GZE nie wykona postanowienia URE w sprawie dostaw do huty. Zapowiada zażalenie na egzekucję, która może rozpocząć się jutro.
Wojewoda śląski spodziewa się, że dziś otrzyma od prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) tytuł egzekucyjny dotyczący postanowienia regulatora z października 2001 r. w sporze między Górnośląskim Zakładem Elektroenergetycznym (GZE) a Hutą Łaziska (HŁ). Postanowienie mówi, iż do czasu rozstrzygnięcia sporu (dotyczącego cen i wzajemnych rozliczeń) GZE ma dostarczać hucie prąd na warunkach z umowy z lipca 2001 r. Sądy uznały, że postanowienie — o którym URE i GZE sądziły, że zostało uchylone lub już wykonane — nadal obowiązuje. W związku z tym prezes URE przed tygodniem wezwał dystrybutora do jego wykonania. Termin upływa dzisiaj.
„Paragraf 22”
Problem w tym, że umowa z 2001 r. przewidywała sprzedaż energii dla huty po 67 zł za MWh. Jak podkreśla GZE, już wtedy ta cena była preferencyjna, bo HŁ kupowała energię produkowaną z dotowanego „węgla eksportowego”. Dziś jest zupełnie nierealna.
— W piątek zwróciliśmy się do regulatora z formalną prośbą o wykładnię. Chcemy się dowiedzieć, jak prezes URE wyobraża sobie realizację postanowienia w świetle zmiany warunków ekonomicznych (nie ma już porozumienia między kopalniami a elektrowniami, nie istnieje więc możliwość produkcji taniej energii z „węgla eksportowego”) oraz wpisanego w naszą taryfę zakazu sprzedaży energii odbiorcom taryfowym z tej samej grupy na różnych waunkach. To „Paragraf 22” — mówi dyrektor Piotr Kędzierski z Vattenfall Poland, inwestora strategicznego w GZE.
Zdaniem GZE, w grupie taryfowej, w której znalazłaby się HŁ, średnia cena prądu wynosi obecnie 129 zł za MWh. Dystrybutor nie zamierza zrealizować postanowienia regulatora. Uważa je za bezprzedmiotowe. Skarży się na bierność prezesa URE.
— W takiej sprawie prezes URE może wystąpić w roli arbitra albo się przed tym uchylić — mówi Piotr Kędzierski.
Wygląda na to, że wybrał tę drugą możliwość
Urzędowa sztafeta
Prezes URE z pewnością nie czuje się w tym konflikcie zbyt komfortowo. Unika komentarzy. Zaznacza tylko, że nie identyfikuje się z ostatnim wyrokiem sądu apelacyjnego, który — jego zdaniem — został wydany w oderwaniu od realiów ekonomicznych. Jak doniosła prasa lokalna, w pierwszych dniach lutego regulator podobno skarżył się premierowi, że w sprawie sporu między hutą a GZE wywierane są na niego naciski. Mówi o nich też GZE.
— Członkowie zarządu GZE odbierali telefony z kręgów politycznych, ale nie parlamentarnych. Odbyli spotkania w ministerstwie skarbu i gospodarki, ale wszyscy odsyłali ich do URE — twierdzi Piotr Kędzierski.
Wszystko wskazuje na to, że URE przekaże pałeczkę wojewodzie śląskiemu, który jeszcze niedawno próbował mediować w sporze. Teraz przypadnie mu rola egzekutora.
— Formalnie ta sprawa na razie dla nas nie istnieje. Liczymy się jednak z tym, że w poniedziałek otrzymamy tytuł egzekucyjny. Jeśli URE nie wskaże środków egzekucyjnych, jakie mamy zastosować, będziemy kierować się ustawą, która mówi, że powinny one być najmniej dotkliwe dla dłużnika — mówi Krzysztof Mejer, rzecznik wojewody śląskiego.
W grę wchodzi m.in. grzywna 100 tys. zł, która ma przymusić dłużnika — w tym wypadku GZE — do realizacji postanowienia.
Niezależnie od dotkliwości środków przymusu, GZE zamierza złożyć zażalenie na egzekucję.
— Zamierzamy zastosować wszystkie możliwe drogi odwoławcze, m.in. złożyć wniosek o kasację wyroku. W razie potrzeby będziemy szukać pomocy w instytucjach unijnych. Problem w tym, że to wymaga czasu — mówi Piotr Kędzierski.
Tymczasem huta nie ma umowy na dostawę energii, bo po korzystnym dla niej wyroku sądu apelacyjnego nie przedłużyła kontraktu z PAK, który był jej ostatnim dostawcą. Od GZE domaga się nie tylko wznowienia dostaw energii na dawnych warunkach, ale też odszkodowania za ponad trzyletnią w nich przerwę. Szkody szacuje na 156 mln zł.