Sebastian Kuk, dyrektor ds. technologii w WeSub – firmie wspierającej przedsiębiorstwa w transformacji do modelu subskrypcyjnego – od dekady tańczy tango. W pracy tworzy, prowadzi i restrukturyzuje zespoły, a jak sam przyznaje, taniec codziennie pomaga mu stawiać właściwe kroki.
– Zauważyłem, że tango i organizacja pracy mają wiele wspólnego. Analogie między prowadzeniem partnerki w tańcu i koordynowaniem zespołu były dla mnie niezwykłym odkryciem. Postanowiłem je wykorzystać przy wypełnianiu obowiązków zawodowych – mówi Sebastian Kuk.
Najważniejsze są podstawy
Początki nie były łatwe, choć taniec towarzyski nie był mu obcy. Nauka tanga wymagała jednak wiele pracy.
– Pierwsze kroki w tangu postawiłem w Łodzi, gdzie wtedy pracowałem. Zapisałem się na zajęcia indywidualne i dość szybko moje wyobrażenia zostały zweryfikowane. Zauważyłem, że do tanga, które oglądałem na YouTubie, jest daleka droga. Choć tańczone w bliskim objęciu wygląda zmysłowo, jest niezwykle wymagające technicznie – wspomina menedżer.
Przez lata pobierał nauki indywidualne u różnych nauczycieli i uczestniczył w licznych warsztatach. Każde zajęcia – bez względu na poziom – zaczynały się od… chodzenia.
– Tango kojarzy się z efektownymi obrotami i finezyjnymi figurami, ale żeby zatańczyć cokolwiek, najpierw trzeba nauczyć się chodzić. Podstawy są najważniejsze. Niektórym może się to wydawać marnowaniem czasu, ale bez tego ani rusz. Odpowiedni chód wpływa na sylwetkę, sposób poruszania się, trzymania głowy w tańcu. Każdy krok powinien być wykonywany z pełną kontrolą – wyjaśnia tancerz.
Dodaje, że podobnie jest w pracy.
– Nowy pracownik nie będzie od razu robił korporacyjnych parad czy boleo. Musi nauczyć się stabilnie stąpać po biurowym parkiecie – mówi Sebastian Kuk.
Kultura tanga
Jak każdy taniec tango ma własny charakter. Wokół niego powstaje społeczność – pełna pasji, zasad i wspólnych rytuałów. Festiwale, maratony i milongi to jej święta.
– Podczas pokazów widać, że w tangu dominują osoby dojrzałe. Młodsi próbują, ale często brakuje im cierpliwości. Wydaje mi się, że w tangu trzeba mieć życiowe doświadczenie, by odpowiednio zadbać o szczegóły, umieć być tu i teraz, czerpać z niego dla tańca, nie dla efektu – mówi Sebastian Kuk.
Zanim zaczął uczestniczyć w milongach, minęło kilka lat. Twierdzi, że nie powinno się prowadzić partnerki, dopóki sami nie poznamy tańca naprawdę głęboko.
– Milonga to wieczór, w którym wszystko kręci się wokół tanga. Partnerzy często się nie znają, nie wiedzą, jakie mają umiejętności. Dlatego obowiązują tu określone zasady. Taniec zaczyna się od spojrzenia – jeśli kobieta odwzajemni wzrok, mężczyzna podchodzi i zaprasza ją do tandy, czyli zestawu trzech lub czterech utworów. Taniec kończy się wraz z końcem tandy tzw. cortiną. Kobieta ma pełną swobodę: jeśli nie chce tańczyć, wystarczy, że nie odpowie spojrzeniem – tłumaczy menedżer.
Na milongach obwiązują eleganckie stroje – panie w sukniach i na obcasach, panowie w koszulach.
– Pewien milongeros, czyli pasjonat tanga, przekazał mi złotą zasadę: nie tańcz dwa razy z tą samą partnerką, dopóki nie zatańczysz z innymi. Dlatego staram się zachęcić do tańca wszystkie panie w sali. Zasady milongi obowiązują na całym świecie. Nieważne, gdzie odbywa się festiwal – wszędzie możemy spodziewać się tego samego. Nie tak jak w życiu – śmieje się Sebastian Kuk.
Muzyka tanga w różnej aranżacji towarzyszy mu również na co dzień – w słuchawkach w drodze do pracy, w przerwach między spotkaniami.
– Nie da się kochać tańca, jeśli nie kocha się jego muzyki – podkreśla menedżer.
Analogie, analogie...
Dekada z tangiem odcisnęła ślad na każdym aspekcie jego życia – zawodowym i prywatnym. Sebastian Kuk twierdzi, że potrafi przełożyć tango na dowolną sytuację.
– Tango uczy świadomości ciała, a ta przekłada się na sposób podejmowania decyzji. Stabilna postawa, uniesiona głowa, skupione spojrzenie – to nie tylko taniec, to sposób na życie. Pomaga mi działać odważnie, ale z rozwagą – mówi menedżer.
Z czasem zaczął przenosić taneczne zasady na zarządzanie zespołem. Porównanie środowiska pracy do tańca wielokrotnie pomogło mu w rozwiązywaniu konfliktów wewnętrznych.
– Wyobraźmy sobie, że prowadzący w tańcu to menedżer, podążający to jego zespół, a muzyka to środowisko pracy. Żeby dobrze prowadzić zespół, trzeba być stabilnym, odważnym i rozsądnym. Zupełnie jak partner w tańcu. Lider – jak tancerz – musi znać kroki, ale też wsłuchiwać się w rytm otoczenia – opisuje Sebastian Kuk.
Do tanga trzeba dwojga
Aby pokazać współpracownikom, jak wiele tango może wnieść do codziennej pracy, Sebastian Kuk zorganizował dla zespołu WeSub specjalny warsztat.
– Tango uczy budowania relacji, zarządzania stresem, kształtowania nawyków, długofalowego myślenia. To niekończąca się gra, w której liczy się rozwój i doskonalenie, a nie wyłącznie pojedyncze projekty czy cele. Dokładnie tak jak w pracy – mówi menedżer.
W tangu najbardziej fascynuje go komunikacja.
– Zaskakująca jest wielowymiarowość tanga. Górna część ciała partnera pokazuje intencję, a nogi wykonują ruch dopiero, gdy partnerka ją wyczuje. Dlatego tak ważne jest uważne i dokładne poruszanie się w tańcu. Podobnie jest w zespole – jeśli chcemy, by ludzie nas rozumieli, musimy precyzyjnie wyjaśniać nasze założenia – mówi Sebastian Kuk.
Tango jest dla niego więcej niż pasją. Dąży, by przenieść ten element swojej codzienności na jeszcze wyższy poziom.
– Coraz poważniej myślę o własnej szkole tanga – może w mieście, gdzie takiej jeszcze nie ma. Chciałbym zachęcić do wstania z fotela ludzi z różnych środowisk – od programistów po seniorów. Bo tango naprawdę jest dla każdego. A wiek i doświadczenie? W tym tańcu to największy atut – puentuje Sebastian Kuk.

