Najprawdopodobniej jesteśmy po przesileniu w dużej grze popytu z podażą w przypadku spółek z indeksu sWIG80 — mówił na początku czerwca 2019 r. Konrad Łapiński, który spotkał się z inwestorami na konferencji WallStreet23, organizowanej przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.
Podkreślał wówczas, że podaż akcji małych spółek praktycznie wyschła, a strona popytowa ma olbrzymi potencjał. Wierzył, że do zakupów zabiorą się zarządzający funduszami w ramach pracowniczych planów kapitałowych (PPK), do których stopniowo miały napływać miliardy złotych. PPK przyhamowały (choć i tak napłynął już do nich 1 mld zł), a pandemia wstrząsnęła rynkiem, ale preferencje Konrada Łapińskiego okazały się trafne. sWIG80 od czerwca 2019 r. do przedpandemicznego szczytu urósł o 14 proc., zostawiając daleko w tyle WIG20 (spadł o 6 proc.) i odzwierciedlający średnie spółki mWIG40 (zyskał 4 proc.). Nawet w czasie krachu spadki małych spółek były nieco mniej bolesne (-29 proc.) niż dużych (-38 proc.) i średnich (-32 proc.).
Odbicie z dołka było przy tym bardziej dynamiczne (+33 proc. wobec 32 proc. dla WIG20 i 24 proc. dla mWIG40), dzięki czemu w porównaniu z początkiem roku indeks sWIG80 jest już na plusie (+3,3 proc.). NCIndex, odzwierciedlający sytuację na rynku NewConnect (tam też dominują małe spółki), urósł od początku roku o ponad 50 proc.
— Już w lutym ubiegłego roku prognozowałem, że zaczyna się rynek małych i średnich spółek, bo rusza program PPK, który wywoła sprzężenie zwrotne, bo dołączą inwestorzy indywidualni i TFI, a szczyt wyprzedaży po GetBacku właśnie mija. Po roku widać, że faworyzowanie sWIG80 względem WIG20 miało sens — mówi Konrad Łapiński.
Szansa w przepływach
W marcu 2020 r. Polacy otworzyli 29 tys. rachunków maklerskich (to najlepszy wynik od października 2010 r.), a w kwietniu 18 tys. Obroty w kwietniu na rynku akcji podskoczyły o 71 proc. r/r do 1,18 mld zł średnio na sesję. W marcu z funduszy dłużnych (obligacje skarbowe i korporacyjne) Polacy wycofali rekordowe 18 mld zł, z funduszy akcyjnych 0,9 mld zł, a absolutnej stopy zwrotu 0,2 mld zł. W kwietniu z funduszy dłużnych odpłynęło 3,4 mld zł (dane serwisu analizy.pl), natomiast saldo napływów do funduszy akcyjnych wyniosło 0,6 mld zł i było najwyższe od pięciu lat. Do funduszy akcji małych i średnich spółek napłynęło wciąż relatywnie niewiele (30 mln zł netto), odnotowały one jednak rewelacyjne wyniki — średnia stopa zwrotu sięgnęła 16 proc. (wobec niespełna 12 proc. dla funduszy akcji polskich uniwersalnych).
Jak wynika z danych serwisu analizy.pl, umocnił się trend wycofywania pieniędzy z lokat i przenoszenie na zwykłe konta (czyli depozyty bieżące). W samym kwietniu urosły one aż o 22 mld zł (najwięcej od kiedy NBP publikuje dane, czyli od 1996 r.), a w dwa miesiące łącznie o ponad 40 mld zł. Jednocześnie spadła wartość depozytów terminowych — w samym kwietniu o ponad 12 mld zł, do czego mocno przyczyniła się obniżka stóp procentowych, a co za tym idzie spadek oprocentowania lokat. Średnia stawka spadła poniżej 0,5 proc.
— Trudno się dziwić, że Polacy nie akceptują oprocentowania lokaty na poziomie 0-0,5 proc. Część klientów banków poszukuje czegoś, co może przynieść choć trochę większe zyski. Dlatego kierują się ku akcjom i złotu, a także nieruchomościom — uważa Konrad Łapiński.
Bezwartościowe obligacje
Zarządzający Total FIZ jest przekonany, że zainteresowanie drobnych graczy giełdą będzie zjawiskiem trwałym, a nie tylko chwilowym.
— Duże cykle mają swoje prawa, a rana po krachu, którego symbolem był upadek Lehman Brothers, już się zagoiła. W 10 lat wyrosło nowe pokolenie osób, które chcą czegoś nowego i nie chcą przy tym akceptować zerowego oprocentowania depozytów. Jeśli ktoś decyduje się, by część oszczędności przenieść z depozytów na akcje i zaczyna mu to przynosić zysk — a nie było o to trudno w ostatnich tygodniach — to dokłada kolejną porcję kapitału — mówi Konrad Łapiński.
W gotówce i na depozytach Polacy trzymają 1,19 bln zł.
— Ta kwota ciągle rośnie. Nawet jeśli mały procent tych pieniędzy przepłynie w kierunku bardziej ryzykownych aktywów, to mamy potężny zastrzyk i bardzo dobre środowisko do zwyżek cen akcji. A wskaźnikowo rynek wciąż jest bardzo tani. W marcu udało się dojść do poziomu z początku 2009 r., czyli krachu po Lehmanie. Wydaje się, że trend jest trwały i liczyć go należy raczej w latach niż tygodniach — mówi zarządzający.
Jego zdaniem równie trwały jest trend odwrotu od obligacji skarbowych.
— Jesteśmy w tych samych koleinach co Japonia. Stopy procentowe będą bliskie zeru. Matematycznie rządowi emitenci nie są bankrutami, bo mają do dyspozycji banki centralne gotowe emitować pieniądz. Ale prawdą jest, że nie są w stanie spłacić swoich długów. Dlatego papiery te mają wątpliwą wartość fundamentalną i trudno będzie na nich godziwie zarobić — uważa Konrad Łapiński.
Jak wyjaśnia, w sytuacji gdy kupony z obligacji są bliskie zerowych, papiery te nie będą stanowić źródła dochodów — takiego, jakim mogą być np. dywidendy z akcji.
— Globalnie nie jest oczywiście tak, że akcje zrobiły się jakoś wyjątkowo dobre w porównaniu z tym, jak można je było oceniać pięć czy 20 lat temu, bo jakąś dochodowość zawsze miały. Natomiast obligacje zrobiły się tak drogie, że nie stanowią już praktycznie żadnego źródła zysku — podsumowuje Konrad Łapiński.
Bez nerwowych ruchów
Fundusz, którym zarządza, przez pierwsze cztery miesiące roku zwiększył aktywa o 122 mln zł i zdecydowanie wyróżnił się pod tym względem wśród funduszy absolutnej stopy zwrotu (drugi w kolejności fundusz urósł o 51 mln zł). W styczniu tego roku fundusz zarobił 22,5 proc., w lutym stracił 0,4 proc., a w marcu 8,3 proc. (dane Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami). W kwietniu znów urósł, a po czterech miesiącach stopa zwrotu sięga 29,8 proc.
— W portfelu przed wybuchem pandemii nie robiliśmy dużych zmian. Mieliśmy reprezentantów branży medycznej związanych z diagnostyką, przedstawicieli branży gier i złoto poprzez ETF. Sumarycznie te składniki dobrze sobie radziły. W szczycie paniki udało nam się zwiększyć zaangażowanie w branże, które powinny być beneficjentami odmrażania gospodarki, przy czym nie były to jakieś duże transakcje, które spowodowałyby strukturalną przebudowę portfela — mówi Konrad Łapiński.
Jego zdaniem kluczem do określenia koniunktury giełdowej i gospodarczej jest przewidzenie, jak szybko gospodarka wróci do normalnego funkcjonowania i jak wiele zniszczeń przyniesie paraliż związany z reakcją na koronawirusa.
— Obecnie najbardziej istotne wydaje się utrzymanie odpowiedniej płynności w przedsiębiorstwach. W przypadku naszych inwestycji prawie wszystkie spółki posiadają gotówkę netto i nie grozi im problem obsługi czy rolowania długu — dodaje ekspert.
Zarządzający podkreśla, że na rynku wciąż jest dużo dobrych okazji i szukać ich należy przede wszystkim w segmencie małych spółek — ekspert unika jednak podawania nazw konkretnych firm. Jest przy tym przekonany, że dno płynności „misiów” już za nami, a podwyższone obroty utrzymają się dłużej.
— Wzrost płynności nie spowodował jednak, że na radarach mojego funduszu pojawiły się jakieś nowe tematy, których do tej pory z tego powodu nie braliśmy pod uwagę — zaznacza zarządzający.
Część portfela stanowi złoto, traktowane jako bezpiecznik na trudne czasy i na ewentualne nadmierne luzowanie polityki monetarnej.
— W ostatnim kwartale owe trudne czasy dla światowych giełd nadeszły z dnia na dzień, bez okresu dystrybucji akcji charakterystycznej dla końca cyklu w gospodarce. Reakcja inwestorów, mediów, rządów i banków centralnych na pandemię wywołaną COVID-19 nie była do przewidzenia jeszcze trzy miesiące temu. Uważamy, że obecny gwałtowny wzrost deficytów budżetowych i luzowanie polityki monetarnej będzie uprawdopodabniać dobre zachowanie cen złota w najbliższych kwartałach — przewiduje Konrad Łapiński.
Aktywa Total FIZ to koło 350 mln zł. Zgodnie ze zobowiązaniem wobec inwestorów maksymalna liczba wyemitowanych certyfikatów to 2 mln sztuk, czyli 500 mln zł aktywów (licząc na dziś). W przypadku osiągnięcia tej wartości fundusz będzie zamknięty na nowe wpłaty. Konrad Łapiński nie przewiduje przy tym utworzenia kolejnego funduszu autorskiego.
— Zobowiązałem się, że cała uwaga będzie skupiona na jednym — podkreśla ekspert.