Jest kolejny epizod w wojnie handlowej między Waszyngtonem i Pekinem. Chińskie ministerstwo handlu ogłosiło wczoraj nałożenie nowych ceł w wysokości 15 proc. na import kilku amerykańskich produktów rolnych, w tym drobiu, pszenicy, kukurydzy i bawełny. Sorgo, soja, wieprzowina, wołowina, owoce, warzywa, produkty mleczne i owoce morza zostały objęte stawką celną w wysokości 10 proc. Nowe taryfy mają wejść w życie na początku przyszłego tygodnia.
Jest to reakcja Pekinu na podniesienie wczoraj przez USA z 10 do 20 proc. taryf na wszystkie towary z Państwa Środka. Decyzję o 10-proc. cłach Donald Trump podjął na początku lutego. Krok ten spotkał się z odpowiedzią Chin, które m.in. uderzyły w import surowców energetycznych z USA oraz wprowadziły kontrolę eksportu pierwiastków ziem rzadkich.
Decyzja o cłach na produkty rolne z USA nie była łatwa dla władz ChRL. Według danych Światowej Organizacji Handlu Chiny są największym importerem produktów rolno-spożywczych na świecie. W 2023 r. sprowadziły towary za ponad 213 mld USD. W ubiegłym roku wartość produktów wyeksportowanych ze Stanów Zjednoczonych do Państwa Środka wyniosła ponad 29 mld USD, spadając rok do roku o 14 proc. Łącznie było to 13,7 proc. dostaw do Chin – wynika z danych Narodowego Biura Statystycznego (NBS).
- Stoimy przed nowym wyzwaniem. Musimy zapewnić stabilne dostawy zboża paszowego – powiedział na konferencji prasowej Yan Jianbing doradca chińskiego rządu i rektor Uniwersytetu Rolniczego Huazhong.
Problem mają też USA, szczególnie z soją. Stany Zjednoczone są drugim po Brazylii eksporterem soi na świecie, rocznie wysyłając towar o wartości 28 mld USD. Do Chin trafia z tego ponad 53 proc. za ponad 15 mld USD.
- Decyzja Pekinu wywołuje dużą niepewność wśród amerykańskich rolników, którzy w nadchodzących tygodniach rozpoczną okres siewny – zaznacza Ole Hansen, dyrektor ds. strategii rynku surowców w Saxo Bank, cytowany przez Reutersa.
Dodaje, że w tej sytuacji Chiny będą zwiększać import z Brazylii. Już teraz z tego kraju pochodzi 70 proc. sprowadzanej soi - wynika z danych NBS.
ChRL uderzyła też w amerykańskie przedsiębiorstwa z sektora obronności, lotnictwa, inżynierii oraz analizy danych dla sektora rządowego i wojskowego. „Chiny podjęły decyzję o wpisaniu 15 amerykańskich podmiotów, które zagrażają bezpieczeństwu narodowemu i interesom Chin, na listę kontroli eksportu, zakazując wysyłki do nich towarów podwójnego zastosowania” – poinformowało w oświadczeniu w ministerstwo handlu. Chodzi m.in. o firmy współpracujące z Tajwanem mimo sprzeciwu Chin. Taki krok uniemożliwia podmiotom z USA angażowanie się w działalność importowo-eksportową związaną z Chinami, a także dokonywanie nowych inwestycji na terenie kraju.
Czy Chiny dążą do eskalacji? Wśród ekspertów słychać głosy, że działania Waszyngtonu i Pekinu mogły być znacznie bardziej zdecydowane.
- Mimo że cła nałożone przez Pekin na amerykańskie produkty rolne są drastyczne, Chiny powstrzymały się od nakładania wyższych stawek na wszystkie towary. Obie strony pozostały powściągliwe – ocenia prof. Sun Chenghao, ekspert ds. stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Qinghua w Pekinie.
Zdaniem prof. Sun, chińskie władze nadal mają nadzieję na wynegocjowanie porozumienia handlowego z administracją Trumpa, ale ponieważ nie ma jeszcze żadnych przesłanek do rozpoczęcia negocjacji handlowych, perspektywa ta jest mocno odległa.
- W dłuższej perspektywie możliwe jest, że Chiny i Stany Zjednoczone rozpoczną negocjacje, ale obecnie atmosfera nie jest dobra – podkreśla ekspert Uniwersytetu Qinghua.