Spółka bukmacherska, powiązana ze szwedzkim gigantem branżowym, po dwóch latach na polskim rynku liczy na wyjście na plus.
Na polskim rynku bukmacherskim nie brakuje chętnych do gry o wysoką stawkę. Licencję Ministerstwa Finansów na przyjmowanie zakładów wzajemnych ma ponad 20 firm. Największy jest STS, notowany na warszawskiej giełdzie, znaczący udział rynkowy ma też Fortuna, należąca do funduszu Penta. Pozostałych kilkanaście firm inwestuje w zdobycie większego wycinka rynku i w większości przynosi straty.
Jedną z nich jest Fuksiarz, który zadebiutował w Polsce w marcu 2021 r. W pierwszym niepełnym roku działalności spółka miała 51,2 mln zł przychodów i 14,2 mln zł straty netto.
- W 2022 r. zwiększaliśmy skalę i optymalizowaliśmy działalność. Jesteśmy zadowoleni z tempa wzrostu, które osiągnęliśmy – liczba klientów skoczyła o 100 proc., a przychody o 140 proc. Nadal jesteśmy pod kreską, ale na tym etapie działalności to nie jest nic nadzwyczajnego. Polski rynek bukmacherski nie należy do łatwych, szczególnie dla podmiotów, które nie mają wieloletniego stażu, bądź nie istniały jako punkty stacjonarne w czasach „sprzed internetu”. Mamy swój plan i w 2023 r. chcemy stać się biznesem rentownym - mówi Aneta Tylicka, prezeska Fuksiarza od początku tego roku – i pierwsza kobieta na takim stanowisku w polskiej branży.

Internetowa popularność
Polacy na grę u legalnych bukmacherów przeznaczają już ponad 10 mld zł rocznie. Firmy próbują przyciągnąć klientów szeroko zakrojonymi działaniami sponsorskimi lub programami bonusowymi, w ramach których np. nowy gracz otrzymuje równowartość wpłaconych przez niego pieniędzy w bonusie, którym trzeba potem obrócić określoną ilość razy, czyli postawić dodatkowe zakłady.
- Nie pompujemy obrotu programami bonusowymi, żeby nasze przychody ładnie wyglądały w tabelce, bo zależy nam na zdrowym obrocie – nowi gracze nie muszą obracać bonusem. Zwrot, który otrzymają, jeśli przegrają swój pierwszy zakład, mogą od razu wypłacić. Podobnie jest w przypadku promocji dla stałych graczy na kolejnych zakładach. Świadomie zarządzamy też wydatkami sponsorskimi i marketingowymi, gdyż stawki na rynku są wysokie – mówi Aneta Tylicka.
Spółka pozyskuje nowych użytkowników przede wszystkim dzięki marketingowi w mediach społecznościowych.
- Social media – Twitter, Facebook, Instagram – są bardzo efektywne kosztowo w pozyskiwaniu klientów. Duże znaczenie dla ich pozyskiwania i retencji ma też nasza flagowa współpraca medialna z Weszło i Krzysztofem Stanowskim oraz z Kanałem Sportowym – przyznaje Aneta Tylicka.
Przedstawiciele Fuksiarza podkreślają, że na konkurencyjnym rynku, na którym firmy mają bardzo zbliżone portfolio produktów, trzeba inwestować w innowacje technologiczne i wprowadzać nowości produktowe, by odróżnić się od rynkowych rywali.
- Koniec końców jesteśmy branżą e-commerce, więc tak jak w e-handlu wyróżnić się można drobnymi innowacjami i większą niż konkurencja wygodą użytkowania. Jako pierwsi na rynku wprowadziliśmy wczesne wypłaty, czyli early payout – gdzie przy dwubramkowej przewadze rozliczamy kupon jako wygrany, niezależnie od wyniku końcowego meczu. Chcemy proponować naszym graczom najlepsze rozwiązania technologiczne. Kończymy prace nad aplikacją mobilną i przez najbliższy rok będziemy do niej stopniowo wprowadzać nowe funkcje. Śmiało mogę powiedzieć, że to będzie najnowocześniejsza aplikacja na polskim rynku bukmacherskim – zapowiada prezeska Fuksiarza.
Branżowe nadzieje
Za marką Fuksiarz stoi spółka Bukmacherska, w której udziałowcem większościowym jest grupa menedżerów z dużym doświadczeniem w branży bukmacherskiej. 49,9 proc. udziałów ma natomiast wehikuł Great Pike Investments, którego właścicielem jest notowany na giełdzie w Sztokholmie Betsson AB, właściciel 21 licencji w branży bukmacherskiej na świecie. Członkiem zarządu polskiej spółki jest też Pontus Lindwall, prezes i znaczący akcjonariusz Betssona.
- Pontus ma udziały w wielu firmach z branży, podobnie jak np. właściciele największej firmy bukmacherskiej w Polsce. To naturalne zjawisko. Jesteśmy firmą niezależną wobec Betssona, mamy własnych dostawców rozwiązań, osobne technologie, własnych pracowników i niezależną strategię. Od początku Fuksiarz pracuje na swój rachunek od zera, budując świadomość własnej marki – podkreśla Aneta Tylicka.
Licencję Ministerstwa Finansów na działalność w Polsce oficjalnie pozyskały trzy duże, międzynarodowe firmy bukmacherskie: BetClic, BetWay, a także notowana w Londynie grupa Entain (właściciel m.in. marki Bwin), która przejęła licencję Totolotka. Pozostali – w tym firmy, które miały duży udział w polskim rynku przed nowelizacją ustawy hazardowej z 2016 r. – do debiutu się nie kwapią, bo odstrasza ich 12-procentowy podatek od bukmacherskich obrotów. I zagraniczni, i polscy bukmacherzy wielokrotnie postulowali, by opodatkowany był GGR (przychody pomniejszone o wypłacone wygrane).
- Szara strefa to ponad 50 proc. polskiego rynku. Podatek od GGR sprawiłby, że firmy stałyby się bardziej konkurencyjne i taka sytuacja sprawi naturalny przepływ graczy do legalnych podmiotów. Wpłynie to korzystnie na wartość wpływów z podatków do Ministerstwa Finansów oraz zwiększy bezpieczeństwo gry. Ministerstwo Finansów ma tego świadomość i liczymy na to, że wcześniej czy później przygotowane zostaną odpowiednie rozwiązania legislacyjne – mówi prezeska Fuksiarza.
W 2016 r., przed wejściem w życie nowelizacji przepisów, która wprowadziła m.in. mechanizm blokowania stron internetowych firm bez polskiej licencji, szarą strefę w internetowych zakładach bukmacherskich i grach hazardowych szacowano na ponad 75 proc. rynku. Teraz jej udział jest mniejszy, ale obroty u nielicencjonowanych firm stale rosną.
Firma doradcza EY w raporcie przygotowanym na zlecenie Stowarzyszenia Graj Legalnie szacuje, że w 2021 r. udział szarej strefy w rynku wynosił 51 proc., a jej obroty sięgnęły 27 mld zł. Duża część kwoty pochodzi z zakazanych w Polsce pokerowych turniejów internetowych, a także z kasyn online, na które monopol ma Totalizator Sportowy. Tylko w zakładach bukmacherskich online szara strefa miała w 2021 r. 45-procentowy udział w obrotach i 23-procentowy w GGR, czyli przychodach pomniejszonych o wypłacone wygrane.
— O ile w ostatnich latach udział szarej strefy w internetowym rynku kasyn i zakładów bukmacherskich spada, to poziom szarej strefy w ujęciu nominalnym rośnie. Spadek udziału szarej strefy w całkowitej wartości rynku kasyn i bukmacherów online nie wynika zatem z kurczenia się szarej strefy, lecz z szybszego wzrostu rynku legalnego. Z analizy wynika, że sektor finansów publicznych, mimo nowelizacji prawa i wprowadzonych wraz z nią narzędzi przeciwdziałania, traci każdego roku setki milionów złotych z tytułu nieodprowadzonego podatku od gier, do których należałoby jeszcze dodać utracone dochody z CIT czy PIT — mówi dr Marek Rozkrut, partner i główny ekonomista EY na Unię Europejską i region CESA, współautor raportu EY.
Przedstawiciele licencjonwanych bukmacherów uważają, że wysokie obroty szarej strefy w dużej mierze wynikają ze sposobu opodatkowania branży. Przy zakładach bukmacherskich płaci się w Polsce 12-procentowy podatek od obrotu, podczas gdy branża konsekwentnie postuluje, by opodatkowany był GGR, co pozwoliłoby na oferowanie graczom korzystniejszych stawek.
W 2021 r. średnia efektywna stawka opodatkowania całego rynku hazardowego wyniosła około 50 proc. GGR, tymczasem z modelu EY wynika, że wzrost efektywnej stawki podatkowej o 1 pkt proc. prowadzi do spadku GGR u licencjonowanych operatorów o 1,74-1,81 proc., na czym korzystają firmy bez licencji Ministerstwa Finansów.
— Z raportu i modelu ekonometrycznego EY wynika, że legalni operatorzy hazardowi w Polsce są obciążeni jednym z najwyższych podatków w UE. Im wyższy jest koszt prowadzenia legalnej działalności, tym większa jest przewaga konkurencyjna podmiotów aktywnych w szarej strefie. Nielegalni operatorzy są w stanie jednocześnie osiągać większe zyski, wynikające z nieodprowadzenia części opłat i podatków, oraz oferować wyższe wygrane dla graczy niż podmioty prowadzące legalną działalność. Przekłada się to wprost na zwiększenie atrakcyjności oferty podmiotów nielegalnych, co skutecznie przyciąga konsumentów — mówi Paweł Sikora, prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie.