Ukraiński producent cukru przedstawił ekspresowy harmonogram wejścia na warszawską giełdę. Chce uzyskać ponad 120 mln zł.
Kontrolowana przez Wiktora Iwanczyka i Walerego Korotkowa firma Astarta-Kijów, czwarty pod względem wielkości udziałów gracz na ukraińskim rynku cukru, zbiera siły do przyśpieszenia ekspansji na rodzimym rynku. Ma jej w tym pomóc zastrzyk pieniędzy ze sprzedaży akcji na naszym rynku kapitałowym. Debiut giełdowy odbędzie się w okolicy 11 sierpnia, a zapisy na akcje Astarty już ruszyły.
Emisja na przejęcia
— Oferta obejmie maksymalnie 7,6 mln akcji, w tym do 6,7 mln akcji nowej emisji. Zapisy mają się zakończyć 2 sierpnia, ale nie wykluczamy ich przedłużenia — informuje Andrzej Olszewski, dyrektor ING Securities.
Przedział cenowy akcji został ustalony na 19-27 zł. Oznacza to, że spółka może zebrać od 127 do 180 mln zł.
Astarta chce przeznaczyć środki na modernizację cukrowni na Ukrainie (ma ich pięć), zakup 2-3 kolejnych zakładów, nowoczesnych urządzeń i technologii, a także na zasilenie kapitału obrotowego i spłatę części zadłużenia.
— Celem jest konsolidacja rozdrobnionego (155 cukrowni) rynku na Ukrainie. Są na nim duże możliwości akwizycji. Obecnie pięciu największych producentów kontroluje zaledwie 30 proc. rynku — mówi Wiktor Iwanczyk, prezes Astarty.
Dzięki temu, a także przejęciom i inwestycjom we własnych zakładach, Astarta chce do 2010 r. zwiększyć udziały w rynku cukru z obecnych 3,2 do 10 proc.
Ceny idą w górę
Wiktor Iwanczyk podkreśla, że Astarta stawia nie tylko na integrację poziomą, ale także pionową. Już dziś ponad 30 proc. surowca do produkcji cukru pochodzi z jej własnych upraw, a w ciągu kilku lat ma wzrosnąć do 70 proc. Zarząd z optymizmem patrzy w przyszłość, m.in. za sprawą szybko rosnących cen cukru.
— Ceny cukru są na świecie najwyższe od 25 lat i dalej rosną. Jest to spowodowane m.in. dużym popytem w Chinach i Indiach, a także rosnącą produkcją bioetanolu — wylicza Wiktor Iwanczyk.