Kwartalne raporty Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF) rynek puszczał zwykle mimo uszu. Wtorkowy materiał opisujący rynek długu na koniec września br. pisany był w tym samym tonie, co większość poprzednich. Zadłużenie świata znów przyrasta szybko (o ponad 26 bln USD od początku roku, co dało wzrost o 8,3 proc., do 346 bln USD), najszybciej zadłużają się rządy krajów rozwiniętych, których potrzeby dodatkowo rosną w związku z wydatkami obronnymi. Inwestorzy świetnie zdają sobie sprawę z tych wszystkich liczb i zagrożeń, ale dotąd się nimi nie przejmowali.
Tym razem jednak raport IIF trafił na rynek w przededniu decyzji rady gubernatorów Fedu, która zgodnie z oczekiwaniami po raz trzeci z kolei obniżyła stopy procentowe. Jeszcze przed decyzją komentatorzy zwracali uwagę na niecodzienne zachowanie rentowności obligacji długoterminowych, które mimo dwóch wcześniejszych obniżek stóp wzrosły do poziomu najwyższego od początku września, to jest okresu sprzed obniżek. Stopy procentowe banku centralnego powinny oddziaływać przede wszystkim na rentowność krótkoterminowych papierów, ale długi koniec krzywej też nie powinen uciekać w górę.
Warto więc przypomnieć, że przed rokiem oglądaliśmy obrazek bardzo podobny. Od dnia pierwszej z trzech obniżek stóp w połowie września 2024 r., rentowność długoterminowych obligacji zaczęła szybko rosnąć, łącznie o 100 pkt baz. Całkiem jakby rynek był przeświadczony, że im mocniej Fed obniży stopy, tym większe kłopoty czekają gospodarkę w dłuższym terminie. Tym razem do obniżki stóp Fed dołożył zapowiedź wznowienia skupu bonów skarbowych. Teoretycznie powinno to jeszcze mocniej oddziaływać na rynek obligacji - skoro Fed skupi bony, ich rentowność powinna spadać i pociągnąć za sobą rentowności dłuższych papierów. W praktyce jednak, spadek cen obligacji trzydziestoletnich tylko nabrał tempa, a dziesięciolatki bronią się przed przekroczeniem poziomu 4,2 proc. jak trzymane na smyczy.
Przecena amerykańskich obligacji mocno wpłynęła na rynek metali szlachetnych (zdominowany w tej chwili przez kapitał spekulacyjny), a wzrost cen złota, srebra czy platyny, tylko podsycił obawy o dalszy przebieg notowań na rynku obligacji USA. Mają one wpływ na notowania obligacji także w innych częściach świata, ale na razie ani francuskie ani niemieckie dziesięciolatki nie wyznaczyły nowych szczytów rentowności, choć balansują na krawędzi linii pociągniętej po maksimach z ostatnich lat. Ich przekroczenie, szczególnie teraz, gdy przed końcem roku rynki stają się coraz płytsze, mogłoby przyspieszyć bieg wydarzeń.
Na rodzimym rynku obligacji korporacyjnych globalnym zagrożeniami nikt się nie przejmuje. W ostatnich dniach wystartowały trzy emisje obligacji skierowane do inwestorów indywidualnych na podstawie memorandów informacyjnych. Każdą z tych emisji cechuje atrakcyjnie wysokie oprocentowanie, ale też w połączeniu z podwyższonym ryzykiem kredytowym inwestycji, jakie często wiąże się z emitentami o krótkiej historii obecności na rynku dłużnym. Niemniej, portfele inwestorów są dziś otwarte niezwykle szeroko. Cavatina Holding, która ubiegała się o 40 mln zł u tej samej grupy inwestorów, tyle że na podstawie prospektu emisyjnego, ostatecznie powiększyła wartość emisji do 102,4 mln zł i jednocześnie obniżyła wysokość marży doliczanej do WIBOR do 5,7 proc. Jeszcze w czerwcu tego roku ten sam deweloper oferował inwestorom dyskonto w cenie emisyjnej i 6,0 pkt proc. marży, a i tak pozyskał 50 mln zł z emisji obliczonej na maksymalnie 60 mln zł. Oczywiście, od tego czasu stopy procentowe mocno spadły, a klimat wokół deweloperów mieszkaniowych uległ zasadniczej zmianie. Na rynku korporacyjnym przewaga popytu jest dziś bezdyskusyjna, na rynku papierów skarbowych…, cóż. Sytuacja się zmienia.
