Zainteresowanie inwestorów indywidualnych spowodowało wysyp pierwszych ofert publicznych amerykańskich spółek o niskiej kapitalizacji.
W marcu 80 proc. transakcji na rynku pierwotnym akcji dotyczyły ofert spółek o wartości nie przekraczającej 50 mln USD, wynika z danych agencji Bloomberg (dane nie uwzględniają SPAC, czyli spółek, które pozyskują kapitał, żeby przejąć lub połączyć się z już notowanymi spółkami). Oferty te przyciągnęły przede wszystkim drobnych inwestorów, a nie instytucje. Np. 40 proc. kapitału zebranego przez Mangoceuticals we wtorkowej emisji akcji pochodziło z kieszeni indywidualnych kupujących. W dużych ofertach instytucje obejmują zwykle co najmniej 90 proc. puli.
Przykład Mangoceuticals nie jest odosobniony. Jak podaje agencja Bloomberg, od upadku banku Silicon Valley cztery inne małe spółki z sukcesem przeprowadziły pierwszą emisję, w głównej mierze dzięki zaangażowaniu inwestorów indywidualnych. Zaskakujące jest to, że mimo warunków niesprzyjających ryzykownym aktywom, zainteresowanie IPO jest bardzo duże, szczególnie w przypadku mniejszych podmiotów.
Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do tego co wydarzyło się m.in. w 2021 r., kiedy jeden z banków zdrożał 20-krotnie po kilku godzinach notowań, obecnie pierwsze emisje akcji nie gwarantują dużej przebitki w debiucie. Tegoroczne IPO są średnio 7,4 proc. na minusie po pierwszym dniu notowań. Run inwestorów indywidualnych nie jest spowodowany modą lub zmową, jak w przypadku spółek memowych.
- To bardziej wyrafinowani inwestorzy, którzy widzieli, co działo się z rynkiem w ubiegłym roku i liczą, że uda im się skupić akcje ciekawych spółek stosunkowo wcześnie, póki wyceny są na rozsądnym poziomie - mówi David James, dyrektor zarządzający w Coastal Bridge Advisors.
Jako że pierwsze emisje są uznawane za bardziej ryzykowne od tradycyjnych inwestycji, specjaliści cytowani przez agencję Bloomberg uważają, że zainteresowanie inwestorów indywidualnych może być znakiem poprawiającej się sytuacji finansowej konsumentów. To kolejny czynnik istotny dla tych, którzy próbuję przewidzieć, czy nastąpi recesja.
- Gdyby rzeczywiście ludzie chowali się po domach w obawie przed spowolnieniem gospodarczym, to raczej nie byliby zainteresowani pierwszymi emisjami publicznymi spółek o małej kapitalizacji - mówi Jay Ritter, profesor finansów na Uniwersytecie Florydy.
Podpis: MIK, Bloomberg