Firmy redukują plany podwyżek cen, ale dwie branże się wyłamują

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-08-31 20:00

Inflacja spada, a plany cenowe firm wskazują, że może być jeszcze niższa. Natomiast są branże, w których mocny popyt umożliwia podwyżki cen.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wszyscy możemy być zadowoleni. Inflacja w Polsce jest coraz niższa, krok po kroku zbliża się do celu NBP. Dzięki temu nastroje konsumentów są lepsze, a stopy procentowe będą niższe. Pojawia się natomiast pytanie, dlaczego wciąż dość szybko rosną ceny w niektórych branżach usługowych. Może to być oznaka głęboko ukrytej presji inflacyjnej, mnie jednak wydaje się raczej, że jest to skutek zmiany struktury popytu w gospodarce.

W sierpniu inflacja cen towarów i usług konsumpcyjnych była niższa niż w lipcu i niższa od oczekiwań. Według wstępnych szacunków GUS wyniosła 2,8 proc. wobec 3,1 proc. miesiąc wcześniej i średniej prognoz na poziomie 2,9 proc. Jeszcze ciekawszy jest fakt, że znacząco spadła inflacja bazowa – nieuwzględniająca żywności, paliw i energii – do około 3 proc. wobec 3,3 proc. miesiąc wcześniej.

Wiele wskazuje, że w średnim okresie inflacja utrzyma się na obecnym lub niższym poziomie, pomijając zmiany cen regulowanych. Bardzo dobrym wskaźnikiem pozwalającym ocenić możliwy kierunek inflacji są plany cenowe przedsiębiorstw wyrażane w comiesięcznej ankiecie GUS. W sierpniu podwyżki cen w perspektywie krótkookresowej planowało 7,9 proc. firm (średnia dla handlu detalicznego i usług), co jest najniższym poziomem od grudnia 2020 r. i niższym niż średnia dla ostatnich dwóch lat przed pandemią. Wprawdzie płace rosną szybciej niż wydajność pracy, ale popyt nie jest mocny, a jednocześnie niższe są ceny surowców. To wszystko uniemożliwia firmom podnoszenie cen.

Bardzo pomocnym czynnikiem w redukowaniu inflacji jest spadek cen ropy. Na koniec sierpnia gatunek brent kosztował 67 USD/bbl., czyli 10 proc. mniej niż na początku roku. A bank Goldman Sachs napisał w swoich ostatnich prognozach, że wysoka podaż ze strony krajów OPEC+ może zbić tę cenę w przyszłym roku do 50 USD. Byłby to dla Polski doskonały scenariusz, bo nasza inflacja ogólna jest wrażliwa na ceny surowców energetycznych, szczególnie ropy.

Ale nie wszędzie inflacja spada. Są branże, gdzie plany podwyżek cen są wysokie na tle historycznym. Należą do nich głównie usługi konsumpcyjne: zakwaterowanie i gastronomia oraz rekreacja i kultura. Szeroko ujmując, są to usługi czasu wolnego. Zdiagnozowanie przyczyn, dla których w tych branżach firmy mogą podnosić ceny, ma znaczenie makroekonomiczne.

Niektórzy ekonomiści uważają, że wzrost cen usług jest objawem głębokiej presji inflacyjnej, która wynika z wysokiej dynamiki płac. Ta presja nie jest widoczna na poziomie ogólnym, ponieważ globalna deflacja cen surowców wyhamowuje procesy inflacyjne w dziedzinie towarów. Ale gdy ten światowy proces minie, to ujawnią się efekty krajowej nierównowagi.

Mnie jednak bliższa jest inna interpretacja. Dziś usługi czasu wolnego są jedną z najbardziej dynamicznych branż polskiej gospodarki. Widać to po przychodach i zyskach firm, zatrudnieniu, dynamice wynagrodzeń, wskaźnikach sentymentu w biznesie. Ludzie wciąż kupują relatywnie mniej towarów i relatywnie więcej usług w porównaniu do trendów historycznych. A to wymusza zmiany cen. Firmy usługowe muszą przyciągać pracowników, więcej im płacić, podnoszą przez to ceny. Jest to naturalne zjawisko ekonomiczne. Jest to zmiana cen relatywnych, a nie presja inflacyjna.

Dzięki malejącej inflacji bank centralny ma jeszcze przestrzeń do redukcji stóp procentowych. Kolejny ruch powinien wykonać już wkrótce.