Rynki nerwowo zareagowały na protesty w dawnej kolonii brytyjskiej, które część tamtejszych banków, m.in. Bank of China i największy singapurski bank DBS, zmusiły do zamknięcia swoich oddziałów. Indeks giełdy w Hongkongu (HKSE) spadł o 1,9 proc., a sporo na wartości traciły m.in. spółki z branży nieruchomości, z rekordzistą Wharf Holdings, którego kurs spadł o 6,2 proc.

Na rynku chińskim aktywne są polskie fundusze MetLife, ING, Investors, a także PKO i Pioneer. Rozwój wypadków w Hongkongu przypomniał o wydarzeniach w Turcji w maju 2013 r. Wtedy początkowo niewielki lokalny protest przerodził się w długotrwałe zamieszki, a turecka gospodarka zaczęła ostro hamować, czego efekty obserwujemy do dziś.
— Nie przykładałbym tej samej miary do wypadków w Turcji i w Hongkongu. Mimo że wyglądają podobnie, to jednak turecka gospodarka traciła głównie przez gwałtowne osłabnięcie liry, tureckiej waluty — mówi Paweł Cymcyk z ING TFI. Trwające od piątku zamieszki w Hongkongu eksperci bagatelizują.
— Spadki na giełdzie w Hongkongu wiązałbym z działaniami rządu chińskiego i zapowiedziami bardziej ekspansywnej polityki fiskalnej oraz innymi danymi makroekonomicznymi niż napięciami na tle politycznym. Nie wiadomo, czy Chiny osiągną zapowiedziany wzrost gospodarczy, a polityka monetarna chińskiego banku centralnego nie zawsze idzie w parze z potrzebami rynków finansowych — uważa Mikołaj Stępniewski z Investors TFI.
Zdaniem analityków, kilkudniowe zamieszki nie powinny w dłuższym terminie wpłynąć na sytuację gospodarczą.
— Drugiego Tienanmen nie będzie, ale inwestorzy zaczną brać pod uwagę czynnik polityczny. Oczywiście nie na tak wielką skalę, jak obserwujemy to w przypadku Rosji — dodaje Paweł Cymcyk. Wątek rosyjski przewija się również wśród czynników mających pozytywny wpływ na hongkońską i ogólnie chińską gospodarkę, które stały się beneficjentami sankcji nałożonych na Rosję.
— Kapitał rosyjski od czasów sankcji traktuje Hongkong jako bezpieczną przystań. Nie jest to rynek niechętny rosyjskim firmom i instytucjom, ale jest na tyle blisko i relacje między rządami są tak dobre, że Rosjanie mogą mieć poczucie kontroli — mówi Paweł Cymcyk.
— Rosja zwraca się w kierunku Azji i na tym Hongkong korzysta. W obecnej sytuacji geopolitycznej rosyjski biznes patrzy na Chiny o wiele przychylniej niż jeszcze rok temu. Ale za wcześnie jest, by oceniać, jak trwały to będzie trend — dodaje Mikołaj Stępniewski.