Na początku tygodnia cena za baryłkę ropy spadła poniżej 64 USD, by następnego dnia wybić się ponad 70 USD. Ruch w górę związany był z silnym osłabieniem waluty amerykańskiej, która traciła na wartości w oczekiwaniu na ostateczne rozstrzygnięcie wyborów prezydenckich. Zgodnie z przewidywaniami, już po wyborach, dolar z powrotem zaczął umacniać się, a cena ropy zniżkowała do 60 USD za baryłkę.
Na spadek kursu EUR/USD wpływ miały również oczekiwania obniżki stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny oraz Bank Anglii na posiedzeniach, jakie odbyły się w czwartek. EBC obciął koszt pieniądza o 50 pkt baz, co okazało się zgodne z oczekiwaniami, zaskoczył natomiast BoE, który obniżył główną stopę o 1,5 pkt proc. Do spadku cen ropy naftowej, oprócz umocnienia dolara, przyczyniły się m.in. środowe dane o tygodniowej zmianie zapasów paliw w Stanach Zjednoczonych – wykazały one wzrost zapasów benzyny o 1,1 mln baryłek, podczas gdy oczekiwano ich spadku o 0,8 mln. W czwartek inwestorzy poznali dane z amerykańskiego rynku pracy, które okazały się zdecydowanie gorsze od oczekiwań. Raport Challenger'a wskazał, że redukcja etatów w sektorze przedsiębiorstw wyniosła w październiku 112 tys. Z raportu agencji ADP wynikało natomiast, że zatrudnienie w sektorze prywatnym spadło o 157 tys. wobec oczekiwań spadku na poziomie 100 tys. Wzrost zapasów oraz pogorszenie się sytuacji na amerykańskim rynku pracy wzbudziły obawy o popyt na ropę naftową ze strony największego konsumenta surowca na świecie i doprowadziły do silnej zniżki cen „czarnego złota”.
Następne dni przyniosły odreagowanie na eurodolarze i związane z tym odreagowanie na rynku ropy. Dolar zaczął w końcu osłabiać się w wyniku napływu kolejnych bardzo słabych danych z rynku pracy USA – według amerykańskiego Ministerstwa Pracy redukcja zatrudnienia w sektorze pozarolniczym wyniosła w październiku 240 tys. wobec oczekiwań na poziomie 200 tys., a stopa bezrobocia wzrosła do 6,5 proc. – poziomu nie notowanego od 14 lat. W efekcie publikacji tych danych górę nad obawami o popyt wzięła silna deprecjacja amerykańskiej waluty. Obawy zniwelowała też nieco informacja o stworzeniu przez rząd chiński planu pomocy dla gospodarki krajowej o wartości prawie 600 mld USD. Pieniądze zostaną przeznaczone na inwestycje infrastrukturalne oraz wspieranie popytu wewnętrznego, w celu większego uniezależnienia gospodarki chińskiej od eksportu. Chiny są drugim, po Stanach Zjednoczonych, konsumentem ropy naftowej, nic dziwnego więc, że informacja o pakiecie pomocy dla gospodarki Państwa Środka wsparła notowania „czarnego złota”.
Wiadomość o chińskim planie pomocy doprowadziła również do zwyżki cen miedzi, którego to surowca Chiny zużywają najwięcej na świecie. Wcześniej ceny miedzi zniżkowały na fali umocnienia dolara oraz wzrostu poziomu zapasów w magazynach monitorowanych przez London Metal Exchange.
Inwestorzy na rynku surowców obawiają się nie tylko spadku popytu ze strony Stanów Zjednoczonych oraz Chin. Popyt będzie prawdopodobnie również mniejszy w innych gospodarkach rozwiniętych, takich jak Wielka Brytania, Japonia lub w strefie euro. Jak wynika z najnowszych prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w 2009 r. odnotują one spadek PKB. Jeszcze do niedawna zakładano, że będą się rozwijały w umiarkowanym tempie.
MFW obecnie gorzej postrzega również dynamikę rozwoju całej światowej gospodarki. W październiku analitycy Funduszu prognozowali, że globalny wzrost gospodarczy w 2009 r. wyniesie 3,0 proc., obecnie oczekują go zaledwie na 2,2 proc. W obliczu tych prognoz można się spodziewać, że czynnik popytowy nie tylko jeszcze długo nie będzie w stanie stymulować wzrostu cen na rynku surowców, ale że może wręcz stanowić silną barierę dla ich zwyżki w najbliższym czasie.
Joanna Pluta
Autorka jest specjalistką Departamentu Doradztwa i Analiz
DM TMS Brokers