Bruz, mała miejscowość we francuskiej Bretanii, nie zafunduje sobie nowego boiska do piłki nożnej w najbliższym czasie i może za to winić Szwajcarski Bank Narodowy (SNB). Wraz z silnym kursem franka zadłużenie tej 18-tys. wioski spęczniało do niebotycznych poziomów, podobnie jak wielu innych francuskich miasteczek, wiosek i organów samorządowych.
W ubiegłym tygodniu SNB zniósł trzyletni parytet franka szwajcarskiego do euro, co wywołało niemałą burzę na rynkach. Kurs szwajcarskiej waluty natychmiast wystrzelił w górę, momentami bijąc historyczne rekordy – w stosunku do euro rósł nawet o kilkadziesiąt procent, podobnie jak do innych walut. Sytuacja na rynkach walutowych już się nieco uspokoiła, ale media wciąż donoszą o ofiarach i beneficjentach silnego franka.
W efekcie umocnienia szwajcarskiej waluty Bruz na jakiś czas schowa swoje projekty inwestycyjne do szuflady. Odsetki kredytowe tej wioski, zadłużonej na 19,5 mln euro, niemal podwoiły się do około 28 proc. – wynika z informacji burmistrza Augusta Louapre’a, który podczas wyborów obiecywał, że postawi tam arenę piłkarską za 750 tys. euro, odporną na zamieniające się warunki pogodowe.
– Dziś nie możemy sobie pozwolić na takie przedsięwzięcia, staramy się po prostu wiązać koniec z końcem – powiedział w jednym z wywiadów Louapre.
W podobnej sytuacji są inne francuskie miejscowości. – Jesteśmy zakładnikami wojny walutowej, i to jest bardzo uciążliwe – mówi Christophe Greffet, burmistrz miasteczka Pont-de-Veyle oraz dyrektor stowarzyszenia francuskich organów publicznych poszkodowanych w związku z upadkiem Dexii, instytucji nazywanej dawniej „bankiem francuskiego sektora publicznego”, która była jedną z pierwszych ofiar europejskiego kryzysu gospodarczego kilka lat temu.
Władze Bruz oraz innych małych lokalnych samorządów we Francji deklarują, że wejdą na ścieżkę wojenną z bankami, które odziedziczyły trudne do spłaty pożyczki Dexii, w tym między innymi z Societe General. Niektóre większe miasta, takie jak Saint-Etienne renegocjowały z nimi większość swoich najbardziej toksycznych pożyczek. Wciąż jednak prawie 700 innych miast, szpitali i innych instytucji samorządowych zmaga się z kredytami zaciągniętymi we franku – informuje Christophe Greffet.
