Polski rynek mebli wychodzi z kryzysu, ale dane wyraźnie wskazują, że nie jest to faza gwałtownego ożywienia, a raczej normalizacja po okresie dużych wahań koniunktury. W 2025 r. produkcja rośnie średnio w tempie 3,4 proc. r/r, wobec 1,5 proc. w 2024 r. oraz spadku o 6,8 proc. w roku 2023. Ostatnie trzy lata upłynęły więc kolejno pod znakiem recesji, stagnacji, a obecnie – przyspieszenia. Jednocześnie rynek ten rośnie znacznie wolniej niż w latach 2015-2019, gdy roczna dynamika produkcji wynosiła średnio 7,8 proc. Pozytywem jest więc fakt, że meble wychodzą z dołka, negatywem – że skala wzrostu jest wyraźnie niższa niż przed pandemią.
Trzeba jednak podkreślić, że lata 2015-2019 były dla branży wyjątkowo łaskawe, dlatego trudno zakładać powrót do takiej dynamiki w dającej się przewidzieć przyszłości. Szybko rosła wówczas liczba budowanych mieszkań i wydawanych pozwoleń, a popyt na rynku nieruchomości był wysoki i stabilny. Co więcej, niemiecka gospodarka (główny odbiorca polskich mebli) nie znajdowała się jeszcze w głębokim marazmie, ceny surowców (zwłaszcza drewna) były niskie, a złoty w ujęciu realnym słabł. Otoczenie makroekonomiczne sprzyjało, dzięki czemu to właśnie w tamtych latach wyprzedziliśmy Włochów pod względem eksportu. W ostatnim czasie te wektory odwróciły się na niekorzyść branży: liczba pozwoleń na budowę od 2021 r. znajduje się w trendzie spadkowym, gospodarka Niemiec (i tamtejszy rynek mieszkaniowy) tkwi w stagnacji, ceny drewna po szoku surowcowym ustabilizowały się na poziomie wyższym niż historycznie, a realny kurs złotego szybko rośnie.
Mimo tych niesprzyjających warunków makroekonomicznych, budujące jest to, że Polska potrafi zwiększać przewagę na rynkach zagranicznych i radzi sobie lepiej od konkurencji. Pod względem eksportu mebli zwiększamy dystans nad Włochami, co obrazują „rozwierające się nożyce” na wykresie. W ujęciu półrocznej sumy kroczącej eksport Polski wynosi obecnie 8,1 mld euro, podczas gdy Włoch – 7,0 mld euro. Warto przypomnieć, że na przełomie 2022 i 2023 r. eksport obu państw niemal się zrównał. Dowodzi to, że polscy producenci szybciej adaptują się do globalnych trudności. Sprzedaż zagraniczna – podobnie jak produkcja – też wychodzi z dołka: w ostatnich trzech miesiącach polski eksport mebli rósł w tempie 2,2 proc. r/r, podczas gdy w całym 2024 r. notowaliśmy średni spadek o 1,1 proc. Ale tutaj tempo wzrostu też jest niższe niż w przeszłości.
Meble pozostają jedną z wizytówek polskiego przemysłu. Pod względem eksportu Polska zajmuje drugie miejsce w UE, ustępując jedynie Niemcom. W 2024 r. nasza sprzedaż zagraniczna wyniosła 16,2 mld euro, podczas gdy wynik Niemiec to 17,0 mld euro. Z kolei pod względem wielkości produkcji zajmujemy trzecią pozycję w Europie, za wspomnianymi Niemcami i Włochami. Dlatego też w „PB” regularnie monitorujemy ten rynek.
Pytanie: co dalej? Przyszły rok może okazać się lepszy od bieżącego, a ożywienie ma szansę przyspieszyć.
Najsilniejszym impulsem dla branży będzie prawdopodobnie spadek kosztu pieniądza w strefie euro oraz ożywienie niemieckiego rynku mieszkaniowego. Wprawdzie stopy procentowe Europejskiego Banku Centralnego spadają od ponad roku (z 4,5 proc. do 2,15 proc.), ale ich przełożenie na realną gospodarkę trwa zazwyczaj 1–1,5 roku. Oznacza to, że skutki luzowania polityki monetarnej będą w pełni odczuwalne dopiero w 2026 r. Pierwsze sygnały poprawy już widać. We wrześniu liczba pozwoleń na budowę mieszkań w Niemczech wzrosła aż o 80 proc., do 21 tys. Ostatni raz taki poziom notowano w grudniu 2022 roku – w momencie, gdy polski sektor meblowy wchodził w recesję. Budownictwo u naszego zachodniego sąsiada wchodzi więc w fazę ożywienia, co jest kluczowe, biorąc pod uwagę, że rynek niemiecki odpowiada za 34 proc. polskiego eksportu mebli.
Tymczasem w Polsce zarówno liczba pozwoleń, jak i rozpoczynanych budów spada. W okresie styczeń–październik 2025 r. rozpoczęto budowę 186 tys. mieszkań (wobec 204 tys. rok wcześniej i rekordowych 238 tys. w 2021 r.). Regres widać też w pozwoleniach na budowę, które są lepszym wskaźnikiem przyszłej koniunktury. W bieżącym roku wydano ich 216 tys., rok wcześniej 245 tys., a w 2021 roku – aż 284 tys. Należy jednak pamiętać o specyfice branży: rynek wewnętrzny ma drugoplanowe znaczenie dla producentów, ponieważ eksport pochłania około 90 proc. produkcji. To koniunktura zagraniczna, a nie krajowa, dyktuje warunki gry.
W dłuższej perspektywie kluczem do prosperity sektora może być dywersyfikacja geograficzna. Europa Zachodnia staje się rynkiem nasyconym, natomiast kierunki takie jak Indie, Wielka Brytania, USA czy kraje Zatoki Perskiej mogą w przyszłości rosnąć szybciej, stając się istotnymi odbiorcami polskich mebli.
Podsumujmy bilansem zysków i strat. Co jest na plus? Wyraźne ożywienie, relatywnie wysoka odporność na szoki zewnętrzne oraz poprawiająca się kondycja niemieckiego budownictwa. Na minus? Fakt, że branża prawdopodobnie nie wróci szybko do dawnej, imponującej dynamiki rozwoju.
