Giełda znów ma szansę odegrać ważną rolę

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2025-04-03 20:00

Droga od kapitału prywatnego do publicznego jest długa i bywa wyboista, ale dzięki poprawie koniunktury tworzą się warunki do pojawienia się na giełdzie nowych emitentów.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Na warszawskiej giełdzie pierwszy kwartał upłynął w znakomitych nastrojach. WIG urósł o około 20 proc., mimo że w tym czasie amerykański S&P 500 spadł o 5 proc. Tymczasem w tym roku zadebiutowała tylko jedna spółka, a kolejka na parkiet wcale nie jest długa. W Komisji Nadzoru Finansowego procedowane są tylko dwa prospekty emisyjne nowych spółek, a eksperci ankietowani w badaniu Giełdowa Spółka Roku 2024 mieli nie lada problem, by wskazać najbardziej wyczekiwane przez nich debiuty w tym roku. A przecież wyceny są znacznie wyższe niż jeszcze kilka miesięcy temu, polska gospodarka dynamicznie się rozwija, a unijni oficjele jak mantrę powtarzają konieczność przyspieszenia inwestycji w takich obszarach jak choćby bezpieczeństwo i transformacja energetyczna.

Kapitału nigdy dość

Michał Kobza, członek zarządu GPW, uważa że kolejne debiuty to tylko kwestia czasu.

- Przygotowanie debiutu trwa dosyć długo. W końcówce zeszłego roku nastąpiło kilka zdarzeń, które wstrzymały niektóre debiuty [do skutku nie doszły oferty Studenaca i TTMS – red.], ale teraz po pokazie siły naszych indeksów widzimy wzrost zainteresowania potencjalnych emitentów. Mamy nadzieję, że drugie półrocze pod względem debiutów będzie bardzo dobre – mówił Michał Kobza, który wziął udział w debacie zorganizowanej przez „Puls Biznesu”.

Koniunkturę na pewno wyczuły fundusze private equity, które przygotowały trzech z czterech ostatnich kandydatów na GPW. W przeszłości również były aktywne, a mało kto pamięta, że jeden z przedstawicieli branży był przed laty akcjonariuszem XTB, zwycięzcy rankingu Giełdowa Spółka Roku 2024.

- Jako branża private equity odpowiadamy za około 100 debiutów na GPW, jesteśmy więc jednym z motorów napędowych rozwoju giełdy – mówi Małgorzata Bobrowska, partner zarządzająca w Resource Partners i prezeska Polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Kapitałowych.

Globalnie 8-10 proc. spółek portfelowych private equity kończy na giełdzie, w Polsce jeśli chodzi o wartość ofert odsetek jest podobny, ale ilościowo jest to 3-4 proc. Byłoby więcej, nie ma wątpliwości Małgorzata Bobrowska, gdyby nie zmiany w OFE i wprowadzenie mechanizmu tzw. suwaka (fundusze muszą stopniowo sprzedawać akcje i przekazywać pieniądze do ZUS). Ale nie mniej ważna jest też kwestia wycen, które przez lata były relatywnie niskie.

- Inwestorzy branżowi byli nam w stanie zaoferować atrakcyjniejsze wyceny niż na polskiej giełdzie. Poza tym nie dla każdej spółki portfelowej giełda to najlepsze miejsce do rozwoju, czasem znalezienie się w strukturach większych koncernów jest lepszym krokiem – dodaje szefowa PSIK.

Jej zdaniem żeby fundusze private equity posyłały więcej spółek na giełdę, to same muszą być w stanie zainwestować w więcej podmiotów.

- A to już problem, bo jesteśmy jednym z niewielu krajów, gdzie poza PFR nie ma rodzimych instytucjonalnych inwestorów wspierających branżę. Musimy mieć dostęp do większej puli pieniędzy. To coś, co znajduje się obecnie w agendzie Ministerstwa Finansów, z czego bardzo się cieszymy. Chcemy żyć w symbiozie z rynkiem publicznym i posyłać atrakcyjne firmy na giełdę, ale wcześniej musimy rozwiązać problem z finansowaniem – mówi Małgorzata Bobrowska.

Zadania dla pośredników

Samer Masri, który od niedawna kieruje biurem maklerskim PKO BP, uważa że giełda nie wróci do pełnienia swojej kluczowej roli, czyli finansowania firm na każdym etapie rozwoju, jeśli nie zmieni się kultura w zakresie podejmowania ryzyka inwestycyjnego.

- Jako instytucje rynku finansowego przyczyniliśmy się do tego, że klienci nie podejmują ryzyka. Oczywiście przeszkodą są też wymogi wynikające z MIFID-u, ale koniec końców skutek jest taki, że na giełdzie nie pojawiają się spółki, które są ciekawe, ale nie notują jeszcze pozytywnych przepływów pieniężnych. Dla nich chcemy organizować finansowanie pomostowe. Chcemy też tworzyć produkty nastawione na promowanie spółek wzrostowych – mówi Samer Masri.

Szef bankowego brokera nie ma wątpliwości, ze w portfelach Polaków za dużo jest bezpiecznych instrumentów, jak depozyty czy obligacje skarbowe, a za mało ryzykownych, jak akcje.

- Podejmowanie ryzyka jest dobre, bo wtedy jest szansa na wysoką stopę zwrotu. Z takimi produktami musimy pójść do klienta i dobrze mu je wytłumaczyć – zapowiada Samer Masri.

Jego zdaniem kapitału na giełdzie przybędzie z korzyścią także dla potencjalnych debiutantów, bo po okresie gwałtownego wzrostu zainteresowania rynkami zagranicznymi sytuacja się ustabilizuje.

- Myślę że nie będzie już takiego odpływu na rynki zagraniczne i trochę pieniędzy zostanie też na rynku polskim – uważa szef BM PKO BP.

Zadania dla emitentów

Zainteresowania polską giełdą nie uda się zwiększyć, jeśli sam emitenci nie zadbają o stworzenie podstaw zaufania, uważa Mikołaj Rytel, partner zarządzający Assurance EY Polska, audytora sprawozdań trzech ostatnich spółek, którym udało się wejść na GPW – Murapolu (2023), Żabki (2024) i Diagnostyki (2025).

- Proces wejścia na giełdę jest rozłożony w czasie i bardzo wymagający, bo przekształcenie spółki prywatnej w publiczną wymaga, aby firma na bieżąco raportowała wiele aspektów swojej działalności. Wymusza to na organizacjach zmianę procesów, często też zwiększenie kompetencji oraz dyscyplinę sprawozdawczą. Jest to niezbędne, aby budować zaufanie inwestorów. Z wieloma klientami rozmawiamy obecnie na temat korzyści z wejścia na rynek publiczny, co może być dobrą opcją, zwłaszcza dla tych przedsiębiorców, którzy planują inwestycje w rozwój oraz ekspansję międzynarodową - mówi Mikołaj Rytel.

Jak dodaje, rynek kapitałowy ma pewne wyzwania związane choćby z płynnością, ale też z zaufaniem inwestorów.

- Jest to spowodowane kilkoma czynnikami. Zbyt długi jest process rozstrzygania spraw i nakładania kar na podmioty, które dopuściły się nieprawidłowości, Relatywnie duża jest liczba spółek z zastrzeżeniami zawartymi w opiniach audytorów, które często dotyczą aspektów rachunkowości, jakich przeciętny inwestor może nie być w stanie zrozumieć. Zbyt długi jest też czas oczekiwania na publikację raportów finansowych, które pojawiają się około 1,5 miesiąca później niż na rozwiniętych rynkach kapitałowych. Wreszcie - wciąż jeszcze profesjonalizują się komitety audytu, których rola i odpowiedzialność wymaga dalszego dopracowania - uważa Mikołaj Rytel.

- Gdyby spółki utrzymały standardy raportowania, które osiągnęły w ramach przygotowania do IPO, to rynek byłby lepiej postrzegany przez inwestorów. Niestety, czasem ta koncentracja w podejściu zarządów i rad nadzorczych znika – dodaje Paweł Chytła, wiceprezes Diagnostyki.

Partnerami wydarzenia byli EY i KDPW.