Popyt na „bezpieczne” przystanie powodował, że wcześniej w tym tygodniu frank osiągał największą wartość od prawie dekady, zbliżając się do 0,92 za euro, czyli poziomu, który według uczestników rynku może skłaniać bank centralny do interwencji. W piątek frank słabnie o 0,04 proc. do 0,9245 za euro.
- Wydaje się zrozumiałe, że SNB [Szwajcarski Bank Narodowy – red. pb.pl-] mógł interweniować biorąc pod uwagę umocnienie waluty – powiedziała Jane Foley, szefowa strategii walutowej w Rabobanku.
Jej zdaniem, interwencja to obecnie preferowane przez bank centralny Szwajcarii narzędzie.
Analitycy Societe Generale określili ryzyko interwencji jako „maksymalne”, a analitycy UBS twierdzą, że prawdopodobnie już do niej doszło, kiedy we wtorek frank umacniał się do 0,9211 za euro.
Bloomberg przypomina, że wśród walut gospodarek rozwiniętych przez ostatni miesiąc frank najbardziej umocnił się wobec dolara pomimo zerowej stopy procentowej SNB i wysokich ceł wprowadzonych przez USA na import ze Szwajcarii.
Nathan Thooft, zarządzający portfelem w Manulife Investment Management podkreśla, że frank został ostatnim wyborem dla poszukujących bezpieczeństwa wobec perturbacji dolara i jena.
- Po zabraniu tych dwóch graczy ze stołu został tylko frank – powiedział. – Pozostaje więc szukać innych walut stabilnych gospodarek dobrze rządzonych państw, które mają płynne rynki walutowe – dodał.
SNB nie informuje nigdy o interwencjach na rynku walutowym. Dane, które mogą o tym świadczyć, są publikowane z opóźnieniem.
Valentin Marinov, szef analizy i strategii rynku walut G10 w Credit Agricole nie ma wątpliwości, że umacnianie się franke jest stałym zmartwieniem dla banku centralnego Szwajcarii. Analitycy hiszpańskiego banku BBVA spodziewają się interwencji SNB na rynku walutowym jeśli frank znajdzie się w przedziale 0,90-0,92 za euro.
