Deficyt budżetowy na koniec tego roku może być mniejszy o 10 mld zł, niż zakłada ustawa budżetowa - wynika z przedstawionych w środę szacunków Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (IBnGR).
Niedawno wicepremier Jerzy Hausner powiedział, że tegoroczny deficyt budżetowy może być niższy o 2-5 mld zł wobec planowanej w budżecie kwoty 45,3 mld zł.
Według eksperta Instytutu Wojciecha Misiąga, podstawowym problem gospodarki jest narastanie długu publicznego, niezależnie od metod jego obliczania.
Rząd szacuje, że na koniec 2004 r. deficyt budżetowy wyniesie 5,7 proc. PKB, a w przypadku wyłączenia OFE z finansów publicznych - jeśli Eurostat (unijne biuro statystyczne) nakaże nam zmienić metodę księgowania krajowych transferów do funduszu emerytalnego - ponad 7 proc. PKB.
Według prognoz Instytutu, w 2005 r. deficyt wyniesie ok. 48,4 mld zł, co odpowiada 5,1 proc. PKB. "Oznaczać to będzie dalsze przybliżanie się do konstytucyjnej granicy długu publicznego" - powiedział Misiąg.
Pod koniec roku dług publiczny wyniesie 53,3 proc. PKB. "Praktycznie przesądza to o tym, że na koniec 2005 r. państwowy
dług publiczny przekroczy poziom 55 proc. PKB" - dodał.
Według Misiąga, "realizacja ustawy budżetowej jest dość oszczędna". Według prognozy Instytutu, w 2004 r. dochody budżetu państwa wyniosą 159,1 mld zł i będą wyższe o ok. 5 mld zł, niż zakłada ustawa budżetowa. Z kolei wydatki wyniosą ok. 206,2 mld zł, czyli będą o ok. 5 mld zł mniejsze niż zakłada ustawa.
Jednak - jak zaznaczył - część zaoszczędzonych środków zostanie zagospodarowana w inny sposób.
"Więcej niż zaplanowano powinien dostać Fundusz Ubezpieczeń Społecznych" - powiedział. Dodał, że rząd podejmie pewnie decyzję, że część tych pieniędzy zostanie wydana na obsługę zadłużenia zagranicznego.
mmt/ mskr/ itm/