Przy budowie portfela inwestycyjnego nie da się uniknąć pytania o ryzyko. Tolerancja na zmienność wartości portfela z czasem się zmienia, tak jak nasze potrzeby.
- Przed rozpoczęciem budowy portfela trzeba sobie zadać trzy fundamentalne pytania: na ile ryzyka mogę sobie pozwolić, jaką mam tolerancję na ryzyko i czy muszę je podejmować – mówi Jarosław Przybył, prezes finansowego think tanku Investhink oraz dyrektor działu doradztwa i funduszy w Alior Banku podczas panelu Warsaw Passive Investment Conference.
Ekspert swoje uwagi kieruje przede wszystkim do inwestorów długoterminowych, stosujących strategię „kup i trzymaj”.
Dodaje, że w ocenie apetytu na ryzyko punktem wyjścia jest określenie horyzontu inwestycyjnego. Im dłuższy, tym na większą tolerancję ryzyka powinniśmy sobie pozwolić.
- Jeżeli posiadamy dużo akcji, wahania wartości będą znaczące. Na bazie danych z ostatnich 50 lat portfel składający się w całości z akcji przechodził kilka okresów, kiedy trzeba było pięciu-siedmiu lat, aby wrócić do wartości wyjściowej – dodaje Jarosław Przybył.
Udział akcji (w proc.) | Horyzont minimalny (w latach) | Horyzont optymalny (w latach) |
100 | 7 | 10+ |
80 | 6 | 10+ |
60 | 5 | 8 |
40 | 3 | 5 |
20 | 3 | 5 |
Większa ekspozycja na akcje spółek nie gwarantuje jednak zysków w długim terminie – wystarczy popatrzeć na przykład indeksów japońskich, które po pęknięciu bańki w latach 80. XX wieku odrobiły straty dopiero po trzydziestu latach, przypomina Jarosław Przybył.
- Rodzimy WIG również długo czekał na moment wybicia – szczyty z 2007 r. zostały pokonane dopiero w zeszłym roku – dodaje ekspert.
W ocenie tolerancji ryzyka czynnikiem decydującym powinna być stabilność zatrudnienia i przychodu – jeżeli nasza praca gwarantuje nam regularne wpływy na kontro, to możemy sobie pozwolić na większe ryzyko.
- Jako przykład często podaję lekarza i przedsiębiorcę. Ten pierwszy zawsze będzie miał szeroką bazę klientów i dzięki temu przewidywalne przychody – cokolwiek by się działo, ludzie zawsze będą musieli chodzić do lekarza. W wypadku przedsiębiorców sytuacja nie jest tak przewidywalna, szczególnie tych, których działalność jest powiązana z cyklami koniunkturalnymi – są lata dobre, są też chude – mówi Jarosław Przybył.
Zaznacza, że zdolność ponoszenia ryzyka nie jest stała w czasie.
- Z wiekiem nasze potrzeby się zmieniają. Utrzymanie majątku a jego budowanie to są dwie różne sprawy – każda wymaga innej strategii – dodaje Jarosław Przybył.
Specjalista zwraca uwagę, że aby osiągnąć wysokie stopy zwrotu, podjęcie większego ryzyka jest nieuniknione. Ekspert, na bazie symulacji Monte Carlo, pokazuje, że jeśli inwestor odkłada 2 tys. zł miesięcznie (kwota indeksowana inflacją) przez 25 lat (co oznacza 600 tys. wkładu realnego) i korzysta głównie z IKE/IKZE lub tanich funduszy pasywnych, to aby osiągnąć 1 mln zł w portfelu powinien mieć co najmniej 60 proc. akcji. Czysto obligacyjny portfel ma tylko 10 proc. szansy na osiągnięcie okrągłej bariery wartości.
- W takiej sytuacji występuje konflikt między potrzebą a zdolnością podejmowania ryzyka, którą inwestor będzie musiał rozwiązać samodzielnie – mówi Jarosław Przybył.