Ford z ostrego wirażu wychodzi na prostą. Restrukturyzacja, rozpoczęta rok temu, zaczyna przynosić efekty. W tym roku sprzedaż koncernu wzrosła o 17 proc. A ma być jeszcze lepiej.
Wszystko wskazuje na to, że zła passa Forda na polskim rynku powoli mija. Przez dwa ostatnie lata dramatycznie spadała sprzedaż firmy.
— Zanotowany na koniec kwietnia wzrost sprzedaży o ponad 17 proc. w porównaniu z sytuacją sprzed roku jest niewątpliwie godny podkreślenia. Wiele zależy jednak od polityki wewnętrznej producenta — twierdzi Wojciech Drzewiecki, szef firmy Samar, monitorującej krajowy rynek motoryzacyjny.
Owa „polityka wewnętrzna” to realizowany od 2001 r., pod kierownictwem Adama Kołodziejczyka, dyrektora generalnego Ford Distribution, program trzyletniej restrukturyzacji. O jej założeniach szef Forda mówił w ubiegłym roku na łamach „PB”. I trzeba przyznać, że twardo trzyma się obranego kursu.
Prace zmierzające do odzyskania prestiżu na polskim rynku i zwiększenia sprzedaży mają kosztować około 12 mln zł (3 mln USD). Na ten rok Ford Distribution otrzymał z europejskiej centrali w Kolonii około 4,8 mln zł (1,2 mln USD).
— W ciągu roku dokonaliśmy radykalnej zmiany kadry zarządzającej. Pojawili się nowi ludzie odpowiedzialni za sprzedaż, flotę, finanse, księgowość, działalność posprzedażną. Większość awansowała w ramach naszych struktur — twierdzi szef Ford Distribution.
Poprawa wyników w jeszcze większym stopniu wiąże się z usprawnieniem wzajemnych relacji na styku zarząd-dealerzy.
— Kiedy ponad rok temu pojawiłem się w firmie, były to dwa światy, okopane po dwóch stronach barykady. Teraz współpracujemy — zaznacza Adam Kołodziejczyk.
Trwa również restrukturyzacja sieci, liczącej 61 punktów.
— Podziękowaliśmy za współpracę tym, którzy mieli najsłabsze wyniki i nie umieli stawić czoła zmianom. Wymiana dealerów trwa. Proces ten powinien ustać pod koniec 2003 r., zanim Polska wejdzie do UE. Poźniej, zgodnie z prawem, rozwiązanie umów będzie kosztowne. Chcę wtedy pozostać z grupą 55-60 dobrych i mocnych dealerów — podkreśla Adam Kołodziejczyk.
Jego zdaniem, wszystkie te działania powinny przyczyniać się do dalszego wzrostu sprzedaży. W czerwcu 2001 r. zapewniał on, że w ciągu trzech lat Ford uzyska 5-6-proc. udział w krajowym rynku.
— Blisko 5 proc. osiągnęliśmy już po roku restrukturyzacji — twierdzi Adam Kołodziejczyk.
Do końca roku Ford chciałby sprzedać 14-15 tys. aut.
— Niemal całą sprzedaż „robimy” Focusem, Transitem i Mondeo. Nie mamy w ofercie samochodu z segmentu B, czyli Fiesty, ale będzie ona w sprzedaży od września. Liczymy, że w 2003 r. dzięki niej i pozostałym modelom osiągniemy sprzedaż na poziomie 18 tys. aut. Prawdopodobnie od I kwartału 2003 r. w naszej ofercie znajdzie się osobowy Ford Fusion — mówi szef Forda.
Twierdzi, że w pełni szczęśliwy byłby dopiero wtedy, gdyby polskiemu oddziałowi Forda udało się osiągnąć udział w rynku taki, jak w krajach UE.
— Mówię o wskaźniku 9-10 proc. To kwestia 5-7 lat — ocenia Adam Kołodziejczyk.
Adam Kołodziejczyk zamierza zrobić wszystko, by nie powtórzyła się sytuacja z 2000 r., kiedy firma zanotowała 17 mln zł straty. Dokładnych wielkości za tamten rok (!) nadal nie oszacowano, a audyt najwcześniej zostanie zakończony w ciągu tygodnia. Nie chce jednak podać dokładnych prognoz na ten rok.
— Dużo zależy od tego, jak będzie się kształtował kurs złotego. Chcielibyśmy osiągnąć zysk co najmniej na ubiegłorocznym poziomie, czyli około 30 mln zł — twierdzi Adam Kołodziejczyk.