Krajobraz po danych, jakie w czwartek do nas dotarły, okazał się nad wyraz przyjazny dla rynków. Cięcia stóp procentowych przez FOMC, czy bank centralny na Tajwanie, pokazują niesłabnącą determinację włodarzy tych instytucji do gaszenia pożaru na rynkach finansowych. Inwestorzy na światowych giełdach odzyskali chęć do kupowania papierów wartościowych. Do faktu, że mamy recesję w amerykańskiej gospodarce zdążyliśmy się przyzwyczaić i nawet do tego, że obejmie ona następne kwartały. Z szumu informacji jakie docierają na rynki finansowe niewiele jest takich, które można uznać za optymistyczne, a mimo to klimat uległ poprawie. Głównym i praktycznie jedynym powodem do kupowania mocno przecenionych aktywów jest właśnie to, że są one tanie, a to raczej oznacza, że popyt nie podda się w najbliższym okresie zbyt łatwo. Zakupy nie dotyczą tylko akcji, czy surowców i towarów żywnościowych. Japończycy wykorzystując niebywałe umocnienie jena, masowo ruszyli do banków na zakupy tanich dolarów, euro, czy koreańskich wonów. A to oznacza dostrzeganie i docenianie okazji.
Inwestorzy amerykańscy bardzo spokojnie przyjęli skurczenie się ich gospodarki o 0,3 proc. Tym bardziej, że okazała się ona nieco mniejsza od zakładanej. Handel na Wall Street dopingowały dobre wyniki gigantów. Co prawda Motorola nie zachwyciła, ale zrekompensowały to zyski Colgate-Palmolive i wprost rewelacyjne Exxon Mobil, którego zarobek w III kw. okazał się najwyższy w historii amerykańskich korporacji. Pojawiły się głosy, że ponieważ obie spółki są bardzo mocno uzależnione od konsumentów, to ich zniechęcenie do wydawania pieniędzy nie jest tak wielkie jak tego się oczekuje. Mocno drożały papiery Chevrona, mimo taniejącej ropy. Firma ta ma dzisiaj przedstawić swoje rezultaty. O dziwo na przekór taniejącym surowcom, bardzo udaną sesję zaliczyły koncerny górnicze. Odzyskiwał siły, zmasakrowany ostatnio przez hedge funds, kanadyjski Potash Corp., dobrze radził sobie miedziowy Freeport-McMoRan, czy produkujący rudę żelaza brazylijski Vale do Rio Doce. Ostatecznie dzięki skutecznemu finiszowi Nasdaq100 i S&P500 zyskały po ok. 2,5 proc.
Wall street pozostała jednak daleko w tyle za giełdami w Buenos Aires, Mexico
City, czy Sao Paulo, gdzie wzrosty oscylowały w granicach 5-7 proc. Światowe
fundusze bardzo agresywnie odkupują mocno przecenione ostatnio akcje spółek
surowcowych.
Fed przekazał wczoraj bardzo ciekawą informację, która nie
umknęła uwadze graczy. W tygodniu zakończonym w środę, wzrósł obrót papierami
komercyjnymi o 100,5 mld do 1,55 bln dolarów. To co prawda znacznie mniej niż w
lecie 2007 r., kiedy ten obrót wynosił nawet 2,2 bln USD, ale wzrost
nastąpił po raz pierwszy od upadku Lehman Bros. To następny element po
spadającym LIBOR, że zaufanie na rynkach finansowych powoli wraca do
równowagi.
Na azjatyckich rynkach duże znaczenie miała dzisiejsza decyzja Bank of Japan o zmniejszeniu stóp procentowych o 20 pkt. do 0,3 proc. Ta pozornie niewielka różnica ma jednak znaczenie, bo chodzi tu o utrzymanie różnicy pomiędzy wysokością stóp w USA i Japonii i zaktywizowanie japońskiego kapitału. Nie ustrzegło to indeksu Nikkei225 przed wyraźną przeceną, dla którego balastem była Honda i telekomunikacyjny gigant NTT DoCoMo.
GPW, która wczoraj znacznie odstawała od liderów światowych parkietów,
prawdopodobnie i dziś się nie zrehabilituje. Popyt na warszawskiej giełdzie ma
problemy z powtórzeniem takiej skali entuzjazmu, jak to uczynił w środę i to
mimo dobrych wyników jakie pokazują polskie spółki. Wśród naszych blue chipów
nie ma dużej ilości firm górniczych i z tego powodu na wsparcie z zagranicy nie
bardzo możemy liczyć, a w oparciu o OFE i mocno przetrzebiony kapitał prywatny
zakres zwyżek jest ograniczony.