Dajmy się spółkom przecenić

Jagoda Fryc
opublikowano: 2014-10-17 00:00

W 2015 r. warto postawić na giełdowe „misie” i fundusze wierzytelności, a unikać spółek dywidendowych —uważa Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

Szef Quercusa pozostaje optymistą. Jego zdaniem, hossa rozkręci się w przyszłym roku, a wsparciem będzie ożywienie w gospodarce i niskie stopy procentowe.

— Na razie jednak wyceny nie są jeszcze na tyle atrakcyjne, aby powiedzieć, że jakiś sektor czy branża szczególnie nam się podoba. Jesteśmy w trakcie średnioterminowej korekty. Nie wykluczam, że po drodze ujrzymy krótkoterminowe odbicie z obecnych poziomów, ale potem skłaniałbym się jednak do kontynuacji przeceny i powrotu trendu wzrostowegobyć może na przełomie roku lub w pierwszym kwartale 2015 r.

— prognozuje Sebastian Buczek. Zasięg korekty na warszawskiej giełdzie będzie zależeć od zachowania rynków rozwiniętych, z USA i Niemcami na czele. — Rada Polityki Pieniężnej ma jeszcze w zanadrzu dwie obniżki stóp procentowych po 25 pkt bazowych, ale już tak chętnie nie będzie sięgać po te naboje. Spowolnienie potrwa do pierwszego kwartału 2015 r., a potem gospodarka złapie wiatr w żagle.

Dodatkowo oczekuję, że najbliższe miesiące powinny przynieść ocieplenie w relacjach Rosja — Europa Zachodnia, co będzie służyć akcjom. Dlatego szykujemy się na ciekawe okazje i wejście w kolejną falę inwestowania — przekonuje Sebastian Buczek.

Zdaniem prezesa Quercusa, po przecenie atrakcyjne powinny być małe i średnie spółki, ale warto pamiętać, że nie będą one już tak hojnie wynagradzać inwestorów, jak w zeszłym roku. Kierunek na 2015 r. to także fundusze wierzytelności.

— To jedyne produkty quasi dłużne, które mogą wypracować stopę zwrotu powyżej 5 proc. Pieniądze unijne wesprą też firmy budowlane, a słabiej radzić sobie będą spółki dywidendowe. Stopy dywidend pospadały poniżej 5 proc., co wielu inwestorów raczej nie zadowoli — uważa Sebastian Buczek.

Specjalista radzi też bacznie obserwować, jaki wpływ na spółki ma drożejący dolar, który może oznaczać wyższe koszty dla wszystkich importerów dolarowych i pewne korzyści dla nielicznej grupy spółek, będących dolarowymi eksporterami.