
„Puls Biznesu”: Prawie dokładnie 20 lat temu w Wałbrzychu ruszyła produkcja w nowej fabryce Toyoty. Jakie przesłanki zadecydowały, że Toyota wybrała wówczas Dolny Śląsk?
Dariusz Mikołajczak: Toyota słynie z tego, że podejmuje decyzje bardzo rozważnie, biorąc pod uwagę wiele różnych czynników. Szukając miejsca pod nowy europejski zakład, rozważała kilka lokalizacji. Stanęło na Polsce. Były brane pod uwagę również inne regiony naszego kraju. Wybrano Wałbrzych głównie ze względu na dostęp do wykwalifikowanej siły roboczej. Wałbrzych był miastem przemysłowym, gdzie był mocno rozwinięty przemysł górniczy. Lokalizacja zapewniała również dostęp do wysokiej klasy specjalistów i inżynierów ze względu na bliskość wrocławskich uczelni. Dolny Śląsk, jak na tamte czasy, był też całkiem nieźle skomunikowany z zachodnią czy z południową Europą.
Istotnym elementem była również przychylność lokalnych władz. Zawsze spotykaliśmy się z dużym zrozumieniem i pomocą z ich strony. Nastawienie lokalnych włodarzy zawsze jest ważne przy ściąganiu dużych inwestycji. Budując pierwszy zakład w Polsce, Toyota nie zakładała przecież, że to inwestycja tylko na kilka lat. Dlatego pomocna dłoń przy rozwiązywaniu różnych problemów jest bardzo istotna. Na szczęście przychylność władz się nie zmieniła. Konsekwencją tego była decyzja, już po dwóch latach, o inwestycji w drugą fabrykę — w Jelczu-Laskowicach, również na Dolnym Śląsku.
Jak zmieniły się zakłady w ciągu tych dwóch dekad?
Diametralnie. Zaczynaliśmy produkcję z jedną linią i zatrudnieniem na poziomie 350 osób. Przyznam, że nawet ja wówczas nie przypuszczałem, że osiągniemy tak dużą skalę inwestycji. 20 lat temu z naszej jedynej taśmy w jedynym zakładzie zjeżdżał tylko jeden element — pięciobiegowa, manualna skrzynia biegów do modelu Yaris. Jeśli chodzi o nasze wyniki jakościowe czy kosztowe, to dziś jesteśmy na porównywalnym poziomie z fabrykami w Japonii. Udowodniliśmy przez te 20 lat koncernowi, że dobrze zainwestował pieniądze. Można powiedzieć, że z małej fabryczki produkującej skrzynie manualne staliśmy się centrum produkcyjnym Toyoty w Europie.
I pierwszą, poza Japonią, fabryką, w której Toyota zdecydowała się produkować napęd hybrydowy...
Tak, ta decyzja koncernu była dla nas nobilitacją i jednocześnie potwierdzeniem naszych wysokich kompetencji. Jesteśmy obecnie europejskim centrum produkcji napędów hybrydowych Toyoty i jednym z największych tego typu zakładów na świecie. W dwóch zakładach mamy 9 linii produkcyjnych, zatrudniamy około 3,3 tys. Łączny poziom inwestycji Toyoty w Polsce sięgnął już 1,5 mld EUR, a możliwości produkcyjne to nawet 1,8 mln podzespołów rocznie. Jesteśmy jedną z najbardziej skomplikowanych operacyjnie i technologicznie fabryk, dlatego że produkujemy i silniki, i napędy hybrydowe, i manualne skrzynie biegów. Mamy u siebie również kuźnię. Pod dachami naszych fabryk odbywają się procesy kucia czy spiekania. Mamy też odlewnię. Większość procesów, które są potrzebne do produkcji silników czy napędów hybrydowych mamy u siebie. Nie mówiąc już o ostatnich nowych inwestycjach, które zapewniły nam produkcję silników elektrycznych do napędów hybrydowych.
Macie też centrum badań i rozwoju, co sytuuje fabrykę w elicie zakładów Toyoty na świecie?
Tak, to był też mój osobisty cel, aby w polskich zakładach znalazło się takie centrum. Walczyliśmy o to naprawdę długo. Ostatecznie wpisaliśmy się w globalną sieć testów i badań. Wykonujemy je nie tylko na swoje potrzeby, ale również dla innych zakładów. Musieliśmy wejść na wyższy poziom. Do takiego działania potrzebne są inne umiejętności. Nie chodzi już tylko o przeprowadzenie badań, ale również o interpretację wyników. Robimy testy napędów hybrydowych czy też silników spalinowych. Podsumowujemy wyniki, interpretujemy je i naszą gotową interpretację wysyłamy do siedziby w Japonii z już konkretnymi propozycjami ewentualnych usprawnień.
Jaka przyszłość czeka polskie zakłady Toyoty?
Jeżeli o samochody Toyoty, to napęd hybrydowy jeszcze przez następnych kilka, może nawet kilkanaście lat będzie dominującym napędem. W ciągu czterech lat, nakładem 1 mld zł, wdrożyliśmy w Polsce aż sześć projektów związanych z z produkcją napędów hybrydowych, dlatego teraz spokojnie patrzymy w przyszłość. Oczywiście dalej się rozwijamy. Jesteśmy na etapie instalacji następnych linii silników elektrycznych do napędów hybrydowych. Przyglądamy się oczywiście także elektromobilności i będziemy nadal się rozwijać w kierunku samochodów zeroemisyjnych. Tempo rozwoju będzie zależało od tego, jak szybko będzie rósł rybek. Na razie kładziemy mocny nacisk na napęd hybrydowy.
Jak władze koncernu oceniają inwestycję w Polsce?
Często rozmawiam z przedstawicielami Toyoty w Japonii czy w naszej centrali w Brukseli i sądzę, że są zadowoleni z tej decyzji. Potwierdzeniem tego są kolejne inwestycje, na jakie się decydowali — zaczynając od małej fabryczki, a kończąc na ogromnych dwóch zakładach. To świadczy o tym, że wzbudzamy duże zaufanie. Japończycy, ale też nasi właściciele z Brukseli pokładają w nas naprawdę duże nadzieje. Mają ogromne zaufanie do naszej kadry oraz tego, co robimy. Myślę, że postrzegają tę decyzję jako dobrą i dlatego spokojnie patrzę w przyszłość.
Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcast, Podcast Addict lub Twojej ulubionej aplikacji
Dziś: „Polski przemysł motoryzacyjny”
goście: Jakub Faryś — Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, Dariusz Mikołajczak — Toyota Motor Manufacturing Poland, Tomasz Szpikowski — Bergman Engineering, Paweł Gos — Exact Systems

