DnB Nord odtrąbił odwrót

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2012-04-30 00:00

To już nie są tylko zwolnienia grupowe. Banki przebudowują biznesy w Polsce. Niektóre je zwijają

Przez polski rynek bankowy przechodzi wtórna fala wstrząsów po trzęsieniu ziemi, jakim był kryzys finansowy w 2008 r. Wtedy pracę straciło około 5 tys. bankowców. Teraz skala zwolnień może być niewiele mniejsza.

Na dodatek fala tsunami zatapia nie tylko miejsca pracy, ale całe biznesy. W przyszłym tygodniu DnB Nord ogłosi nową strategię, która, jak nieoficjalnie dowiedział się „Puls Biznesu”, zakłada wyjście z bankowości detalicznej i wstrzymanie planów wejścia w segment MSP.

— Pozostanie kadłubkowy bank, skoncentrowany na dużych firmach. Możliwe, że docelowo zostanie przekształcony w oddział — mówi, zastrzegając sobie anonimowość, pracownik DnB Nord.

Polskim menedżerom nie udało się przekonać Norwegów do rozwijania inwestycji. DnB Nor, spółka matka, jest zresztą jednym z najbardziej chwiejnych inwestorów w polskim sektorze bankowym.

Jesienią 2010 r. Norwegowie odkupili połowę udziałów w DnB od niemieckiego partnera NorldLB, żeby wiosną ubiegłego roku ogłosić, że bank jest na sprzedaż, bo Polska nie jest dla nich rynkiem strategicznym. Jesienią, kiedy negocjacje z kupcami zakończyły się fiaskiem, zapowiedzieli, że jednak tutaj zostają.

Przez kilka miesięcy centrala odrzucała kolejne wersje strategii zarządu polskiej córki, żeby w końcu stwierdzić, że bliższa koszula ciału: bank w Norwegii potrzebuje kapitału i nie może go lokować w wymagający nakładów biznes nad Wisłą. Nie wiadomo, co stanie się z odciętą częścią banku. Rynek spekuluje, że kupi ją Leszek Czarnecki. Nie udało nam się potwierdzić tych pogłosek.

— Do żadnej transakcji nie doszło — twierdzi nasz rozmówca z DnB Nord.

Odwrót Skandynawów

Bank czeka restrukturyzacja, czy raczej rekonstrukcja i bardzo dotkliwe zwolnienia. Nieoficjalne informacje mówią o redukcjach obejmujących dwie trzecie 900-osobowego personelu.

Z naszych informacji wynika, że pod nową strategią nie podpisał się Bartosz Chytła, szef DnB. Podał się do dymisji, która zostanie ogłoszona na początku maja.

Na stanowisku zastąpi go Artur Tomaszewski, dotychczasowy szef pionu korporacyjnego banku. W nieco podobnych okolicznościach jesienią 2011 r. doszło do zmian na fotelu prezesa Nordei. Pokłosiem tych roszad — w banku i grupie — jest nowa strategia ogłoszona w tym tygodniu, w praktyce oznaczająca zastopowanie biznesu w Polsce. Zamkniętych zostanie 60 placówek ze 194, a wypowiedzenia dostanie 400 pracowników.

Nordea skoncentruje się na zamożnych klientach detalicznych i firmach. Wyhamowany został duży bank z pierwszej dziesiątki z sumą bilansową 35 mld zł i dużymi aspiracjami. Niemal równo dwa lata temu centrala zapowiadała rozbudowę sieci do 400 oddziałów i zdobycie w ciągu 5 lat 7-8 proc. rynku.

— Jesteśmy zachwyceni Polską — mówił Thomas Neckmar, szef nowych rynków europejskich w Nordei, podczas konferencji wynikowej grupy w maju 2010 r.

Audyt w BNP Paribas

Zwijanie sieci rozpoczął również Citi Handlowy. To kolejny bank, który dokonał zwrotu przez sztag, by znaleźć pomyślniejsze wiatry. Na nowo postawiony zostanie pion detaliczny. Handlowy opuszcza małe miejscowości i koncentruje się na zamożnych mieszkańcach dużych miast.

W efekcie za burtą znajdzie się 560 pracowników. 600 osób odejdzie do końca roku z Banku BPH, przez który przechodzi trzecia w ostatnich latach fala zwolnień grupowych. Możliwe, że restrukturyzacja nie ominie kolejnych banków.

W BNP Paribas, jak dowiedział się nieoficjalnie „PB”, od kilkunastu dni pracują audytorzy BCG — przeglądają struktury i koszty banku. Francuzi nie zamierzają ograniczać biznesu w Polsce, a przeciwnie, chcą mocniej zaistnieć na rynku.

Jednak zewnętrzny audyt nie wróży dobrze pracownikom banku, który ma dwie centrale: w Warszawie i Krakowie. W pierwszej pracuje 880 osób, w drugiej 592. Razem sporo ponad jedna trzecia liczącej blisko 3 tys. osób załogi.

1,6

tys. Tylu pracowników zostanie zwolnionych w bankach: w Citi Handlowym (580), Banku BPH (600) i Nordei (400).

180

Tyle placówek bankowych może zostać zamkniętych wskutek cięć kosztów i restrukturyzacji w bankach: Citi Handlowym (60), BZ WBK/Kredyt Banku (40-50), Nordei (40), DnB Nord (30).

OKIEM ANALITYKA

Szykują się na gorsze czasy

MAREK JURAŚ

szef departamentu analiz, strateg giełdowy Unicredit CAIB

Przed nami okres spowolnienia gospodarczego i słabszej koniunktury bankowej. Przyrost aktywów nie będzie dwucyfrowy, ale jednocyfrowy. Mamy nowe regulacje KNF, ograniczające popyt na kredyt w detalu. W korporacjach jest problem z rentownością biznesu, bo marże nie są zachwycające. Banki robią restrukturyzacje, redukując to, co nie jest rentowne, żeby przygotować się na gorsze czasy. Czy będą następne zwolnienia? Nie wykluczałbym tego. Warto jednak pamiętać, że w czasie kryzysu banki już się odchudziły i nawet jeśli zaczęły potem przyjmować pracowników, to stan zatrudnienia nie wrócił do poziomu sprzed kryzysu. Teraz restrukturyzacja wynika ze słabszych perspektyw wzrostu w najbliższych dwóch, trzech latach. Mniejsi gracze będą musieli zadać sobie pytanie, czy chcą działać z jednocyfrowym zwrotem na kapitale. Banki z drugiej dziesiątki, wyłączając specjalistyczne, zarabiają poniżej kosztu kapitału. Polski rynek jest perspektywiczny, ale potencjał wzrostu w najbliższych latach nie jest duży. O ekspansji nie ma co myśleć.

OKIEM ANALITYKA

Bez przesady z konsolidacją

PIOTR PALENIK

analityk ING Securities

Banki europejskie wiedzą, że kryzys łatwo nie rozejdzie się po kościach, okres ekspansji się skończył i trzeba redukować bilanse. To, że Polska jest perspektywicznym rynkiem, nie jest aż tak istotne. Banki muszą patrzeć na wskaźniki. Nawet wysoki zwrot na kapitale w małych operacjach nie ma znaczenia dla grupy, a jednocześnie angażuje zarząd w operacje za granicą. Powstają koszty holdingowe, które nie są alokowane. Na poziomie matki trzeba powołać odrębną strukturę do zarządzania operacjami zagranicznymi, zaangażować pieniądze. Mam nadzieję, że branża nie skonsoliduje się to takich rozmiarów jak np. w Wielkiej Brytanii, gdzie jest kilka dużych banków. Nawet małe banki są w stanie generować niskie, ale kilkunastoprocentowe ROE, co dla niektórych inwestorów może być atrakcyjnym zwrotem z inwestycji. Delewarowanie banków europejskich też nie będzie trwało w nieskończoność. Strukturalnie ich ROE będzie spadać. 10-12 proc. z kapitału w Polsce może znowu zachęcać do inwestowania.