Giełdowa fotowoltaika wraca do łask

Adam Torchała
opublikowano: 2020-06-07 22:00

Choć koronawirusowy krach mocno uderzył w notowania spółek fotowoltaicznych, to kursy przedstawicieli branży znów gwałtownie rosną. Kapitalizacja lidera — Columbusa — urosła do 1,5 mld zł

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • O ile traciły na fali koronawirusowej wyprzedaży akcje spółek fotowoltaicznych
  • Które z nich odbiły i są wyceniane powyżej wcześniejszych maksimów
  • Czy koronawirus zmniejszył liczbę montowanych mikroinstalacji

 

- Na co powinni uważać inwestorzy kupujący akcje spółek z tej branży

Fotowoltaika była gwiazdą giełdy w 2019 r., gdy akcje spółek z branży drożały o kilkaset procent. Na początku 2020 r. hossie zaczęło ubywać pary, jednak to koronawirusowy krach przyniósł prawdziwą panikę. Wycena najmocniej poturbowanego Novavisu skurczyła się aż o 81 proc. Przeszło 65-procentowe spadki zanotowały też papiery Suneksu, Grodna, Cyberatona i lidera branży — Columbusa. Notowania fotowoltaicznych spółek spadały zatem podczas koronawirusowego krachu bardziej niż najsłabszych indeksów sektorowych z GPW.

Po takim krachu w zasadzie należałoby umieścić fotowoltaiczną hossę na półce ze wspomnieniami. Rynek NewConnect, na którym notowana jest większość przedstawicieli branży, ma jednak to do siebie, że sytuacja na nim potrafi zmieniać się jak w kalejdoskopie. Podobnie było z fotowoltaiką, która po panicznej wyprzedaży szybko wróciła do zwyżek i niektóre spółki notowane są już na nowych maksimach.

Liderzy na plusie

Sztandarowym przykładem powrotu do łask jest Columbus Energy. Choć w trakcie krachu wycena spółki uszczupliła się o 61 proc., dziś spółka jest notowana 60 proc. powyżej maksimum sprzed wyprzedaży. W ciągu kilku tygodni na akcjach Columbusa można było zarobić zawrotne 312 proc. W maju wycena Columbusa po raz pierwszy w historii sforsowała granicę 1 mld zł, dziś spółka jest już notowana powyżej 1,5 mld zł. Daje to Columbusowi największą wycenę na całym rynku NewConnect. Dla porównania warto dodać, że wyceniany najniżej w WIG20 Alior wart jest obecnie 2,1 mld zł, kapitalizacja Tauronu to natomiast 2,4 mld zł.

Na plusie względem poziomów sprzed krachu jest już także Photon Energy. Akcje spółki straciły wprawdzie najmniej z branży, jednak i tak było to aż 59 proc. Od dołka kurs spółki urósł już o 146 proc., co pozwoliło poprawić szczyty z lutego o 1,4 proc. Spółka w międzyczasie zdążyła ogłosić m.in. plany przejścia na GPW oraz program rozbudowy swoich farm na Węgrzech. Pozostałe spółki fotowoltaiczne z odrabianiem strat radzą sobie nieco słabiej. Novavis jest np. wciąż 10 proc. pod kreską względem szczytów sprzeda krachu. W przypadku Suneksu jest to -18 proc., a wartość Grodna i Cyberatona jest o ponad 30 proc. mniejsza. Jednak wszystkie wymienione spółki od koronawirusowego dołka przynajmniej podwoiły swoją wartość. Najmocniejszy w tym względzie Novavis, który miał najwięcej strat do odrabiania, zyskał aż 371 proc.

Boom trwa

Jedną z głównych obaw inwestorów w trakcie koronawirusowej wyprzedaży był wpływ pandemii na dostawy paneli do instalacji, te bowiem często sprowadzano z Chin. Dlatego też niektóre spółki fotowoltaiczne przeceny notowały jeszcze przed krachem na szerokim rynku, który zaczął się 24 lutego ponieważ Chiny już wówczas znajdowały się w lockdownie. Problem jednak dość szybko opanowano i branża później nie raportowała istotnego negatywnego wpływu klopotów z łańcuchami dostaw na fotowoltaiczny biznes. Obawy dotyczyły także ograniczeń w sferze kontaktów międzyludzkich, co mogło np. zmniejszyć skłonność Polaków do inwestycji w mikroinstalacje.

Z danych Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wynika jednak, że maj był rekordowym miesiącem, jeżeli chodzi o liczbę wniosków złożonych w programie Mój Prąd. Branża narzekała także na tempo przyłączeń, czego efektem było m.in. spowolnienie tempa wzrostu mocy zainstalowanej w fotowoltaice w marcu do 6,1 proc. miesiąc do miesiąca. W kwietniu miesięczne tempo wróciło jednak do poziomu powyżej 8 proc. (8,1 proc.), a moc zainstalowana w energetyce słonecznej w Polsce na dzień 1 maja wynosiła już 1831,7 MW (to 181 proc. więcej niż przed rokiem). Koronawirus nie powstrzymał więc hossy w branży.

Bruksela dalej gra w zielone

Nie spełnił się także scenariusz ograniczenia w związku z kryzysem „zielonej narracji” płynącej z Brukseli. Wręcz przeciwnie, wygląda na to, że inwestycje w zieloną energie mają być elementem pobudzającym gospodarkę do odbicia. Komisja Europejska, prezentując niedawno założenia projektu unijnego budżetu i mechanizmu odbudowy gospodarczej na kolejne lata, zaproponowała zwiększenie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji do 40 mld EUR. W pierwotnej propozycji Polsce miały przypaść 2 mld EUR, teraz kwota wzrosła czterokrotnie. Warto dodać, że przy obniżonych w związku z kryzysem stopach procentowych łatwiej o kredyt.

Pieniędzy na farmy fotowoltaiczne zatem zabraknąć nie powinno. Wbrew pozorom większym problemem dla branży mogą być nie tyle budżety, co rosnąca konkurencja. Zainteresowanie fotowoltaiką wykazują bowiem kolejne firmy, które do tej pory stały na uboczu fotowoltaicznej rewolucji (z giełdowych przykładów warto wspomnieć choćby o Unimocie, który pod koniec maja ogłosił rozpoczęcie sprzedaży instalacji fotowoltaicznych pod marką Avia Solar). Ogromne plany związane z OZE mają też państwowi giganci, duże nadzieje z zieloną rewolucją wiąże przede wszystkim PGE, które liczy, że w ramach rządowej reformy będzie mogło zrzucić węglowy balast i skupić się na rozwoju energetyki ze źródeł odnawialnych, w tym ze słońca.

Krach zapala lampkę

Z punktu widzenia giełdowego inwestora równie ważne jak perspektywy sektora są bieżące wyceny poszczególnych spółek. Te zaś są wysokie, przez ostatnich kilka miesięcy rosły one bowiem o wiele szybciej niż branża sama w sobie. I tak Columbus ma za sobą rekordowy kwartał (13,5 mln zł zysku netto), jednak jego wycena to aż 1,5 mld zł. Novavis jest wyceniany na 33-krotność swoich zysków, ML System na 50-krotność, Photon zaś na 64-krotność. Inwestorzy więc już teraz wyceniają świetlaną przyszłość.

Do tej pory wysokie wyceny nie przeszkadzały fotowoltaicznym spółkom w kontynuowaniu gwałtownych zwyżek. Taka sytuacja jednak nie musi trwać wiecznie. Jeżeli pojawi się jakiś zgrzyt w ekspansji, spadki mogą być równie gwałtowne. Czynnikiem ryzyka może być np. wysoki lewar, na którym działa wiele fotowoltaicznych spółek. Teoretycznie w dobie zerowych stóp procentowych to zaleta, w praktyce jednak zwiększa podatność na problemy płynnościowe. Trudno też założyć, że wszystkie firmy będą rosły szybciej niż branża sama w sobie, szczególnie w kontekście coraz mocniejszej konkurencji na rynku.

Lampką ostrzegawczą mogą być również operacje, takie jak np. ta, którą zaproponował ostatnio Sunex. Spółka chce przeprowadzić split akcji, by zwiększyć ich dostępność, choć te warte są na giełdzie 13 zł za sztukę i o problemach z dostępnością raczej nie ma mowy. Przypomina to bardziej operację mieszającą w głowie inwestorowi niż przeprowadzaną — jak deklaruje spółka — w jego interesie.

Kruchość tej hossy świetnie udowodnił zresztą wspominany koronakryzys. Sama branża fotowoltaicza ma przed sobą bardzo dobre perspektywy, jednak przy tak wysokich wskaźnikowo wycenach o panikę bardzo łatwo. Szczególnie że większość spółek notowanych jest na rynku NewConnect, zdominowanym przez inwestorów indywidualnych i niemal zapomnianym przez graczy instytucjonalnych. Statystycznie płynność na rynku mocno wzrosła w ostatnim roku, gwałtowność spadków z koronawirusowego krachu udowadnia jednak, że wcale nie przeszkadza to w panicznych wyprzedażach. Inwestorzy posiadający te papiery przeżyli zatem emocjonalny rollercoaster, na który nie każdy jest gotowy. Do tego warto dodać, iż papiery fotowoltaicznych spółek często w trakcie sesji notują gwałtowne ruchy, otwierając handel z luką, co utrudnia zarządzanie portfelem. Inwestorzy chcący kupić akcje firm z sektora powinni mieć świadomość tego ryzyka.