Gospodarki naszego regionu rozkwitły. Może nie rosną jeszcze w tempie swojego długookresowego potencjału, ale wychodzą z sideł stagnacji. Cykl koniunktury w ostatnich kwartałach przypomina albo kształt odwróconej litery „L” (np. Czechy, Litwa, Estonia) – gdzie mamy mocne odbicie po okresie bez wzrostu, albo kształt litery „V”, czyli umiarkowane, ale stabilne ożywienie (np. Rumunia, Słowenia, Węgry).
Mniejsze dysproporcje
Co ważne, w cykl ożywienia weszły wreszcie państwa bałtyckie, którym przez ostatnie lata ewidentnie ciążyły skutki wojny w Ukrainie. W trzecim kwartale br. realny PKB w Estonii wzrósł o 0,9 proc. r/r, co stanowi najwyższą dynamikę od ponad trzech lat. Przyspiesza też gospodarka Litwy, natomiast Łotwa notuje trwały i umiarkowanie wysoki wzrost.
Słowem: do regionu zawitał powiew lata. Dawno sytuacja nie była tak dobra, biorąc pod uwagę wyniki w całej Europie Środkowo-Wschodniej.
Polska dalej wyróżnia się na plus (trwałość i tempo wzrostu imponują), ale dysproporcje w regionie nie są już tak duże.
W niektórych krajach presja cenowa dusi popyt
Niemniej czynnikiem, który wciąż daje się we znaki wielu gospodarkom, jest podwyższona presja cenowa. Na Węgrzech, w Estonii, na Słowacji czy w Rumunii – czyli wszędzie tam, gdzie dynamika PKB jest niższa niż średnia w regionie – inflacja bazowa pozostaje relatywnie wysoka. Przykładowo, na Węgrzech wynosi ona 5,6 proc. r/r, podczas gdy tempo wzrostu to zaledwie 0,6 proc. Presja inflacyjna dławi realne dochody ludności i blokuje popyt konsumpcyjny. Dlatego tak istotne jest ustabilizowanie cen. W średnim i długim okresie im niższa inflacja, tym wyższy wzrost gospodarczy, co dobrze widać na przykładzie Polski w ostatniej dekadzie.
Ponadto niższa inflacja nie tylko wspiera realne dochody, ale daje też bankowi centralnemu przestrzeń do obniżenia kosztu pieniądza.
Zakupy nakręcają koniunkturę
Obecne ożywienie napędzane jest w dużym stopniu popytem krajowym. Weźmy Czechy: gospodarka tego kraju wyraźnie przyspieszyła po dwóch latach słabego wzrostu (średnio 0,6 proc. r/r). Głównym motorem napędowym poprawy koniunktury jest właśnie popyt gospodarstw domowych. Po głębokiej recesji konsumenckiej wydatki gospodarstw domowych w trzecim kwartale wzrosły o 3,0 proc. r/r. Wystarczy spojrzeć na trend w wolumenie sprzedaży detalicznej w czeskiej gospodarce: mamy trwały cykl wzrostu, choć konsumpcja wciąż jest minimalnie poniżej poziomu z początku 2022 r. Niewykluczone, że poprawa nastrojów jest też pochodną stopniowego ożywienia w europejskiej branży motoryzacyjnej, z którą nasi południowi sąsiedzi są silnie powiązani.
Po latach nakładających się szoków popytowych (wzrost realnych stóp) i podażowych (echa wojny, szok cen energii i żywności), sytuacja w regionie w końcu zaczyna się normować, co przekłada się na lepszą koniunkturę. Teraz otwarte pozostaje pytanie, czy to ożywienie będzie miało charakter trwały, czy jedynie cykliczny. Wiele wskazuje na to, że obecny wzrost ma komponent nadrabiania zaległości – po pandemii i kryzysie energetycznym gospodarki odblokowały tłumiony wcześniej popyt.
Do pełni szczęścia brakuje teraz tylko wyraźnego odrodzenia się rynków eksportowych, głównie Niemiec. To jednak wciąż pozostaje wielką niewiadomą.
