Gorący koniec kanikuły (na rynkach)

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2018-08-27 13:55

Lato na rynkach finansowych nie było w tym roku okresem spokojnym. Było okresem gorącym i to nie tylko, jeśli chodzi o temperaturę powietrza. Wydawało się, że większość czynników nie sprzyjała bykom, a jednak w ostatniej dekadzie sierpnia na Wall Street padły nowe rekordy, a WIG20 pokonał poziom 2.330 pkt., który bez powodzenia, czterokrotnie, testowany był od kwietnia tego roku.

W Polsce zagrożeniem było to, że rok temu agencja FTSE Russell zapowiedziała przekwalifikowania we wrześniu 2018 (dokładnie 24.09) naszego rynku akcji z koszyka rynków rozwijających się do koszyka rozwiniętych. Z powodu wag Polski w tych koszykach z naszego rynku powinno odpłynąć od 1 – 2 mld złotych. Jednak, jak poinformował „Parkiet”, kilka polskich spółek ma wejść do indeks Euro Stoxx 600, co złagodziłoby wpływ tego pierwszego czynnika. W każdym razie szykujące się do zmian fundusze latem prowadziły do gwałtownych zmian kierunku indeksów.

Czynniki niesprzyjające bykom globalnie to przede wszystkim zawirowania w Turcji, gdzie prezydent Erdogan, biorąc pełną władzę w państwie, zatrudnił swojego zięcia, jako ministra finansów i skarbu, a bankowi centralnemu zaczął narzucać swoje, dziwaczne pomysły. Twierdził na przykład, że to wysokie stopy procentowe napędzają inflację (w Turcji około 20%), a nie odwrotnie.

Wystraszony bank centralny niechętnie podnosił stopy, ale nie tylko to szkodziło tureckiej lirze. Waluta ta od maja 2018 roku do szczytu w sierpniu straciła 75%. Drugim powodem było to, że prezydent USA groził Turcji sankcjami (na import stali je nałożył) żądając wypuszczenia Andrew Brunsona, Amerykanina, pastora, który przebywa w areszcie domowym w Turcji. Ankara oskarża go o szpiegostwo, wspieranie kurdyjskich separatystów i udział w udaremnionym zamachu stanu z lipca 2016 roku.

W końcu sierpnia sprawa ta nadal była nierozstrzygnięta i groziła poważnymi reperkusjami. W końcu przecież zarówno USA jak i Turcja to dwa państwa NATO, a rola Turcji na styku z Azją jest bardzo ważna. Ucieczka kapitałów z Turcji szkodziła przez pewien czas rynkom rozwijającym się na zasadzie obawy o zarażenie ich negatywnym nastawieniem funduszy do rynku tureckiego.

Wiadomo jednak było, że temat turecki jest osobnym przypadkiem, który nie ma nic wspólnego z innymi rynkami rozwijającymi się, co najpewniej wykluczało rozprzestrzenienie się tureckiej zarazy. Rynkom europejskim szkodził jednak nieco artykuł Financial Times, (informowano, że problemy Turcji mogą zaszkodzić kilku europejskim bankom - potwierdziła to Komisja Europejska).

Pozostawał drugi czynnik, czyli mocny dolar. Im jest silniejszy tym gorzej dla rynków rozwijających się, które w większości są mocno zadłużone w dolarach, a poza tym kraje rozwijających się są często producentami surowców, a na rynku obowiązuje generalna zasada – im silniejszy dolar tym tańsze surowce.

Właśnie w ostatniej dekadzie sierpnia dolar zaczął tracić, co bardzo pomagało giełdom rynków rozwijających się we wzrostowej korekcie. Oprócz normalnej mechaniki rynku (chęci zrealizowania części zysków z krótkich pozycji na parze EUR/USD) wzrostowi kursu dolara pomagała dwa preteksty. Preteksty, bo przecież tak naprawdę nie było to żadne poważne powody.

Po pierwsze Donald Trump wypowiadał się bardzo negatywnie na temat polityki monetarnej Fed twierdząc, że podnoszeni stóp szkodzi gospodarce. Było to bardzo zbliżone do tego, co twierdzi na temat podnoszenia stóp prezydent Erdogan, ale USA to nie Turcja i bajanie prezydenta nie ma i nie będzie miało wpływu na decyzje Fed.

Drugim pretekstem były wypowiedzi Jerome Powella, szefa Rezerwy Federalnej podczas sympozjum Fed w Jackson Hole. To forum gromadzi wielu przedstawicieli banków centralnych z całego świata, a wystąpienie szefa Fed jest mocno obserwowane, bo często Fed wykorzystuje okazję, żeby przedstawić swoje plany. Szef Fed dosłownie niczym nie zaskoczył, co jednak w zupełności wystarczyło rynkom finansowym. Czasem tak jest, że rynek reagują mało sensownie lub nadmiernie. To był jeden z takich przypadków.

Skąd więc duże osłabienie dolara, wzrost cen obligacji, duże wzrosty cen surowców i zwyżki indeksów giełdowych po jego wystąpieniu? Czy rynek obawiał się, że Powell zaostrzy ton wypowiedzi reagując na opinie Donalda Trumpa? Myślę, że olbrzymia większość graczy była przekonana, że Powell po prostu podtrzyma tezy realizowanej przez Fed polityki. A jednak jego wystąpienie oceniono jako gołębie. Był to więc według mnie tylko pretekst dla obozu byków na rynku akcji i kursu EUR/USD.

Bykom w sierpniu pomagała informacja mówiąca o tym, że właśnie w końcu sierpnia mają się rozpocząć rozmowy chińska – amerykańskie (na niskim stopniu) w sprawie handlu między Chinami i USA. Co prawda dwudniowe rozmowy (na niskim szczeblu) nie przyniosły żadnych rozwiązań, ale inwestorzy założyli (słusznie), że jest to tylko przygrywka do poważnych rozmów, które mają zakończyć się do listopada (przed wyborami do Kongresu?).

W USA ciągle pogarszała się polityczna sytuacja prezydenta Trumpa. Uznanie przez sąd winnym (nie były to przestępstwa związane z prezydentem) Paula Manaforta (byłego szefa kampanii prezydenckiej Trumpa) oraz decyzja Michaela Cohena (byłego prawnika prezydenta) o współpracy z FBI i specjalnym prokuratorem Robertem Muellerem, znacznie przybliżało prokuratora do prezydenta.

Dlaczego rynki tego się nie obawiają? Mimo tego, że prezydent Trump twierdzi, iż jego impeachment byłby katastrofą dla Amerykanów i doprowadziłby do giełdowego krachu? Otóż dlatego, że do pozbawienie prezydenta stanowiska najpewniej nie dojdzie. Potrzeba do tego większości 2/3 głosów w Senacie USA, a listopadowe wybory takiej większości Demokratów nie mogą dać (wymienia się jedynie 1/3 senatorów).

Poza tym Demokraci chcą jedynie „gonić króliczka”, czyli systematycznie pozbawiać obecnego prezydenta szansy na reelekcję. A gdyby nawet Republikanie też mieli dosyć tego prezydenta i chcieliby go usunąć z funkcji to władzę przejąłby wiceprezydent Mike Pence. Światopoglądowo ultrakonserwatysta, ale z pewnością niemający wad prezydenta Trumpa.

Czy z tego wynika, że koniec lata (wrzesień to kalendarzowo część lata) będzie dla giełd korzystny? Może tak być o ile nie pojawią się czynniki, które szybko popsują nastroje. Zagrożeniem jest na przykład to, że rozmowy chińsko-amerykańskie zejdą na manowce, co wystraszy globalnie inwestorów, bo rozpęta się prawdziwa wojna handlowa.

Może się też znowu zacząć umacniać dolar. Kurs EUR/USD jest według mnie zbyt wysoki, bo rynek nie bierze pod uwagę włoskiego zagrożenia. Włosi dają sygnały, że mają zamiar nie przestrzegać reguł budżetowych Unii. Ich wicepremier i minister spraw wewnętrznych, a jednocześnie szef Ligi, ugrupowania tworzącego rząd z Ruchem Pięciu Gwiazd, Matteo Salvini powiedział niedawno: „Żądam rozważenia miliardów, które Włochy ślą do Brukseli. Czas już, żeby zaprzestać finasowania bezużytecznego tworu.”…

Rynki lekceważą włoskie zagrożenie, a według mnie jest ono zdecydowanie większe niż tureckie, a może nawet większe niż zagrożenie wojną handlową USA z resztą świata (szczególnie z Chinami). Nie wiem tylko czy jest większe niż rosyjskie. Kolejne sankcje nakładane na Rosję przez USA stawiają ją w roli przysłowiowego „szczura zaginionego do kąta”. A taki szczur to bardzo groźne stworzenie…