Fejkowe reklamy z Piotrem Kuczyńskim

Tomasz Goss-Strzelecki
opublikowano: 2025-12-04 20:00

Przestępcy wykorzystali wizerunki Piotra Kuczyńskiego z Xeliona i Grzegorza Zalewskiego z DM BOŚ w fejkowych reklamach. Obaj eksperci opowiedzieli o bardzo przykrych konsekwencjach scamu i o bezsilności wobec brutalnego przestępstwa.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Blisko 90 proc. influencerów finansowych z krajowego rynku padło w ostatnich kilku miesiącach ofiarą oszustów wykorzystujących ich wizerunki, by oferować fałszywe inwestycje. To wynik badań, których wstępne rezultaty poznaliśmy podczas Scamming Out! Summit.

Badania zaprezentowała Izabela Kozakiewicz-Frańczak, prezeska fundacji Trampki na giełdzie i wiceprezeska fundacji Invest Cuffs.

– Od września docierają do nas informacje, że profile znanych ekspertów, z którymi współpracujemy, coraz częściej są podrabiane. Fundacja i ja sama również dorobiliśmy się takich fałszywych profili. Wielu z nas próbuje walczyć z tym zjawiskiem, ale czujemy się wszyscy trochę bezsilni – tak Izabela Kozakiewicz-Frańczak wytłumaczyła przyczyny, dla których postanowiła zająć się problemem i przygotować raport.

W badaniu przeprowadzonym między wrześniem a listopadem wzięło udział 46 influencerów – znanych ekspertów ds. finansów i inwestycji, często reprezentujących duże firmy z sektora finansowego, a także 39 trenerów i nauczycieli współpracujących z obiema fundacjami.

– Przejrzeliśmy wspólnie masę fejkowych profili we wszystkich mediach społecznościowych. Okazało się, że aż 89 proc. influencerów doświadczyło podrobienia swoich profili przez oszustów. Średnio na jednego z nich przypadło ponad pięć profili – mówiła Izabela Kozakiewicz-Frańczak.

O podrobionych profilach influencerzy dowiadują się najczęściej od znajomych albo od obserwatorów, którzy ich śledzą w internecie. Aż jedna trzecia z ekspertów otrzymała po ponad 50 takich sygnałów. To tylko potwierdza dużą skalę zjawiska. Większość internautów jest prawdopodobnie świadomych, że widzą oszustwo. Ale ilu się nabiera – tego można się tylko domyślać.

Platformy internetowe nie chronią przed fejkami

W ramach badania eksperci mieli ocenić, jak duże jest ryzyko związane z podrobionymi profilami znanych osób dla bezpieczeństwa Polaków. Ocenili je bardzo wysoko, czyli na 4,3 w 5-stopniowej skali.

Jednocześnie bardzo nisko - bo tylko na 1,6 - ocenione zostały działania operatorów platform społecznościowych na rzecz bezpieczeństwa użytkowników, którzy mogą napotykać reklamy fejkowych inwestycji.

Jak wskazała Kozakiewicz-Frańczak, nie tylko od dorosłych, ale również od młodzieży zaczynają napływać uwagi dotyczące oszustw finansowych.

– To coraz częstszy temat rozmów rodzinnych – podkreśliła.

W badaniu zapytano więc również nastolatków, jak oceniają ryzyko, że przestępstwa finansowe mogą dotknąć ich lub ich bliskich. Wystawili ocenę 3,2 w 5-stopniowej skali. A także o to, jak oceniają swoją wiedzę na temat tego, jak unikać takich przestępstw – średnia to 2,7.

– Ta ocena wydaje nam się jednak zawyżona. Jest tu bardzo dużo do poprawy – stwierdziła prezeska fundacji Trampki na giełdzie. Zapowiedziała, że pełny raport ukaże się w grudniu.

Uderzenie obuchem

Po prezentacji na scenę zaproszono dwóch znanych i bardzo doświadczonych ekspertów, których wizerunki przestępcy ukradli i wykorzystali w ostatnich miesiącach. To Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion, oraz Grzegorz Zalewski, ekspert Domu Maklerskiego BOŚ.

- Kiedy pierwszy raz dotarła do was informacja, że coś dzieje się z waszymi wizerunkami? - pytał prowadzący rozmowę Andrzej Stec, redaktor naczelny Bankier.pl.

- To był jakiś miesiąc czy półtora miesiąca temu. Reklamę podesłał mi bliski znajomy. Początkowo to zignorowałem, ale coraz więcej osób zaczęło mnie o tym informować. Zdziwiłem się, bo reklamy były z logo innej firmy niż ta, z którą współpracuję. Dotknęły mnie też opinie, jakie zaczęły się pojawiać: „pewnie potrzebuje sporo pieniędzy, skoro reklamuje inne firmy i to w stylu: kupiłem te akcje za 5 zł, a teraz kosztują 60 zł”. Sam namierzyłem kilkanaście reklam z moim udziałem. Miały po kilka wersji i wariantów. Zacząłem je zgłaszać Mecie (do której należy Facebook i Instagram – red.), ale i tak zdawałem sobie sprawę, że jestem na przegranej pozycji – mówił Grzegorz Zalewski.

- To zaczęło się w sierpniu. Uderzyło mnie jak obuchem. Wszedłem na konto na Facebooku, które wyglądało jak moje. Usiłowałem protestować, zrobiła to również moja firma, ale bez wielkich sukcesów. Pojawiły się setki reklam z moim wizerunkiem – opowiadał Piotr Kuczyński.

Wszyscy są petentami wobec Mety

Andrzej Stec dopytywał, kto może stać za tego rodzaju scamami.

– Mój brat zaangażował się w rozmowę z jedną z takich grup. Dość dobrze mówią po polsku, ze wschodnim akcentem, ale używają też translatora. Raczej nie znają się dobrze na polskim rynku finansowym – tłumaczył Grzegorz Zalewski.

Pojawiło się też pytanie, co może zrobić państwo.

- Jednym z działań, które podjąłem, było zgłoszenie do CERT. Dostałem jednak odpowiedź z automatu, że mam się zgłosić do moderatorów Mety. To mnie zszokowało. Wydaje mi się, że państwo powinno jednak robić coś więcej w takich sprawach – stwierdził Piotr Kuczyński.

Na pytanie, czy państwo robi za mało, Grzegorz Zalewski odpowiadał, że "wobec Mety wszyscy występują w roli petenta, jeśli chcą coś usunąć z serwisu – włącznie z premierami rządów”. Jego zdaniem prawo powinno się zmienić i administracja powinna mieć możliwość wpływu na usuwanie treści z platform społecznościowych.

- Pozwoliłem sobie w felietonach zaczepić polskiego regulatora i zapytać, co robi w tej sprawie. Instytucje finansowe w Polsce są mocno regulowane – żeby otworzyć rachunek, trzeba się przeklikać przez długi formularz. Natomiast fejkowe konto można otworzyć od ręki – zwracał uwagę Zalewski.

Również Kuczyński nie miał wątpliwości, że dużo większe powinno być zaangażowanie rządu i administracji. Kluczowa jest również edukacja i ostrzeżenia przed przestępstwami finansowymi.

– Musimy edukować, że łatwe inwestycje, obiecujące wysokie zyski, nigdy nie są prawdziwe – stwierdził Zalewski.