Dokąd (nie) uciekać przed bańką

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2020-08-09 22:00

Amerykański rynek akcji zmierza w stronę bańki, jednak tańsze akcje z innych regionów świata wcale nie muszą okazać się dobrym schronieniem

Z tego artykułu dowiesz się:
  • Czy oczekiwania inwestorów wobec  amerykańskich spółek technologicznych są uzasadnione
  • Czy warto uczestniczyć w tworzeniu technobańki...
  • ...a może poszukać okazji w innych regionach  świata

Trwająca na amerykańskim rynku akcji hossa to w coraz większym stopniu efekt zwyżek spółek technologicznych. Kapitalizacja spółek z tzw. wspaniałej piątki, czyli Amazona, Apple’a, Google’a, Microsoftu i Facebooka powiększyła się od 2013 r. prawie szcześciokrotnie, osiągając jedną czwartą łącznej kapitalizacji wszystkich emitentów z indeksu S&P500.Zdaniem Andrei Cicione, szefa strategii firmy analitycznej TS Lombard, ich tak dobre zachowanie w obecnym cyklu jest w pewnej mierze uzasadnione.

„Wspaniała piątka, podobnie jak wielu innych przedstawicieli branży technologicznej, zwiększa swój udział w łącznych zyskach amerykańskiego sektora przedsiębiorstw. Choć stoi za tym przekonująca opowieść, to nie znaczy to, że te spółki opłaca się kupować za każdą cenę” — zauważa specjalista w raporcie z 4 sierpnia.

Bez precedensu

Dużo lepsze zachowanie spółek technologicznych na tle innych sektorów nie tylko przekłada się na to, że amerykański rynek akcji górował w ostatnich latach nad innymi pod względem stóp zwrotu. Skutkiem jest także lepsze zachowanie tzw. spółek wzrostowych na tle tzw. spółek value, czyli niżej wycenianych przedstawicieli sektorów o słabszych perspektywach rozwoju.

„Przewaga spółek wzrostowych nad value osiągnęła bezprecedensową skalę” — przyznaje autor raportu, wskazując, że dysproporcja w stopach zwrotu z amerykańskich subindeksów Russell grupujących obie grupy spółek jest obecnie większa niż w czasie bańki internetowej końca lat 90.

Po tym jak związany z pandemią COVID-19 kryzys zadał ciężki cios wynikom spółek, większość prognoz zakłada ich dynamiczne odbicie w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Andrea Cicione zastanawia się jednak, czy te założenia są realistyczne. Przed połową przyszłego roku oczekiwany przez analityków zysk na akcję spółek z indeksu S&P500 ma nie tylko wrócić do poziomu sprzed kryzysu, ale wejść ponownie na wzrostową ścieżkę wytyczoną przed kryzysem.

„Te prognozy wydają się zakładać, że w międzyczasie nic się nie stało. Chociaż nie można powiedzieć, że taki scenariusz jest wykluczony, to jednak z pewnością istnieje duże ryzyko mniej optymistycznego obrotu spraw” — ostrzega specjalista.

Bańka na horyzoncie

Nie dość, że prognozy są wyjątkowo optymistyczne, to jeszcze inwestorzy handlują tymi przyszłymi oczekiwanymi zyskami przy niespotykanie wysokich mnożnikach (chodzi o wskaźnik cen do oczekiwanych zysków). Po części jest to uzasadnione rekordowo niskim kosztem zaciągania długu — przyczynia się do tego nadzwyczajne łagodzenie polityki przez Fed. Jednak w przeciwieństwie do czasów bańki internetowej obecnie większość spółek może pochwalić się pokaźnymi zyskami (wówczas wiele nie miało nawet przychodów).

Sama „wspaniała piątka” skupia jedne z najbardziej zyskownych spółek na świecie. Ich gabaryty ograniczająmożliwości dalszego wzrostu, a to argument za niższymi, a nie wyższymi wycenami niż poprzednio, zauważa Andrea Cicione. Samo to nie musi być jeszcze wprawdzie zapowiedzią załamania. Indeks S&P500 notował najwyższe stopy zwrotu, kiedy wyceny spółek były niskie. Co ciekawe, przynosił ponadprzeciętne zyski także wtedy, kiedy wyceny były najwyższe.

„Choć jest to sprzeczne z intuicją, wszystko staje się jasne, gdy zauważymy, że tak wysokie wyceny były notowane w czasie bańki internetowej. Wówczas akcje były drogie, ale nadal drożały, aż do momentu pęknięcia bańki” — opisuje strateg.

To stawia inwestorów przed fundamentalnym dylematem — uczestniczyć w tworzeniu się bańki czy się wycofać? Z jednej strony pozostawanie z boku może niekorzystnie odbić się na średnioterminowych stopach zwrotu. Z drugiej strony inwestowanie mimo świadomości rozwijania się bańki wiąże się z dużym ryzykiem — bańka może zacząć pękać, nim w całości się rozwinie. W tej sytuacji specjaliści TS Lombard przyjęli kompromisowe rozwiązanie.

„W lipcu ograniczyliśmy przeważanie amerykańskiego rynku akcji do zaledwie 1 pkt proc.” — czytamy w raporcie.

Z ogromną zmiennością

Zmniejszenie ekspozycji na amerykańskie akcje wcale nie musi jednak oznaczać zwiększenia ekspozycji na rynki z innych regionów świata. Wszystko dlatego, że większość z nich wydaje się trwale niezdolna do generowania satysfakcjonujących stóp zwrotu. O ile od 1990 r. amerykańskie akcje przynosiły w ujęciu dolarowym i po uwzględnieniu dywidend zyski zbliżające się do 10 proc. rocznie, o tyle dla pozostałych rynków dojrzałych średnia była o połowę niższa.

„Akcje z rynków dojrzałych spoza USA upodobniły się do obligacji, tyle że charakteryzujących się ogromną zmiennością” — zauważa Andrea Cicione.

Przy obserwowanym w ostatnich 30 latach ogromnym spadku rentowności obligacji rządów tylko nieliczne rynki akcji przyniosły stopy zwrotu wyższe od papierów dłużnych. Udało się to akcjom szwajcarskim, z niektórych rynków wschodzących, a niewiele zabrakło australijskim. Okazuje się, że w ostatnich 10 latach pod względem relacji zysku do ryzyka nawet amerykańskie akcje nie okazały się najkorzystniejszą inwestycją wśród wszystkich klas aktywów. Przyniosły najwyższą stopę zwrotu, ale przy najwyższej zmienności. Po korekcie o ponoszone ryzyko wyraźnie lepiej spisały się obligacje spółek o ratingach inwestycyjnych.

„Tylko niewiele gorzej od amerykańskich akcji wypadły obligacje rządu w Waszyngtonie. Co do akcji spoza USA, to należy wręcz sobie zadać pytanie, czy inwestycje przynoszące po korekcie o ryzyko stale niższe stopy zwrotu od innych można w ogóle nazwać klasą aktywów” — komentuje szef strategii TS Lombard.

Jak zainwestować w akcje amerykańskie?

W spółki z giełdy nowojorskiej można zainwestować za pośrednictwem otwartych funduszy prowadzonych przez krajowe TFI, funduszy ETF Lyxor czy chociażby certyfikatów strukturyzowanych banku Raiffeisen. W biurach maklerskich oferujących dostęp do rynków zagranicznych dostępna jest większa paleta funduszy ETF oraz same akcje spółek. Niektóre banki oferują lokaty strukturyzowane, a brokerzy foreksowi — kontrakty CFD oparte na akcjach amerykańskich spółek.