Godzimy ekologię z ekonomią

Małgorzata Ciechanowska
opublikowano: 2013-11-28 00:00

Rozmowa z Adamem Wasiakiem, dyrektorem generalnym Lasów Państwowych

„Puls Biznesu”: Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe działa już prawie 90 lat i sprawuje zarząd nad ponad 7,2 mln ha lasów, czyli 77,5 proc. wszystkich lasów w naszym kraju. W 1924 r., czyli na początku drogi Lasów Państwowych, lesistość w Polsce wynosiła około 23 proc., dziś jest to już ponad 29 proc. Jak osiągnięto taki wynik?

EKOLOGICZNE BOGACTWO: Drewno jest dziś praktycznie jedynym bogactwem naturalnym, którego zasoby lokują Polskę w europejskiej czołówce i do tego ekologicznym i całkowicie odnawialnym. Zadaniem leśników jest poszukiwanie sposobów, aby rosnące pozyskiwanie drewna nie odbywało się bez wyrządzania szkody lasom. [FOT. GK]
EKOLOGICZNE BOGACTWO: Drewno jest dziś praktycznie jedynym bogactwem naturalnym, którego zasoby lokują Polskę w europejskiej czołówce i do tego ekologicznym i całkowicie odnawialnym. Zadaniem leśników jest poszukiwanie sposobów, aby rosnące pozyskiwanie drewna nie odbywało się bez wyrządzania szkody lasom. [FOT. GK]

Adam Wasiak, dyrektor generalny Lasów Państwowych:

Dziś w Lasach Państwowych sadzimy średnio 57 tys. nowych drzew na godzinę — pół miliarda w ciągu roku. Odnawiamy lub zalesiamy co roku powierzchnię 50-60 tys. ha, czyli obszar, jaki zajmuje np. Warszawa, więc lasów systematycznie nam przybywa. Niestety, tempo zalesień znacznie spadło w ostatnich latach, bo po prostu mamy niedostatek gruntów, które można przeznaczyć na ten cel. Mimo wszystko skala polskich dokonańw tej dziedzinie jest imponująca. Po odzyskaniu niepodległości lesistość Polski wynosiła około 20 proc., czyli była dwukrotnie mniejsza niż przed zaborami. W latach 20. i 30. XX wieku leśnicy odbudowali wiele lasów zniszczonych wcześniej przez zaborców i obce armie, zalesili też znaczną powierzchnię nieużytków. II wojna światowa i nowa okupacja zniweczyły znaczą część ich dorobku i po 1945 r. wszystko trzeba było zaczynać niemal od nowa. Lasy pokrywały wówczas 20,8 proc. powierzchni naszego kraju w nowych granicach. Dziś zbliżamy się do 30 proc. To w dużej mierze zasługa prac zalesieniowych prowadzonych od końca wojny do początku lat 70. — przybył nam wtedy prawie 1 mln ha lasów — i w nieco wolniejszym tempie w ostatnich dekadach, również na gruntach prywatnych.

Wymagało to wielkiego wysiłku i nakładów. Nie wiem, czy byłoby to możliwe bez wyraźnego postawienia jeszcze w II RP na własność publiczną lasów i utworzenia Lasów Państwowych. Jeden podmiot, który jest w stanie planować i działać w skali całego kraju i finansować niezbędne prace, to ogromne ułatwienie z punktu widzenia leśnej polityki państwa. Na samą hodowlę lasu — od szkółek przez sadzenie po prace pielęgnacyjne — Lasy Państwowe wydają około 600 mln zł rocznie, na ochronę lasu przed różnymi zagrożeniami — kolejne 300 mln zł. To nie jest tylko kwestia powierzchni lasów, ale też ich jakości. Pod względem stanu sanitarnego, wielości różnych form ochrony przyrody, albo udogodnień dla turystów zarządzane przez nas lasy są naprawdęwyjątkowe. Wyróżnia je też różnorodność biologiczna — kilka dekad temu spotkanie w nich np. wilka, rysia czy żubra graniczyło z cudem, a dziś nie należy do rzadkości. Dobrym symbolem może być tu nasz godłowy ptak — bielik. Po wojnie mieliśmy około 50 par tych ptaków w całym kraju, dziś — ponad 1000 par. Kilka dni temu odebrałem nagrodę UNESCO dla Lasów Państwowych za wybitne osiągnięcia w dziedzinie ochrony środowiska, więc te polskie sukcesy dostrzegają również inni.

Polska wyrosła na ważnego eksportera wyrobów z drewna. Popyt na surowiec jest jednak większy niż jego podaż. Czy jest szansa na zwiększenie pozyskania, tak, aby zaspokoić zapotrzebowanie polskich przedsiębiorców, np. firm meblarskich? Jakie są plany na najbliższą dekadę?

Na początek warto uświadomić sobie, że jeszcze w 1990 r. Lasy Państwowe pozyskiwały 17 mln m sześc. drewna, a w tym roku będzie to 36 mln m sześc. W ciągu nieco ponad dwóch dekad — a to mgnienie oka w gospodarce leśnej — zwiększyliśmy pozyskanie aż dwukrotnie. I to bez żadnej szkody dla przyrody i lasów, które użytkujemy w ramach zrównoważonej gospodarki leśnej. Jednocześnie rosły i rosną bowiem zasoby drewna w polskich lasach — od końca lat 60. do dziś zwiększyły się dwukrotnie. Potrafimy zatem godzić potrzeby ekologii i przemysłu, a pamiętajmy, że to zachowanie lasów i powiększanie ich zasobów jest naszym priorytetem i ustawowym obowiązkiem. Drewno jest dziś praktycznie jedynym bogactwem naturalnym, którego zasoby lokują nas w ścisłej europejskiej czołówce i na pewno jedynym ekologicznym i całkowicie odnawialnym. Rosnące nieustannie pozyskanie to dowód, że rozumiemy potrzeby przedsiębiorców i robimy co możliwe, bez wyrządzania szkody lasom, aby zwiększyć podaż drewna. Wzrost pozyskania surowca sam w sobie jest też czynnikiem stymulującym rozwój branży drzewnej, zachęcającym firmy do nowych inwestycji i zwiększania mocy produkcyjnych, dlatego prędzej czy później kwestia niewystarczającej podaży powraca. Zdaniem naukowców, są jeszcze warunki do tego, by pozyskiwać więcej surowca. Jak wynika z tzw. wielkoobszarowej inwentaryzacji stanu lasu, zasoby drewna w polskich lasach wynoszą dziś blisko 2,4 mld m sześc. grubizny netto, z czego w Lasach Państwowych — 1,9 mln m sześc. W Unii wyprzedzają nas pod tym względem tylko Szwecja, Finlandia, Niemcy i Francja. Także zasoby w przeliczeniu na hektar lasu (250 m sześc.) stawiają nas wśród europejskich liderów. Eksperci oceniają, że w ciągu najbliższych 20 lat nasze zasoby drzewne powiększą się o około 10 proc., co ma umożliwić nam zwiększenie w tym czasie pozyskania drewna do prawie 40 mln m sześc. Należy jednak pamiętać, że tu wchodzi w grę wiele czynników: dobro lasów, zasady sztuki leśnej, przepisy — czyli plany urządzenia lasu zatwierdzane przez ministra środowiska, potrzeby społeczne i opinia obywateli a także nie do końca przewidywalny wpływ na możliwości pozyskania drewna sieci obszarów Natura 2000, które obejmują około 40 proc. zarządzanych przez nas lasów. Interes gospodarki jest jednym z tych czynników, a nie jedynym.

Jaką inną działalność, oprócz pozyskiwania drewna, prowadzą Lasy Państwowe i ile na niej zarabiają?

Lasy Państwowe w imieniu skarbu państwa zarządzają praktycznie 25 procentami obszaru kraju, zatrudniają 25 tys. osób, a ich przychody wynoszą ponad 7 mld zł. Jesteśmy największą instytucją ochrony przyrody, a zarazem pokrywamy niemal całe zapotrzebowanie polskich obywateli i firm na drewno. Nie wszyscy wiedzą, że jesteśmy samodzielni ekonomicznie: utrzymujemy się bez korzystania z pieniędzy podatników. Specjalny mechanizm finansowy w postaci funduszu leśnego pozwala nam przy tym wyrównywać w razie potrzeby niedobory finansowe w jednostkach, które zarządzają przecież lasami w bardzo różnych warunkach. Inaczej wygląda gospodarka nadleśnictw w górach i na nizinach, inna jest sytuacja tych, które mają głównie lasy gospodarcze i tych, gdzie jest wiele form ochrony przyrody. Zróżnicowana jest też mapa występowania tzw. zjawisk klęskowych w lasach. Nasze przychody pochodzą w blisko 90 procentach z działalności podstawowej, czyli sprzedaży drewna. Źródła pozostałych to m.in. sprzedaż materiałów, własnych usług transportowych lub produktów, dochody z dzierżaw, środki z tytułu pełnienia nadzoru nad lasami prywatnymi itd. W uproszczeniu można powiedzieć, że to, co z lasów dostajemy, lasom oddajemy. To są przede wszystkim koszty prowadzenia gospodarki leśnej, w tym wspomniane koszty hodowli i ochrony lasu czy koszty pozyskania drewna, które rocznie wynoszą 1,7 mld zł. To także koszty działalności dodatkowej — min. gospodarki łowieckiej. Przychody z tej ostatniej wyniosły w 2012 r. nieco ponad 58 mln zł, a koszty jej prowadzenia to 48 mln zł. Z jednej strony mamy dominującą pozycję na rynku drewna, co jednak korzystnie wpływa na stabilność i przewidywalność dostaw surowca dla gospodarki. Z drugiej strony odwdzięczamy się niejako za ten przywilej, wyręczając budżet państwa w finansowaniu ogromu zadań, które służą wszystkim obywatelom i wspólnemu dobru, jakim są lasy, przyroda.

Lasy Państwowe mają dużą płynność finansową i znaczne środki na rachunkach. Mówi się o około 2 mld zł. Jak zamierzacie wykorzystać te pieniądze?

Wyjaśnijmy kilka spraw. Po pierwsze, nikt na świecie nie ubezpiecza lasów, więc musimy zawsze dysponować odpowiednimi rezerwami na wypadek klęsk żywiołowych, które zresztą zdarzają się ostatnio coraz częściej. Wszyscy zapewne pamiętają trąbę powietrzną w Borach Tucholskich i jej niszczycielskie dla lasu skutki. Dziś ten obszar jest już uprzątnięty, zaczynamy jego odnawianie — to wymaga wielkich nakładów. A przecież, choć spektakularna,była to klęska na przykład 70 razy mniejsza niż huragan, jaki zdewastował Puszczę Piską w 2002 r. Przywrócenie stanu sprzed klęski zajęło tam dekadę, a nadleśnictwa dotknięte nawałnicą na likwidację jej skutków wydały tylko w ciągu pierwszych dwóch lat około 120 mln zł. Poza tym, są to też środki służące bieżącej działalności. Realizujemy np. kilka największych w Europie projektów środowiskowych, takich jak program tzw. małej retencji w lasach na nizinach i w górach, dofinansowanych przez unijne fundusze, co oznacza, że musimy zapewnić odpowiedni wkład własny. Po trzecie, od kilku lat inwestujemy co roku ponad 1 mld zł, głównie w budowę dróg i innej infrastruktury służącej gospodarce leśnej, w części także wykorzystywanej przez wszystkich użytkowników lasów.

LP oprócz lasów zarządzają także gruntami nieleśnymi. Ile ich jest?

Według danych za ostatni rok, mamy w swoich zasobach m.in. nieco ponad 145 tys. ha użytków rolnych oraz 101 tys. ha nieużytków.

Pojawiały się pomysły tworzenia na takich gruntach upraw drzew na potrzeby bioenergetyki lub produkcji papieru. Czy LP mają już sprecyzowaną wizję zagospodarowania takich terenów?

W opracowanym przez nas projekcie strategii Lasów Państwowych na lata 2014- 30 umieściliśmy m.in. nowy program strategiczny zakładający przygotowanie koncepcji rozwoju plantacji drzew na gruntach nieleśnych. Dałoby nam to możliwość zwiększenia dostaw drewna dla przemysłu czy energetyki i to w sposób, który nie poddawałby większej presji gospodarczej samych lasów. Na takich plantacjach moglibyśmy sadzić brzozę, olszę, modrzew czy daglezję i robinię. Najpierw musimy przeprowadzić ich inwentaryzację i sprawdzić, ile mamy gruntów IV i III klasy, które by się nadawały do tego celu, ocenić warunki zakładania na nich plantacji, możliwe skutki ekologiczne i społeczne, biznesową opłacalność, kwestię certyfikowania takich upraw. Wymaga to czasu. Tym bardziej, że większość z naszych użytków rolnych dzierżawimy rolnikom, więc pojawia się trudna kwestia potencjalnej zmiany tych umów.