Po luksusowe produkty ustawiają się kolejki, bez wpisania na listę oczekujących nie można liczyć na  kupno, wartego blisko 10 tys. USD, tweedowego płaszczyka marki Chanel, bądź kosztujących 800 USD pantofelków Christiana Louboutin’a. Mercedes sprzedał więcej samochodów w  lipcu 2011 r., niż w jakimkolwiek innym lipcu w przeciągu ostatnich 5 lat.
Przyszłość gospodarcza USA stoi pod dużym znakiem zapytania. Przeciętny Amerykanin w obawie przed jutrem chowa ile może do „skarpety”. Bogacze natomiast mają się dobrze. Centra handlowe trudniące się sprzedażą dóbr luksusowych przeżywają renesans, do tego stopnia, że zamiast przeceniać, niekiedy niebotycznie drogie produkty, to zwiększają marżę na oferowane dobra.
- Kiedy cena na designerskie pantofle wzrośnie z 800 na 860 USD, to nikt tego nie zauważy – mówi Kurt Salmon, strateg sprzedaży Saks.
Dobra luksusowe już 10 miesiąc z rzędu odnotowują wzrost sprzedaży w porównaniu z rokiem poprzednim. Sytuacja ma miejsce pomimo tego, że sprzedaż ogółem charakteryzuje się trendem spadkowym. W lipcu wzrost sprzedaży gadżetów luksusowych wzrósł o 11, 6 proc. i jest to największy miesięczny wzrost od ponad roku.
Należy zadać pytanie, co się zmieniło ?
Giełda, sprzedawcy, a także psychologia zakupów. Nawet gwałtowny spadek na giełdzie z zeszłego miesiąca, nie zmieni faktu, że Dow Jones poszedł do góry 80 proc. od marca 2009 r., kiedy zaliczył największy spadek.
Kupowanie drogich produktów jest z powrotem w  modzie, wśród tych, którzy mogą sobie na to pozwolić – czytam w „New York Times”
