Kto nie pamięta filmu „Dzisiejsze czasy” Charliego Chaplina? Opowieść zaczyna się w fabryce wzorowanej na zakładach Forda. Menedżer podgląda robotników na wielkim ekranie i wirtualnym palcem wygraża leserom. Wdrażany system zautomatyzowanego karmienia pracowników jeszcze bardziej podniósłby wydajność, gdyby nie Mały Tramp, który staje przy taśmie produkcyjnej.
W Ameryce szaleje Wielki Kryzys, bieda zbiera żniwo, a zatrudnienie staje się niedostępnym luksusem, więc nasz bohater daje z siebie wszystko. W takim tempie przykręca śruby, że w pewnym momencie jego ręce zaczynają bezwiednie powtarzać sekwencje ruchów i nie potrafi nad tym zapanować. Spektakularna katastrofa jest tuż-tuż.

Pod względem użytych środków niemy czarno-biały klasyk z 1936 r. jest tak odmienny od produkcji z bieżącego repertuaru kin, jakby pochodził z równoległego wszechświata. Przez 85 lat zmieniła się też praca. Wygląda na bardziej sprawiedliwą, ludzką. I większość z nas wykonuje ją nie przy taśmie produkcyjnej, lecz przy biurku. Zawarte w arcydziele Chaplina przesłanie nic jednak nie straciło na aktualności: człowiek sprowadzony do roli kółka zębatego w wielkiej machinie: przemysłu, usług czy konsumpcji, wcześniej czy później nie będzie się umiał zatrzymać.
Biec coraz szybciej? Poganiać spóźnialskich? Po co! Wyznaczmy sobie – i swoim pracownikom – tempo dostosowane do możliwości – radzi Greg McKeown w książce „To proste. Bez wysiłku rób to, co ważne“. Co z tego, że dziś nasz zespół wykona 150 proc. normy, jeśli tak się przy tym zmęczy, że jutro nie będzie już miał ochoty i sił zrobić czegokolwiek? Oto dlaczego zarówno wobec siebie, jak i wobec innych nie powinieneś zachowywać się jak poganiacz niewolników.
Pośpiech zabija pomysły
Aktywność – wyłączenie, mobilizacja – regeneracja – takiemu rytmowi podlega ludzki organizm. Oznaką zdrowia jest umiejętność wyłączenia i regeneracji zawsze, kiedy warunki na to pozwalają. Po dłuższym okresie wzmożonej eksploatacji następuje jednak zacięcie przełącznika trybów. Wtedy upodabniamy się do samochodu, którego silnik przez cały czas pracował na wysokich obrotach i nie chce zwolnić.
Dowodem są menedżerowie, którzy nawet na urlopie nie chcą się odkleić od służbowych smartfonów, a jeśli już pozwolą sobie na odpoczynek, to według reguł wyniesionych z korporacji. Rodzinny wyjazd? Świetnie. Byle w harmonogramie podróży upchnąć jak najwięcej pokonanych kilometrów oraz zaliczonych miejsc i atrakcji turystycznych.
Przyspieszając tempo i nie uznając przestojów, nowoczesne społeczeństwo działa na własną zgubę. Osiąga dobrobyt i rozwój gospodarczy, lecz za cenę wyciskania z ludzi ostatnich soków. Działający pod presją wyników człowiek zwiększa produktywność, ale tylko na chwilę. Po krótkim czasie jego organizm i psychika odmawiają posłuszeństwa. Jak to trafnie ujęła Jan Karon, amerykańska pisarka: „Ci, którzy nie potrafią znaleźć czasu na odpoczynek, zmuszeni będą znaleźć czas na chorobę”.
Im mocniej pracodawcy przykręcają pracownikom śrubę, tym bardziej szkodzą swoim wynikom. Jak szacuje agencja doradcza Conperio, zatrudniająca 500 osób firma przy 10-proc. absencji chorobowej traci miesięcznie 450 tys. zł. Kwota ta zawiera wynagrodzenia za zastępstwa, wydatki na rekrutację i przeszkolenie zmienników oraz kary finansowe za opóźnienia realizowanych przedsięwzięć. Wyliczenie nie uwzględnia zysków utraconych wskutek obniżonej innowacyjności zatrudnionych – trudno oczekiwać przełomowych rozwiązań i pomysłów od ludzi, których mózgi są na granicy wypalenia zawodowego.
W książce „Hare Brain, Tortoise Mind” (Mózg zająca, umysł żółwia) Guy Claxton, psycholog z Wielkiej Brytanii, wyróżnia szybkie i wolne myślenie. Myślenie szybkie, czyli racjonalne, logiczne, stosujemy pod naciskiem chwili. Myślenie powolne, leniwe opiera się na intuicji, a celują w nim najbardziej twórcze jednostki: filozofowie, artyści, wynalazcy. Pomysły warzą się jakby na wolnym ogniu. Porównanie z przyrządzaniem wykwintnej potrawy narzuca się samo – błyskawicznie można obierać, kroić, ale potem potrzeba czasu na marynowanie, gotowanie lub pieczenie.
Intensywny wysiłek intelektualny rzadko przynosi oczekiwany efekt. Więcej zyskamy, pozwalając swoim myślom błądzić bez celu. Gdy szare komórki wchodzą w stan spoczynkowy, czyli nie pracują nad konkretną sprawą, wcale nie są bezczynne –swobodnie przetasowują puzzle naszych emocji, informacji i wspomnień. I nagle ni stąd, ni zowąd wyłania się obraz: błyskotliwy koncept racjonalizatorski, rozwiązanie trudnego problemu.
Zatem wolność zmieniła się w presję. Każdy z nas jest dozorcą i więźniem w obozie pracy, który jest wszechobecny. A że nasze zarobki są przy tym z reguły marne? Nie szkodzi. Przecież i tak za wszystko jesteśmy odpowiedzialni my sami, więc nie pozostaje nic, jak tylko zmniejszyć wydatki osobiste i jeszcze więcej pracować.
Kreatywność zabijamy zbyt zawziętym myśleniem, ale także pośpiechem, w którym w ogóle nie ma miejsca na refleksję. Jak w „Powolności” pisał Milan Kundera: „Kiedy rzeczy dzieją się zbyt szybko, nikt nie może być niczego pewien, nawet siebie samego”.
Glenn Snyder i Paul Diesing, politolodzy zza oceanu, przeanalizowali kilkanaście kryzysów międzynarodowych i doszli do wniosku, że zarządzanie w warunkach kryzysu i pod presją wyników niesie ze sobą ryzyko pomyłek w postrzeganiu i ocenie rzeczywistości, co nieuchronnie prowadzi do podejmowania złych decyzji. Inne badanie pokazuje, że brak chwili na zastanowienie i konieczność natychmiastowego działania wywołuje silny stres. Ten zaś w skrajnych przypadkach powoduje zachwianie systemu samokontroli werbalnej, w wyniku czego normalni ludzie popełniają błędy charakterystyczne dla chorych na schizofrenię.
Cykl webinarów Akademia Lidera. Sprawdź >>
Jesteś prześladowcą czy ofiarą
Grany przez Charliego Chaplina Tramp trafia do zakładu dla obłąkanych, potem do więzienia, ale wszędzie jest mu lepiej niż w fabryce. Czy tylko poza pracą można doświadczyć wolności? Konsekwencją udzielenia twierdzącej odpowiedzi byłoby oskarżenie przedsiębiorców i menedżerów o wyzysk. Problem polega na tym, że współczesny świat wygląda inaczej, niż ten przedstawiony w filmie „Dzisiejsze czasy”. Ucisk nie zniknął zupełnie, ale coraz trudniej określić, kto jest prześladowcą, a kto ofiarą.
Byung-Chul Han, południowokoreański filozof, twierdzi, że nie muszą już stać nad nami żadni źli szefowie. Największego wroga, okrutnego nadzorcę i poganiacza niewolników każdy ma w sobie. Surowy bicz szefów zastąpiły hasła o indywidualnym wysiłku, sukcesie, karierze, więc potrafimy świetnie gnębić samych siebie aż do zupełnego wypalenia. Podobnie myśli Jaroslav Fiala, czeski politolog: „Różnimy się od pracowników fabryk w okresie kapitalizmu przemysłowego, wyzyskiwanych zbiorowo przez właścicieli fabryk. Było jasne, kto jest wspólnym wrogiem, co sprawiało, że robotnicy stawiali opór, strajkowali i burzyli się. Dzisiaj jest to bardziej skomplikowane. Współczesny kapitalizm zlikwidował jasną granicę między wyzyskującym i wyzyskiwanym“.
Jednak nie wszystko stracone. Wkraczające na rynek młode pokolenie chce nie tylko pracować, ale też się bawić, rozwijać swoje pasje, zwiedzać świat. A i lata trąbienia o zawałach, depresji, samobójstwach i innych skutkach stresu zrobiły swoje. Nawet ludzie, którzy niedawno podkreślali z dumą, że nie wiedzą, co to weekendy, zaczynają dbać o odpoczynek i zdrowie. Powoli także liderzy korporacji gotowi są przyznać, że pośpiech to droga donikąd. W Polsce to myślenie nowe, na Zachodzie znane od dawna. Z 10 lat lat temu Audi wprowadziło w Wielkiej Brytanii nowy samochód pod hasłem: „Najwolniejszy, jaki kiedykolwiek stworzyliśmy” – w domyśle: najlepszy, wykonany z pieczołowitością i sercem.
„Dzisiejsze czasy” kończą się happy endem. Mały Tramp poznaje piękność, w której zakochuje się z wzajemnością. Zanim ruszą w stronę zachodzącego słońca, jeszcze uśmiechną się do kamery, jakby chcieli nas przekonać, że wszystko będzie dobrze.
A co z nami? Trwa boom na programy samodoskonalenia i aplikacje zwiększające produktywność, co świadczy o tym, że niektórzy członkowie naszego „społeczeństwa wyników” codziennie dopuszczają się przemocy na sobie samych. Inni pracują jednak w swoim własnym tempie i poświęcają czas samym sobie, bez żadnego zysku i planu. Ciekawe, które podejście zwycięży