Giełda kryptowalut kończy działalność

Karolina WysotaKarolina Wysota
opublikowano: 2021-03-22 20:00

Osoby, które dokapitalizowały Tokeneo, zostały z nic niewartymi coinami. To kolejny nieudany biznes Tomasza Rozmusa, który... znów zaprasza inwestorów do kolejnego projektu.

Z artykułu dowiesz się:

  • Dlaczego giełda Tokeneo kończy działalność, a klienci mają problem z wypłatą kryptowalut
  • Jakie są kulisy pozyskiwania kapitału z rynku
  • Kim jest osoba, która kieruje firmą i jaki projekt biznesowy aktualnie rozwija

Kolejna giełda kryptowalut ma problemy. Tym razem chodzi o Tokeneo, spółkę zarejestrowaną w Estonii, do której należą popularne wśród Polaków platformy: Tokeneo Market (giełda), Tokeneo Cash (kantor) i Tokeneo News (portal informacyjny). Ponad tydzień temu firma zablokowała handel, a użytkownicy stracili dostęp do pieniędzy i kryptowalut. Chodzi tu nie tylko o zamrożone środki, ale o miliony złotych, które osoby prywatne utopiły w tym i innym projekcie, za którymi stoi jedna i ta sama osoba.

Houston, mamy problem

O tym, że giełda wpadła w tarapaty, rynek dowiedział się w piątek, 13 marca. Tego dnia zawieszono obroty na platformie, a klienci otrzymali mejlem oświadczenie, w którym wyjaśniono, że problemy są pochodną „zewnętrznych i niezależnych od spółki okoliczności” — głównie takich wydarzeń, jak „wypowiedzenie [przez instytucje finansowe umów na prowadzenie — red.] rachunków bankowych i odmowa współpracy ze strony procesorów płatności”.

Wiadomość wywołała popłoch wśród użytkowników giełdy, a w mediach społecznościowych zawrzało. Tomasz Rozmus, który stoi na czele Tokeneo, chcąc ugasić pożar, w poniedziałek wieczorem, 15 marca, przeprowadził transmisję wideo za pośrednictwem Facebooka. W trwającym ponad godzinę wystąpieniu na żywo enigmatycznie tłumaczył niepowodzenie biznesowe wysokimi kosztami prowadzenia działalności, a także splotem niefortunnych wydarzeń, w tym m.in. interwencji śledczych (o co chodzi — wyjaśniamy w dalszej części tekstu), które miały doprowadzić spółkę na skraj bankructwa. Pod koniec wystąpienia poinformował, że firma idzie pod młotek — chce ją sprzedać za 2,5 mln zł. Przekonywał, że giełdę można wskrzesić, a marka nie jest doszczętnie spalona.

Z relacji szefa Tokeno wynika, że próbował ratować firmę — znalezienie kapitału jednak go przerosło. Mówił, że jeden inwestor prywatny pod koniec września 2020 r. notarialnie zobowiązał się objęcia 40 proc. udziałów w spółce za 5,7 mln zł. Ostatecznie nie wywiązał się jednak z umowy. Drugi inwestor, z którym Tomasz Rozmus miał rozmawiać na przełomie grudnia i stycznia ubiegłego roku, wycofał się z negocjacji z powodu problemów osobistych.

Tonący brzytwy się chwyta:
Tonący brzytwy się chwyta:
Tomasz Rozmus, który stoi na czele Tokeneo, przekonuje klientów, że od dłuższego czasu szukał kapitału na rozwój kryptogiełdy — pieniądze chciał przeznaczyć na poszerzenie oferty i działania marketingowe. Pandemia utrudniła mu jednak rozmowy z inwestorami, a nawarstwiające się w międzyczasie problemy spowodowały, że firma straciła płynność.
facebook.com/Tokeneo Polska

Diabeł tkwi w szczegółach

Wystąpienie wideo zamiast rozwiać wątpliwości klientów, rozwścieczyło kilkaset osób. Za pośrednictwem różnych komunikatorów naradzają się, jak rozwiązać problem. Prawdopodobnie sprawa trafi pod lupę organów państwowych.

Zapytaliśmy Tomasza Rozmusa o to, czego dokładnie dotyczyły działania śledczych, przez które spółka straciła płynność. W rozmowie z „PB” wyjaśnił, że chodzi o serię wyłudzeń pieniędzy za pośrednictwem e-kantoru — do takich licznych oszustw miało dochodzić latem i jesienią ubiegłego roku. Naciągacze żerujący na kryptowalutowej modzie telefonowali do przypadkowych osób z ofertą zakupu coinów. Oferowali pomoc w ścieżce zakupowej — warunkiem było zdalne udostępnienie pulpitu komputera za pomocą specjalnej aplikacji. Złodzieje w imieniu i za pieniądze ofiar kupowali kryptowaluty w kantorze, a następnie znikali z łupem. Poszkodowani zgłaszali sprawę na policję, a następnie prokuratura blokowała pieniądze na rachunkach bankowych giełdy. Takie sytuacje się zdarzają, o czym pisaliśmy na łamach „PB” 29 marca 2020 r. w artykułach „Quasi-kantory pod ostrzałem” i 19 listopada 2020 r. „Złodzieje znów żerują na kryptowalutach”.

— Nadal nie odzyskaliśmy wszystkich pieniędzy — problemem jest brak dostępu do konta — twierdzi Tomasz Rozmus.

Zabiegał o nowe rachunki firmowe, jednak aż 42 instytucje, w tym banki spółdzielcze, odesłały go z kwitkiem.

Zapytaliśmy go także o to, dlaczego klienci nie mogą wypłacić kryptowalut. Odpowiedział, że firma wstrzymała wypłaty, bo musiała podsumować salda na rachunkach w związku z planowaną restrukturyzacją, dodając, że całkowite zobowiązanie wobec klientów po przeliczeniu wynosi około miliona złotych.

— Wypłaty ruszyły — poinformował „PB’’ Tomasz Rozmus wieczorem 18 marca wieczorem.

Według naszego źródła, które zastrzega anonimowość, wypłacane są niewielkie ilości coinów, i to głównie najmniej wartościowych. Rekordowa wypłata dotychczas wynosi 5 ethereum (według aktualnych kursów około 34,6 tys. zł).

Ekonomia współdzielenia

Tokeneo to jeden z wielu biznesowych projektów Tomasza Rozmusa. Na pomysł uruchomienia giełdy wpadł w 2018 r., czyli w czasie bessy na rynku kryptowalut. Pieniądze na start zebrał w ramach Initial Coin Offering (ICO), społecznościowego finansowania projektów kryptowalutowych. Udało się mu pozyskać w ten sposób zaledwie 505 tys. USD, czyli istotnie poniżej progu umożliwiającego realizację biznesplanu — zgodnie z białą księgą tzw. soft cap wynosił 3 mln USD. W tej sytuacji pieniądze powinny wrócić do inwestorów. Tak się jednak nie stało. Pierwszy ruszył serwis informacyjny — w lutym 2018 r. Miał ściągać ruch, był platformą promocyjną. W maju następnego roku uruchomiony został e-kantor, a we wrześniu giełda.

Co przekonało inwestorów do tego pomysłu? Token użytkowy teo (otrzymywali go w zamian za wniesiony do spółki kapitał), który upoważniał do partycypowania w przychodach giełdy (pobierają one prowizję od każdej transakcji zakupu/sprzedaży). Podział pieniędzy miał być następujący: połowa zostaje w spółce, reszta wędruje do posiadaczy tokenów. Według niektórych inwestorów, zastrzegających anonimowość, giełda faktycznie dzieliła się prowizją. Nie są jednak przekonani, czy podział zgadzał się z deklarowaną proporcją (nie mieli dostępu do raportów finansowych). Rozliczeń dokonywano na platformie — niektórzy beneficjenci inwestowali zyski w kryptowaluty. Chodziło o generowanie obrotów.

Ze 100 mln wyemitowanych tokentów teo w ramach ICO na rynek trafiło 90 proc., głównie po cenie 1 grosz za sztukę, część rozdano w ramach systemu poleceń, a resztę osobom, które pracowały operacyjnie przy projekcie. Tokenem teo można było handlować wyłącznie na giełdzie Tokeneo — w porywach cena sięgała 4 groszy.

Awantura o coiny

Wcześniej, już od 2017 r., Tomasz Rozmus pracował nad uruchomieniem Cryptoinvestii — kryptowalutowego funduszu inwestycyjnego, zarządzanego przez spółkę o takiej samej nazwie zarejestrowaną w Hongkongu. Pieniądze na realizację biznesplanu również pochodziły od inwestorów indywidualnych — w dużej mierze od Polonii z Wysp Brytyjskich. Działali tam tzw. liderzy projektu, którzy otrzymywali wynagrodzenie za pozyskiwanie inwestorów. Ambasadorem projektu był Przemysław Saleta, eksbokser (później był także twarzą Tokeneo). W pomysł uwierzyło około 250 osób, które zainwestowały 2,6 mln zł. W zamian za wniesiony kapitał otrzymały tokeny inv.

„Chcesz zarabiać na kryptowalutach, ale nie wiesz jak? Polacy mieszkający w Tajlandii stworzyli fundusz inwestycyjny do inwestowania w kryptowaluty (…). Jednym z twórców jest Tomasz Rozmus. Fundusz rusza na dniach, cena tokenu na starcie wynosi jeden grosz. Co kilka tygodni będzie podnoszona aż momentu debiutu na giełdzie. Fundusz będzie wypłacał dywidendę w eth [kryptowalucie ethereum — red.] w wysokości 25-50 proc. rocznie. Nie ma żadnych ukrytych opłat za zarządzanie funduszem (…)” — m.in. takie wiadomości rozsyłano do potencjalnych inwestorów w marcu 2018 r.

Zbiórkę funduszy zakończono we wrześniu 2018 r. Na rynek trafiło w sumie 212,2 mln funkcyjnych tokenów. Upoważniały do partycypowania w zyskach spółki. Pod koniec 2019 r. niespodziewanie zapadła decyzja o zamknięciu Cryptoinvestii. Inwestorom umożliwiono wymianę tokentów inv na tokeny teo (które pozwalały partycypować w przychodach giełdy Tokeneo) w stosunku 17 do 1. Wybuchła awantura (głośna w mediach społecznościowych), ale ostatecznie większość osób przyjęła ofertę. Przekonała je wizja rozwoju Tokeneo, jaką roztaczał Tomasz Rozmus.

Nowe wyzwania

21 sierpnia 2019 r. zarejestrowano spółkę Partneria z siedzibą przy ul. Lekarskiej w Krakowie. Na jej czele stoi Tomasz Rozmus. Z danych w KRS wynika, że firma zajmuje się m.in. doradztwem, zarządzaniem stronami internetowymi, a także świadczeniem usług informatycznych. W zeszłym roku otrzymała od państwa 101,1 tys. zł w ramach tarcz antykryzysowych.

25 stycznia 2021 r. firma otrzymała status małej instytucji płatniczej (z numerem MIP88/2021) i uruchomiła e-kantor Kryptowaluty.pl.

— Proces licencyjny trwał siedem miesięcy — mówi Tomasz Rozmus.

Obecnie trwa zbiórka pieniędzy poprzez platformę Tokenizer, która również należy do Tomasza Rozmusa, na realizację tego projektu. Zgodnie z białą księgą spółka chce pozyskać 3 mln zł finansowania, które przeznaczy na rozwój online’owego kantoru i stworzenie liczącej ponad 5 tys. punktów sieci stacjonarnej.

W ramach tego ICO inwestorzy nabywają tokeny KRPL, płacąc za sztukę 1 zł. Od strony formalnej zawierają ze spółką umowę pożyczki na 2,5 roku z oprocentowaniem rocznym 4,5 proc. Dotychczas 190 osób zainwestowało w projekt ponad 969 tys. zł. Kampania kończy się 28 marca.

Ryzykowny biznes

W styczniu tego roku działalność wstrzymała Coinquista, polska giełda kryptowalut. Jej klienci (około 100 tys. osób) stracili dostęp do kont, nie mogli kupić ani sprzedać coinów, a także wypłacić pieniędzy. Kierujący giełdą Michał Stryjewski pierwotnie przekonywał, że doszło do usterki technicznej, ale później dodał, że nie wyklucza cyberataku i kradzieży. W Polsce upadło więcej giełd. Bitcurex zakończył działalność jesienią 2016 r. Obsługiwał około 10 tys. klientów, którzy stracili 2,3 tys. bitcoinów. Latem 2019 r. upadł BitMarket. Wraz z giełdą pod ziemię zapadły się pieniądze około 6 tys. graczy — równowartość 2,3 tys. bitcoinów. W 2019 r., po wpisaniu na listę ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego, zamknął się Coinroom. W takich samych okolicznościach w 2018 r. działalność zakończył Abucoins.