W minionym roku znacząco wzrosła liczba szkód spowodowanych klęskami żywiołowymi. Ubezpieczyciele po trzech kwartałach wypłacili ok. 36,8 mld zł odszkodowań i świadczeń – wynika z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń. To o 40 proc. więcej niż rok wcześniej. Czy w związku z tym można spodziewać się wyższych stawek i ograniczenia zakresu ochrony?
Będzie drożej i trudniej
Zdaniem ekspertów trzeba się liczyć z podwyżkami stawek, większą selekcją ryzyka i zmianami w warunkach polis, polegającymi na przykład na zwiększeniu franszyzy redukcyjnej, wprowadzeniu limitów na ryzyka powodziowe lub nieubezpieczaniu powodzi na terenach nią zagrożonych.
– Nie mamy jeszcze potwierdzonych informacji o takich działaniach na rynku polskim po ubiegłorocznej powodzi, ale w rozmowach z ubezpieczycielami otrzymujemy jednak sygnały o możliwym wzroście stawek oraz zmianach warunków ochrony polisowej – mówi Barbara Piekarek, broker, starszy specjalista w firmie brokerskiej STBU.
Dodaje, że wpływ na te zmiany mogą mieć także ostatnie potężne pożary w Stanach Zjednoczonych. Szacuje się, że mogą one kosztować 275 mld USD, co czyni je jednymi z najdroższych w historii tego kraju.
– Składki ubezpieczeniowe na świecie zaczynają rosnąć, ponieważ firmy reasekuracyjne, które wspierają ubezpieczycieli w przypadku katastrof, dostosowują swoje stawki do większych wypłat i wyższego ryzyka. Finalnie znajdzie to odbicie również w stawkach na polskim rynku – mówi Barbara Piekarek.
– Myślę, że u nas, gdzie większość mienia nie jest objęta ubezpieczeniem i gdzie mamy do czynienia ze stosunkowo głęboką reasekuracją ryzyk żywiołowych, ubezpieczyciele nie odczuli istotnie wpływu szkód powodziowych na swoje wyniki. Kluczowe dla zmiany na tym rynku i wpływu na ceny będą reakcje reasekuratorów, ewentualny wzrost stawek reasekuracji i wytyczne underwritingowe – twierdzi Dominika Kozkakiewicz, prezes Aon Polska.
Jak mówi Karol Miklewicz, starszy specjalista ds. ubezpieczeń majątkowych w Colonnade, choć podwyżek stawek jeszcze nie widać, to zmieniło się użycie narzędzi pozacenowych, takich jak wprowadzenie limitu odpowiedzialności, podwyższonej franszyzy, czy po prostu odmowy przedstawienia oferty w zakresie tego ryzyka.
– Mówiąc o ryzykach żywiołowych trzeba mieć jednocześnie świadomość, że ryzyko powodzi nie jest jedynym, które ubezpieczyciele analizują pod kątem możliwości przedstawienia oferty. Pogłębioną analizę ryzyka należy zastosować choćby w coraz popularniejszym ubezpieczeniu farm fotowoltaicznych w odniesieniu do ryzyka gradu czy wiatru. Ekstremalne zjawiska w tym zakresie są coraz częstsze – zwraca uwagę Karol Miklewicz.
Luka i niedoubezpieczenie
Klęski żywiołowe kolejny raz pokazały, że przedsiębiorcy nie uczą się na błędach.
– Wartość szkód spowodowanych katastrofami naturalnymi rośnie już od wielu lat. Modele zmian klimatycznych sugerują, że ten trend raczej się nie odwróci w dającej się przewidzieć przyszłości. Pomimo tego współczynnik pokrycia ubezpieczeniowego, czyli stosunek szkód ubezpieczonych do całości odnotowanych w gospodarce, raczej się nie poprawia. Luka ubezpieczeniowa sięga nawet 70 proc. – mówi Marcin Zimowski, dyrektor w pionie klientów strategicznych w firmie Marsh Polska.
Natomiast ci, którzy zadbali o zabezpieczenie, często kupują polisy na sumy nieadekwatne do realnej wartości mienia.
– Nie mamy dokładnych danych z rynku ubezpieczeń korporacyjnych, ale mogę się założyć, że ok. 80 proc. liczby szkód to te opiewające na maksymalnie 4-5 tys. zł. Obciążają one kosztami likwidacji rachunek klienta. A można by te pieniądze wydać właśnie na składkę majątku doszacowanego do jego realnej, odtworzeniowej wartości – mówi Łukasz Górny, dyrektor departamentu do spraw rozwoju w EIB.
Wielu przedsiębiorców nie aktualizuje też latami wartości majątku, choć wszyscy wiedzą, że dzisiaj trudno byłoby odbudować go po cenach z 2000 r. czy nawet 2020 r.
– W obliczu rosnących kosztów materiałów i usług budowlanych sumy ubezpieczenia ustalone kilka lat temu mogą być niewystarczające do pokrycia pełnych kosztów odbudowy po szkodzie – przyznaje Barbara Piekarek.
Ponadto często firmy niedoszacowują mienia zgłaszanego do ubezpieczenia. Dotyczy to w szczególności budynków.
– Spotykaliśmy się z niedoszacowaniem wartości budynków rzędu nawet 400 czy 500 proc. – mówi Barbara Piekarek.
– Często spotykamy się z deklaracjami sum w żaden sposób nieprzystającymi do rzeczywistych potrzeb. Tylko deklaracja sumy ubezpieczenia, która odpowiada wartości odtworzeniowej, daje szanse na uzyskanie odszkodowania w wysokości wystarczającej na pokrycie kosztów naprawy czy odbudowy mienia po szkodzie – przyznaje Marcin Zimowski.
Ponadto wiele firm nie uwzględnia w swoich polisach ubezpieczenia od przerw w działalności. Pokrywa ono utracone dochody oraz koszty operacyjne takie jak wynagrodzenia pracowników, czynsze czy raty kredytowe w przypadku, gdy działalność firmy zostaje przerwana na skutek zdarzeń losowych.
– Wartość tego ubezpieczenia również powinna być regularnie aktualizowana, żeby odzwierciedlała rzeczywiste koszty prowadzenia działalności w obecnych warunkach rynkowych – zwraca uwagę Dominika Kozakiewicz.