Czasy malowania komina na zielono definitywnie dobiegają końca

Partnerem publikacji jest DB Energy
opublikowano: 2025-11-27 20:00
zaktualizowano: 2025-07-28 09:01

Wokół ESG narosło zbyt wiele złudzeń. Jedno z nich to przekonanie, że wystarczy dobra wola, parę szkoleń i przyjazny raport, żeby mówić o transformacji. Tymczasem w przemyśle ESG – a szczególnie „E” – oznacza twarde decyzje, konkretne inwestycje i nieuniknione zderzenie z niewygodną prawdą o własnej działalności, a często także koszty.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Z perspektywy DB Energy – firmy, która od lat pracuje z zakładami przemysłowymi nad redukcją emisji, zużycia energii i kosztów – doskonale widzimy, co działa, a co jest tylko „malowaniem komina na zielono”. Wiele firm wdraża ESG w wersji light: wymiana oświetlenia, sadzenie drzew, offsety w folderze, czasem małe źródło PV, a jednocześnie brak jest jakiejkolwiek strategii redukcji zużycia energii czy śladu węglowego w procesach produkcyjnych. To nie jest odpowiedzialność – to iluzja odpowiedzialności. Co więcej, nie zmienia to zbyt wiele w konkurencyjności biznesu ani w żaden sposób nie przygotowuje do transformacji.

Prawdziwe „E” to mierzenie i analiza każdej kilowatogodziny, redukcja strat w systemach pomocniczych, inwestycje w efektywność, automatyzację i monitoring w czasie rzeczywistym. To odważne decyzje: czasem o zamknięciu nieefektywnej linii, czasem o ograniczeniu produkcji na rzecz modernizacji. I co najważniejsze – to nie koszt wizerunkowy, ale inwestycja w odporność biznesu na przyszłe regulacje, ceny energii i zmieniające się oczekiwania klientów.

Wchodzimy w etap, w którym ESG przestaje być narracją – staje się systemem wymuszeń. Unijne regulacje (CSRD, ESRS, CBAM), zielone taksonomie, wymagania inwestorów i klientów – to wszystko sprawia, że przemysł nie ma już komfortu czekania. Nie ma też sensu narzekanie na zielony ład, bo wszędzie na świecie, nawet w Chinach jakaś forma podobnego wymuszenia transformacji następuje. Firmy, które nie potrafią wykazać wpływu środowiskowego w liczbach, ryzykują, że wypadną z łańcuchów dostaw, stracą dostęp do finansowania lub zostaną objęte barierami granicznymi.

Tymczasem wciąż widujemy w raportach ESG wykresy bez źródeł, deklaracje bez planów i liczby, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością operacyjną, co więcej – obiecujące i wprowadzające w błąd, przez brak swojej realności. To nie tylko marnowanie potencjału. To realne ryzyko – reputacyjne, regulacyjne i strategiczne. Zmarnujemy transformację, jeśli ESG stanie się kolejnym, korporacyjnym pudrem na stare struktury.

Zbyt często nadal decyduje najniższa cena – bez analizy jakości, trwałości i wpływu na cele klimatyczne. Tylko że tanio nie znaczy dobrze. I praktycznie zawsze nie znaczy opłacalnie. Efektywność kosztowa bez efektywności energetycznej to dziś droga donikąd.

Zmiana wymaga odwagi – także tej, by przyznać: jesteśmy daleko w tyle i musimy gonić. ESG musi być zakorzenione w technologiach, danych i decyzjach. Widzimy to w DB Energy każdego dnia, pracując z przemysłem tam, gdzie kończy się narracja, a zaczyna konkret.