Nasi przodkowie oraz inni mieszkańcy ziem władanych przez pierwszą historyczną dynastię nad Wisłą nie wypełniali rocznych zeznań podatkowych PIT, ale znakomicie wiedzieli, kiedy, komu, ile i jak zapłacić odpowiednich danin. Polską innowacją w europejskiej polityce fiskalnej była zapłata w naturze. A w zasadzie jej skala. Wynikało to z małego wydobycia szlachetnych kruszców — monety pojawiały się okazjonalnie przy wymianie handlowej prowadzonej przez obcych kupców. Zapłata w naturze z czasem zaczęła być przez gości z Zachodu uznawana za polski ewenement do tego stopnia, że nazwano ją „prawem polskim”. Popularność tej formy doprowadziła do przyjmowania często nazw własnych konkretnej daniny od towaru będącego najczęstszym świadczeniem.

Tak funkcjonowała np. kunica, czyli forma wykupu dziewczyny chłopskiej przez jej narzeczonego, ofiarowywana dziedzicowi. W początkowych latach stanowiły ją najczęściej skóry upolowanych kun. W późniejszych określono jej równowartość na dwa korce owsa i dwa kapłony (wykastrowane za młodu koguty), a w przypadku wdów — zapas miodu. Stosowanie tego podatku było stopniowo ograniczane od czasów Władysława Jagiełły, który w 1413 r. zniósł tę powinność na Litwie. Obowiązkiem okolicznej ludności było utrzymanie grodów — to za jego wałami, fosami czy palisadami chronili się starcy, kobiety i dzieci w razie zagrożenia. Mężczyźni odpierali ataki, wcześniej przygotowując się do tego w czasie pełnienia rotacyjnej tzw. straży grodowej.
Była to obrona, którą należy odróżnić od konnych oddziałów wojsk książęcych, które wykorzystywane były do działań zbrojnych poza granicami. Zwyczaj utrzymania straży grodowej funkcjonował przynajmniej przez kilkaset lat. Pierwszy o niej zapis pochodzi z XII w., a jeszcze w XV w. chłopi kujawscy potrafili dzięki niej obronić się przed atakiem o wiele lepiej wyszkolonych i wyposażonych Krzyżaków oraz ich zaciężnych oddziałów. Pierwsze podatki na naszych ziemiach wprowadzano na zasadzie prostego mechanizmu — powinność polegającą np. na odsłużeniu określonego czasu w wojsku książęcym zamieniano na dostawę towarów. W późniejszych wiekach osoba księcia została zastąpiona przez państwo, a służba przez zapłatę w towarze bądź pieniądzu. Inną powinnością było dbanie o przejezdność traktów oraz konserwację mostów. Z czasem jednak książęta zwalniali niektóre grupy z tego obowiązku, co miało bardzo negatywne konsekwencje.
I tak, kiedy Leszek Czarny starał się odbudować infrastrukturę w okolicach Sieradza, znalazł się w kropce, ponieważ jego poprzednicy zwolnili od tej powinności okoliczne wsie należące do biskupa. Wioski wówczas były samowystarczalne, więc chłopi nie byli zainteresowani przejezdnością dłuższych tras, która w wielkotowarowej wymianie handlowej miała ogromne znaczenie. Kolejną powinnością opisaną w 1235 r. było wspólne utrzymywanie wałów na Dolnym Śląsku, broniących przed wyprawami zbrojnymi Niemców.
W razie potrzeby nie tylko miejscowa ludność, ale także sprowadzani z głębi kraju robotnicy wznosili umocnienia, których skuteczność potwierdził sam cesarz Fryderyk Barbarossa. Dość zabawną powinnością świadczoną państwu przez chłopów był tzw. ślad (łac. vestigia), czyli wspólnotowa odpowiedzialność za ściganie przestępcy, wroga lub złodzieja. Każdy miał obowiązek podążać za złoczyńcą pod groźbą odpowiedzialności za przestępstwo przez niego popełnione. Mieli to pełnić z krzykiem aż do pola sąsiada, na którym przekazywali mu pałeczkę tej spektakularnej sztafety. Nie byliśmy jedynym państwem z taką powinnością. Pogoń za złodziejem, przy krzyku i zamieszaniu, była nałożona także na chłopów angielskich.
