Dlaczego Trump nie zrównoważy handlu

Gabriel ChrostowskiGabriel Chrostowski
opublikowano: 2025-04-15 20:00

Cła to popularna, lecz nieskuteczna broń w walce z deficytem handlowym. To już wiemy. Pytanie, co amerykańska administracja naprawdę mogłaby zrobić, by handel zrównoważyć?

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego cła są nieskuteczne w walce z deficytem handlowym?
  • jakie instrumenty mogą zrównoważyć handel?
  • dlaczego administracja Trumpa nie zredukuje deficytu handlowego?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Cła są nieskuteczne, ponieważ na dłuższą metę nie zmieniają fundamentalnych relacji między oszczędzaniem a inwestowaniem, między importem a eksportem oszczędności kraju, więc tym samym nie są w stanie zrównoważyć bilansu handlowego. Można bowiem powtarzać jak mantrę: nierównowaga zewnętrzna (deficyt handlowy) to pochodna relacji oszczędności i inwestycji w gospodarce. Gdy oszczędności przewyższają inwestycje, pojawia się nadwyżka. Gdy sytuacja jest odwrotna – inwestycje są wyższe niż oszczędności – powstaje deficyt.

Pytanie jest więc takie: które instrumenty polityki gospodarczej realnie determinują nierównowagi na rachunku bieżącym? Gdyby administracja Trumpa naprawdę chciała zrównoważyć handel, powinna skoncentrować się na dwóch kwestiach: po pierwsze – na saldzie fiskalnym, które wpływa na krajowy poziom oszczędności, po drugie – na interwencjach walutowych, które mogą podnieść eksport oszczędności/zmniejszyć import oszczędności i osłabić kurs waluty.

Wykres ilustruje wyraźną dodatnią zależność między saldem budżetowym a nierównowagą zewnętrzną w 178 państwach w latach 1980-2024. Badanie Fiscal and Exchange Rate Policies Drive Trade Imbalances dowodzi, że nie jest to jedynie korelacja, lecz relacja przyczynowo-skutkowa: saldo budżetowe faktycznie determinuje saldo na rachunku bieżącym. Rezultaty badania wskazują, że przy pełnej mobilności kapitału wzrost salda fiskalnego o 1 dolara powoduje zwiększenie salda obrotów bieżących o 38 centów. Co istotne, podobna zależność występuje również w przypadku oficjalnych przepływów kapitału netto (czyli bilansu transakcji finansowych dokonywanych przez rząd i bank centralny danego kraju z zagranicą). Zwiększenie oficjalnych przepływów kapitałowych netto o 1 dolara skutkuje wzrostem salda bieżącego o 33 centy, a w krajach o niskiej mobilności kapitału efekt ten jest jeszcze silniejszy – aż 66 centów.

A zatem: przywrócenie równowagi w wymianie handlowej można osiągnąć poprzez zacieśnienie fiskalne i/lub interwencje walutowe polegające na skupie aktywów zagranicznych przez bank centralny.

Zacieśnienie fiskalne zwiększa oszczędności w gospodarce, a zarazem zmniejsza popyt krajowy i import. Efekt? Równoważenie się bilansu handlowego. Lecz to w gruncie rzeczy oznacza podniesienie podatków lub ograniczenie wydatków publicznych. Problem w tym, że to rozwiązania całkowicie sprzeczne z filozofią wyznawaną przez Trumpa i bardzo wielu współczesnych decydentów politycznych. Ergo: według szacunków Biura Budżetowego Kongresu (CBO), jeśli jego propozycje zostaną w pełni wdrożone i utrzymane, deficyt fiskalny USA może wzrosnąć do 8–9 proc. PKB do 2035 r. A jeśli protekcjonizm i niepewność gospodarcza doprowadzą do recesji, ten moment może nadejść znacznie wcześniej.

Interwencja walutowa działa szybciej: poprzez bezpośrednie zakupy walut obcych powoduje deprecjację waluty krajowej. Eksport staje się tańszy, import droższy, saldo handlowe rośnie, a kraj zaczyna eksportować więcej oszczędności. Problem polega jednak na tym, że Stany Zjednoczone nie są Chinami. Możliwości wpływania na bilans handlowy poprzez interwencje walutowe czy sterowanie ruchem kapitałowym są w ich przypadku mocno ograniczone. Po pierwsze – dolar to globalna waluta rezerwowa, więc popyt na niego jest niejako naturalny. Po drugie – masowy skup obcych walut przez Rezerwę Federalną byłby politycznie trudny do zaakceptowania i sprzeczny z zasadą niezależności banku centralnego. Po trzecie – amerykańskie aktywa są niezwykle atrakcyjne dla globalnych inwestorów. Każda próba trwałego osłabienia dolara mogłaby zostać szybko zneutralizowana przez sektor prywatny: fundusze inwestycyjne i instytucje finansowe przywróciłyby równowagę, kierując kapitał z powrotem do USA.

Wszystko to prowadzi do puenty, że w dającej się przewidzieć przyszłości Stany Zjednoczone nie tylko nie zredukują deficytu handlowego, ale mogą go pogłębić. Z fundamentalnymi tożsamościami makroekonomicznymi nie sposób wygrać. Można je ignorować, można je lekceważyć, ale wcześniej czy później – to one przypomną o sobie.