Przygodę z branżą technologiczną rozpoczął w czasach, gdy informatyka dopiero zyskiwała popularność. Już w szkole średniej i na studiach interesował się biznesowym zastosowaniem nowych technologii.
– Swoją karierę w IT zacząłem od wnętrza komputera. Z wykształcenia jestem także elektronikiem, serwisowałem więc sprzęt, zanim usiadłem przy klawiaturze jako użytkownik. Przeszedłem przez administrację systemami, zarządzanie i ich projektowanie. Dzięki temu wszechstronnie patrzę na IT – mówi Marcin Jasiński, wiceprezes KBJ.
Po kilkunastu latach pracy z rozmaitymi technologiami postanowił zmienić kierunek ścieżki zawodowej. Zrezygnował z pozycji dyrektora sprzedaży i projektowania systemów informatycznych w jednej z polskich firm i przyjął stanowisko asystenta kierownika projektów w SAP Polska, by mieć styczność z największymi klientami i projektami w Polsce. Już na starcie zauważył, że to stosunkowo hermetyczne środowisko, a jego wcześniejsze doświadczenia zawodowe znacznie poszerzały perspektywę i wniosły dużą wartość.
– Chciałem się nauczyć czegoś nowego, a nie zawsze da się to zrobić, pozostając na wysokim stanowisku, więc podjąłem decyzję o przyjęciu mniej odpowiedzialnej roli. Cieszę się że dostałem taką szansę – mówi Marcin Jasiński.
To doświadczenie nauczyło go otwartości wobec osób, które chcą zmienić ścieżkę zawodową. Dzięki temu jako menedżer chętniej daje szansę ludziom gotowym na nowe wyzwania, nawet jeśli wymaga to rozpoczęcia pracy na niższym szczeblu.
Ludzie to emocje
Najważniejsze momenty w jego karierze to te, kiedy odkrywał, co naprawdę go napędza, ponieważ przez długi czas szukał obszaru, który dawałby mu satysfakcję i harmonię w pracy. Przełom nastąpił, gdy zrozumiał, że największą przyjemność czerpie nie z technologii, lecz z pracy z ludźmi.
– Zdałem sobie sprawę, że budowanie zespołów, tworzenie ich tożsamości i wspólnej energii daje mi najwięcej satysfakcji. Odkrycie w sobie lidera było punktem zwrotnym w mojej karierze – mówi Marcin Jasiński.
Z czasem wypracował własną filozofię przywództwa opartą na przekonaniu, że technologia, nawet najbardziej zaawansowana, nigdy nie zastąpi człowieka. Jego zdaniem emocje, empatia i relacje są najważniejsze w każdej branży, także w informatyce.
– Sam system nie wykona za nas całej pracy. Na końcu zawsze są ludzie i na szczęście będą. Nawet tak modna w ostatnim czasie sztuczna inteligencja nie potrafi wykrzesać emocji. A to emocje budują relacje i zespoły – mówi menedżer.
Według niego sukces zależy od tego, czy przywódca potrafi dostrzegać wartość w każdym członku zespołu.
– Jeżeli potrafimy znaleźć każdemu odpowiednie miejsce i dać mu przestrzeń do działania, zespół zaczyna funkcjonować jak dobrze zestrojony organizm – tłumaczy wiceprezes.
Taki sposób zarządzania przynosi wymierne efekty. Marcin Jasiński prowadzi zespoły, które rosną same, gdy tylko stworzy im odpowiednie warunki do rozwoju. Nie wierzy w sztywną hierarchię, lecz w przywództwo oparte na zaufaniu i współodpowiedzialności.
– Dobry lider nie tworzy hierarchii, tylko przestrzeń, w której inni mogą się rozwijać. Zawsze powtarzam: idź, zdecyduj, działaj, a jeśli coś pójdzie źle, to moja wina. Będziemy razem to naprawiać – mówi wiceprezes.
Wyzwanie się pojawia, gdy brakuje ludzi. Największym wyzwaniem jego branży nie jest technologia, lecz demografia. Liczba specjalistów SAP w Polsce wciąż nie nadąża za potrzebami rynku. W firmach partnerskich SAP sytuacja jest podobna, a ogromna fala migracji do nowej wersji systemu wymaga rąk do pracy.
– To, z czym się dziś mierzymy, to ciągły brak ludzi. Ale nie chodzi tylko o pieniądze. Ludzie szukają sensu, świetnych zespołów, ciekawych projektów. To one przyciągają, nie owocowe czwartki – tłumaczy Marcin Jasiński.
Muzyczna odskocznia
W 2014 r. był już od pięciu lat związany z SAP Polska i współpracował z menedżerami najwyższego szczebla. Zaczął jednak odczuwać brak kontaktu z ludźmi spoza świata biznesu.
– Nie jestem typowym zwierzęciem korporacyjnym. Potrzebowałem przestrzeni, w której mógłbym złapać dystans, obcować z kulturą i wrócić do swoich młodzieńczych pasji – wspomina Marcin Jasiński.
Inspiracją okazała się muzyka. W młodości jako słuchacz uczestniczył w próbach zespołu brata, które często odbywały się w ich domu. Choć sam nie grał na żadnym instrumencie, fascynowała go atmosfera prób, koncertów, energia publiczności i proces twórczy. Z tej pasji narodził się pomysł stworzenia miejsca, które łączyłoby ludzi przez sztukę i wspólne działania.
Tak powstała klubokawiarnia CK Pawilon w podbydgoskiej miejscowości – projekt realizowany z grupą młodych społeczników i lokalnych artystów. Na 350 m kw. na dwóch piętrach odbywały się koncerty, wystawy malarstwa i spotkania artystyczne. Było to miejsce, w którym lokalna społeczność mogła tworzyć i dzielić się pasją. Choć działało tylko przez rok, dla Marcina Jasińskiego było cenną lekcją i źródłem ogromnej satysfakcji.
– Zrobiłem to sercem, a nie biznesowym rozumem. Nie przeprowadziłem chłodnych analiz, nie zbadałem rynku, spełniając swoje marzenia, popełniłem jednocześnie szkolne błędy, których w pracy zawodowej już bym nie powtórzył – przyznaje menedżer.
Doświadczenie to utwierdziło go jednak w przekonaniu, że kultura i kontakt z ludźmi to przestrzeń, do której chce kiedyś wrócić.
– Marzy mi się miejsce, gdzie muzycy po prostu przychodzą, siadają, grają, śpiewają, improwizują. Takie jamy session, gdzie chodzi o wspólną energię, a nie o scenariusz – tłumaczy Marcin Jasiński.
Po zamknięciu klubokawiarni nie porzucił muzyki, choć pozostał jej wierny już wyłącznie jako słuchacz. Nadal stara się uczestniczyć w koncertach, szczególnie tych, które oferują muzykę graną na żywo. Najbliżej mu do klasycznego jazzu, ale lubi także stary polski rock.
Bieganie to czas na przemyślenia
W wolnym czasie Marcin Jasiński biega. Zaczął amatorsko w młodości i z czasem ten sport stał się stałym elementem jego życia.
– Na pewnym etapie życia wielu mężczyzn zaczyna nagle biegać maratony czy triatlony. U mnie intensywne bieganie zaczęło się od firmowego wyjazdu na bieg na orientację. Wciągnęło mnie to na dobre – wspomina Marcin Jasiński.
Od lat bierze udział w ultramaratonach i biegach na orientację. W 2023 r. ukończył 50-kilometrowy bieg Harpagan. Z czasem pokonywał coraz dłuższe trasy, głównie podczas imprezy Harpagan organizowanej przez pomorskie środowisko biegaczy. Dwukrotnie ukończył 100-kilometrowy dystans w limicie 24 godzin i kilka biegów górskich.
Bieganie to dla niego przede wszystkim sposób na zachowanie równowagi i wyciszenie. Nie ściga się już z innymi ani nie zbiera medali, lecz traktuje sport jako formę resetu i przestrzeń do refleksji. W jego opinii sport ma ogromne znaczenie także w życiu zawodowym. Uczy systematyczności, odporności psychicznej i pokory, a przy okazji daje przestrzeń do budowania relacji.
– W czasie długiego biegu można przemyśleć wiele spraw. Wysiłek fizyczny pozwala złapać dystans, a po takim dniu zupełnie inaczej podchodzi się do obowiązków zawodowych. Kiedy biegniesz 24 godziny przez las, masz czas, żeby pomyśleć. W głowie porządkuje się więcej niż w tygodniu w biurze – tłumaczy sportowiec.
Choć w ostatnich latach większość energii poświęca swoim dzieciom, nie porzuca planów powrotu do dawnego tempa. Chce znów wystartować w pełnym 100-kilometrowym Harpaganie. Realizację pomysłów związanych z muzyką, np. otwarcie kolejnego klubu, planuje dopiero, kiedy dzieci będą starsze.
– Dobry menedżer to taki, który może zniknąć, a firma dalej funkcjonuje. To znaczy, że zespół naprawdę działa jak dobrze zestrojony i zrównoważony mechanizm – mówi z uśmiechem.

