Ostatnie dni zdecydowanie nie należą do udanych dla amerykańskiej waluty. Nie inaczej było podczas sesji w środę, a dolar tracił przede wszystkim w reakcji na rozczarowujące dane z gospodarki amerykańskiej. Mocno rozczarowały dane o inflacji cen producentów, a gorsze od oczekiwań były także dane o sprzedaży detalicznej. Choć nie są to decydujące wskaźniki gospodarcze, to pokazują one negatywny trend, utrzymujący się już od kilku miesięcy. Gospodarka USA wyraźnie złapała zadyszkę, a w takich warunkach podwyżka stóp procentowych może się oddalić, co dyskontuje właśnie kurs dolara.
Na drugim biegunie w środę znalazł się funt brytyjski, który jest drugą walutą, która może liczyć na podwyżki stóp procentowych w przewidywalnym czasie. Zgodnie z opublikowanymi wczoraj danymi stopa bezrobocia na Wyspach Brytyjskich spadła do poziomu 5,4 proc., nienotowanego od 2008 r. W reakcji na dane ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii kurs GBP/USD rósł o ponad 1 proc. Złoty tradycyjnie porusza się w rytm wydarzeń globalnych, co oznacza, że za dolara płaciliśmy w środę poniżej 3,70 zł, natomiast kurs GBP/ PLN przekroczył 5,71 zł. Złoty zyskuje ostatnio nieco mniej niż pozostałe waluty rynków wschodzących, ale z drugiej strony wcześniej notował mniejsze straty. Stabilność naszej waluty na tle takich krajów jak Turcja czy Rosja jest zauważalna i może cieszyć. Czwartkowa sesja ponownie zostanie zdominowana przez dane gospodarcze ze Stanów Zjednoczonych, ale tym razem czeka nas odczyt wagi ciężkiej — inflacja CPI za wrzesień. Wskaźnik cen cały czas rozczarowuje i pozostaje jednym z głównych czynników odsuwających podwyżkę stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Oprócz inflacji poznamy także tygodniowe dane z rynku pracy, indeksy Fedu z Filadelfii i Nowego Jorku, oraz będziemy mieć okazję wysłuchać wystąpień Jamesa Bullarda i Williama Dudleya z Komitetu Otwartego Rynku. © Ⓟ