9 września wchodzą w życie przepisy Prawa zamówień publicznych pozwalające wykluczać z przetargów firmy spoza Unii Europejskiej oraz państw, które nie mają z nią umów o współpracy handlowej. To pokłosie wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zezwolił na wykluczanie podmiotów mających siedziby np. w Chinach, Turcji czy Kazachstanie z przetargów publicznych.
Wielu przedstawicieli firm budowlanych i dostawców z zadowoleniem przyjęło zmiany prawne, ale w branży nie brak też menedżerów dużych firm, uważających, że nowe regulacje mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.
Szlaban na rozwój
Wśród nich jest Piotr Jurczyk, przedsiębiorca, który zbudował Przedsiębiorstwo Usług Technicznych Intercor, specjalizujące się w realizacji kontraktów drogowych i kolejowych. W szczycie koniunktury jego portfel zamówień przekraczał 10 mld zł, a obecnie sięga 4-4,5 mld zł, co wciąż daje spółce miejsce w gronie największych wykonawców budowlanych na naszym rynku.
- Około 700 mln zł w naszym portfelu stanowią kontrakty kolejowe, a resztę drogowe – informuje Piotr Jurczyk.
Zakłada on, że firma utrzyma wielkość portfela na obecnym poziomie. Twierdzi jednak, że wprowadzane w polskich zamówieniach publicznych obostrzenia dla firm spoza Unii Europejskiej ograniczają możliwości rozwoju jego biznesu. Takie podmioty dotychczas często były partnerami polskich firm, m.in. Intercora, w przetargach infrastrukturalnych.
- Na polskim rynku ostatnio jest ogłaszanych np. sporo przetargów na drążenie tuneli tarczą TBM. Jednak taką technologię mają w Polsce tylko trzy firmy. Mając własny potencjał, nie potrzebują one nas do współpracy. Z firmami spoza UE natomiast nie możemy startować, bo są wykluczane z postępowań. Gdzie i w jaki sposób mamy więc jako spółka z polskim kapitałem zdobyć doświadczenie i dostęp do nowej technologii – pyta retorycznie Piotr Jurczyk.
Technologię drążenia tuneli za pomocą TBM ma w Polsce Budimex, z hiszpańskiej grupy Ferrovial i PORR – wywodzący się z austriackiego koncernu o tej samej nazwie. Trzecim podmiotem jest działający od lat na naszym rynku Gülermak Polska. Wprawdzie wywodzi się z Turcji, ale mając na naszym rynku spółkę i potencjał wykonawczy, może samodzielnie startować w przetargach. Jego turecki właściciel z wielu postępowań może natomiast być wykluczony. Inne firmy spoza UE także mogłyby w Polsce utworzyć spółki, by mieć dostęp do zamówień, ale – przynajmniej na początku – musiałyby startować z właścicielami, bo same nie byłyby w stanie spełnić wymogów dotyczących referencji i zaplecza finansowego. A właśnie dzięki współpracy z takimi zagranicznymi firmami referencje mógłby zdobyć też Intercor.
Spółka nie ma dużych szans na znalezienie partnerów wśród firm europejskich, bo większość znaczących graczy unijnych już jest obecnych na naszym rynku, np. za pośrednictwem podmiotów, które przed laty zostały sprywatyzowane. Dla firm takich jak Intercor dobrym rozwiązaniem byłoby dopuszczenie do przetargów firm spoza UE, startujących w konsorcjach w podmiotami mającymi potencjał wykonawczy i doświadczenie budowlane na polskim rynku.
Bez dostępu do wielkich inwestycji
Piotr Jurczyk uważa, że blokowanie dostępu do przetargów firmom z państw trzecich nie tylko ogranicza możliwość rozwoju spółkom z polskim kapitałem, ale także konkurencję w przetargach. Jego zdaniem beneficjentami zmian wprowadzanych po wyroku TSUE będą głównie duże europejskie koncerny działające na polskim rynku i mające zagranicznych akcjonariuszy. Kontrakty o dużej wartości i wysokim stopniu skomplikowania nie będą dostępne dla firm mających polskich udziałowców. Doprowadzi to do swoistego zabetonowania dostępu do rynku budowlanego i wykluczenia z dużych postępowań przetargowych polskich spółek budowlanych.
Na temat definicji polskości firm toczy się dyskusja związana nie tylko z dostępem do przetargów publicznych, ale także z tzw. local content, czyli gwarantowaniem krajowym podmiotom udziału w realizacji strategicznych inwestycji infrastrukturalnych. Jedni przedsiębiorcy uważają, że polskie firmy muszą mieć rodzimy kapitał, a inni twierdzą, że o polskości świadczy płacenie nad Wisłą podatków i zatrudnianie w kraju pracowników. Zdaniem Piotra Jurczyka, polska spółka, to firma z polskim kapitałem, a nie jedynie zarejestrowana w naszym kraju.
Dla Intercora, oprócz wykluczenia potencjalnych partnerów, dużym problemem jest także waloryzacja kontraktów zawartych przed wybuchem wojny w Ukrainie. W polskich przetargach przewidziano indeksację połowy materiałów i usług z koszyków ustalonych z zamawiającymi. Limit waloryzacji nie może jednak przekroczyć 15 proc. Piotr Jurczyk uważa, że faktyczny wzrost cen w kontraktach sprzed lutego 2022 r. jest znacznie wyższy. Różnicę w cenach założonych w ofertach spółki Intercor i faktycznych szacuje na co najmniej 200 mln zł. Cenowy rozdźwięk negatywnie wpływa na rentowność firmy.
- Kiedyś zajmowałem się malowaniem i sprzedażą konstrukcji stalowych. Przy sprzedaży na poziomie 300 mln zł miałem 30 mln zł zysku. Teraz przy obrotach w wysokości 2 mld zł, mam zysk w wysokości około 20 mln zł – mówi Piotr Jurczyk.
Zamawiający publiczni mogą, ale nie muszą wykluczać z przetargów firm spoza UE. To rozwiązanie powinno być stosowane w postępowaniach, w których firmy budowlane z polskiego rynku mogą wykonać kontrakty samodzielnie, bo mają do tego wystarczający potencjał. W przypadku zamówień, w których firmy z naszego rynku nie mają doświadczenia i nie mogą samodzielnie zdobyć dostępu do zaawansowanych technologii, możliwe jest dopuszczanie firm z państw trzecich. O tym muszą decydować sami zamawiający. Początkowo nowe przepisy mogą rodzić problemy, ale mam nadzieję, że z czasem uda się wypracować rozwiązania, które ochronią polski rynek, a równocześnie nie będą nikomu ograniczać konkurencji.