Duża korekta po dużych wzrostach

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2024-01-18 20:00

WIG20 w trzy tygodnie stracił to, co zyskał we wcześniejszych sześciu tygodniach. Choć trend narzucają czynniki globalne, to do skali przeceny mogły się przyczynić także kwestie lokalne.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • jakie globalne czynniki popsuły nastroje na rynkach,
  • dlaczego w Polsce skala spadku jest większa,
  • kiedy można spodziewać się odbicia.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Mimo czwartkowego odreagowania na warszawskim parkiecie WIG20 znajduje się poniżej 2200 pkt., choć pod koniec grudnia notował nawet 2380. W rezultacie indeks blue chipów znalazł się na poziomie niewidzianym od I połowy listopada.

- W średnim horyzoncie rynek nie wygląda najlepiej. W środę WIG20 zamknął się poniżej przełamanego średnioterminowego oporu na poziomie szczytu z połowy ubiegłego roku, a na wykresie zdecydowanie przeważają w ostatnim czasie długie czarne świece. Bez dwóch zdań to podaż w tej chwili rozdaje karty i na razie nie widzę sygnałów odwrócenia tendencji – mówi Przemysław Smoliński, analityk DM PKO BP.

Taka zniżka jednak jest uzasadniona, biorąc pod uwagę, jak długo trwała powyborcza hossa. WIG20 w trzy miesiące zyskał 400 pkt.

- WIG20 pod koniec ubiegłego roku doszedł do górnego ograniczenia długoterminowego kanału wzrostowego, po czym odbił się od niego, rozpoczynając korektę. Wydaje się, że optymizm związany z wyborami nieco przesłonił dość wyraźne wskazówki, sugerujące możliwość realizacji zysków przez inwestorów. Na razie jednak nie mówimy tu o zmianie długoterminowej tendencji na spadkową, lecz o silniejszej średnioterminowej korekcie, po której jak najbardziej może powrócić trend wzrostowy – mówi Przemysław Smoliński.

Świat zwątpił w odrodzenie

Wiele wskazuje na to, że to wycofywanie się inwestorów zagranicznych stoi za tak dużą przeceną na GPW. Złoty znacznie się osłabił – kurs dolara wzrósł z 3,90 do 4,05 zł, a euro z 4,34 do 4,40 zł.

- Indeks dolara, który pokazuje jego siłę względem głównych walut światowych, bardzo wyraźnie opuścił kanał trendu spadkowego. Podobnie jest z EUR/USD. Powód? Wiele wypowiedzi ludzi z Fedu wskazuje, że dotychczasowe oczekiwania rynkowe, dotyczące rozpoczęcia obniżki stóp procentowych już w marcu, są przesadzone, o czym ostrzegaliśmy od dawna – mówi Piotr Kuczyński, analityk Xeliona.

Tradycyjnie umocnienie dolara nie sprzyja walutom i rynkom akcji rynków wschodzących. W tym przypadku jednak Polska oberwała wyjątkowo mocno.

- Nie ulega wątpliwości, że 8,5 proc. spadku WIG20 to sporo względem 1,5 proc. spadku S&P 500, ale na razie jest to korekta w bardzo szerokim, ale jednak kanale trendu wzrostowego, który rozpoczął się w październiku 2022 r. – mówi Piotr Kuczyński.

- Pod koniec roku część rynków weszła w korektę tej euforii po pojawieniu się słabszych danych z Chin. W Polsce przełożyło się to m.in. na słabszy sentyment do KGHM. Ostatnie dane z USA są niejednoznaczne. Wcześniej byliśmy jednym z mocniejszych rynków, jak nie najmocniejszym na świecie, nie powinno więc dziwić, że przyszła słabość. Z drugiej strony węgierski BUX zachowuje się mocno, a u nas jest dość mocna korekta. Może to wynikać z płynności lub czynników krajowych – mówi Sobiesław Kozłowski, analityk Noble Securities.

W Chinach wzrost PKB w 2023 r. wyniósł 5,2 proc. zgodnie z oczekiwaniami, ale spadek cen nieruchomości o 8,5 proc. okazał się największy od 9 lat. To przestraszyło inwestorów i spowodowało 4-procentowy spadek Hang Seng w ciągu jednego dnia.

Polska nie pomaga

Tymczasem w Polsce mimo zapowiadanego ożywienia konsumpcji, na razie dane nie zachwycają. Wśród spadkowych spółek oprócz KGHM brylował także CD Projekt, a jedynym blue chipem, który wyszedł na plus w tym roku, jest Orange.

- Z jednej strony inwestorzy mogą realizować zyski na bankach, z drugiej mogą być zaskoczeni słabszą sprzedażą porównywalną Biedronki, która rykoszetem uderzyła w Dino. Kilkunastoprocentowe spadki sugerują, że inwestorzy zagraniczni dynamicznie działają przy schładzaniu euforycznych nastrojów – mówi Sobiesław Kozłowski.

Niewykluczone także, że polityczne zamieszanie w Polsce może mącić w głowach inwestorów zagranicznych. Sugerować to może wzrost rentowności 10-letnich obligacji, który sięgnął w ostatnich dniach 20 pkt. baz.

- Krajowe otoczenie polityczne pokazuje, że proces zmian będzie bardziej burzliwy, co też może zachęcać część inwestorów do realizacji zysków lub uwzględnienia tego w swoim podejściu do rynku – mówi Sobiesław Kozłowski.

- Duża skala spadku WIG20 wynika przede wszystkim z silnego powyborczego wzrostu na polskiej giełdzie. Niestety mogą częściowo na to wpływać także nastroje polityczne, co widać po notowaniach złotego i rentownościach obligacji. Wpływ polityki nie jest olbrzymi, ale gdy inwestorzy zagraniczni czytają na Bloombergu, że zawirowania polityczne mogą utrudnić sięgnięcie po KPO, to tak się może dziać – mówi Piotr Kuczyński.

Korekta może sięgnąć daleko

Czwartkowe odreagowanie to na razie za mało, aby mówić o wyjściu z korekty spadkowej.

- O zakończeniu spadków i powrocie wcześniejszych wzrostów najwcześniej można by było mówić dopiero po wyjściu indeksu powyżej lokalnego maksimum z połowy ubiegłego tygodnia. Do tego jednak na razie jest dość daleko – mówi Przemysław Smoliński.

To oznaczałoby, że WIG20 musiałby zbliżyć się do 2300 pkt. Bardziej prawdopodobne jednak, że odwrócenie trendu nastąpi po dalszych spadkach.

- WIG20 zmierza obecnie w kierunku dolnego ograniczenia długoterminowego kanału wzrostowego, które znajduje się w okolicach 2000 pkt. Minimalny poziom docelowy spadków widzę już jednak w okolicach 2150 pkt., a kolejną barierą są okolice 2065 pkt. Można powiedzieć, że dolne ograniczenie kanału to kluczowe wsparcie dla rozwoju sytuacji w długim terminie. Dopóki indeks pozostaje powyżej niego, cały czas można liczyć na powrót trendu wzrostowego. Jego przełamanie oznaczałoby jednak zmianę długoterminowej tendencji na spadkową – mówi Przemysław Smoliński.

- Dopóki nie pokażą się lepsze dane z rynków wschodzących czy z Polski, które zanegowałyby ten sentyment, trend będzie trwał. Dojrzewa on do jakiejś korekty, ale na razie nie widać przesilenia. Należy obserwować kontrakty terminowe – w negatywnym scenariuszu takie nastroje mogą potrwać do 15 marca, gdy następuje ich wygasanie. Przesilenie może jednak przyjść wcześniej i dać szansę na lepsze zachowanie rynku w I kwartale. My zakładamy, że I połowa roku zamknie się w okolicach zera, natomiast szanse na większe wzrosty w segmencie dużych spółek i jeszcze większe w przypadku małych i średnich będą w II półroczu – mówi Sobiesław Kozłowski.