Większość przedwyborczych sondaży daje zwycięstwo lewicowej, populistycznej partii SYRIZA Aleksisa Ciprasa przed konserwatywną Nową Demokracją premiera Antonisa Samarasa, forsującą niepopularne reformy zgodnie z programem pomocowym Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Z kolei Cipras obiecuje, że tuż po wyborach skończy z polityką zaciskania pasa oraz będzie dążył do renegocjacji niekorzystnej – jego zdaniem - umowy z UE w sprawie udzielonej Grecji pomocy, mającej ratować jej zadłużoną gospodarkę.
Udział w wyborach jest obowiązkowy, a złamanie prawa grozi dość znaczną karą finansową. Dużo trudniej jest zagłosować poza miejscem zameldowania, dlatego wielu Greków wyjechało z dużych miast do rodzinnych miejscowości, aby wypełnić swój obowiązek.
Z samego rana w Pilos na półwyspie Peleponez głos oddał ustępujący premier i lider Nowej Demokracji. Samaras podkreślił, wychodząc z lokalu wyborczego, że te wybory zadecydują o przyszłości Grecji.
"Te wybory są decydujące dla przyszłości kraju i przyszłości naszych dzieci. Dziś możemy zdecydować, czy pójdziemy naprzód silni, bezpieczni i pewni, czy będziemy mieć kłopoty. Wciąż bezprecedensowo duża jest liczba niezdecydowanych obywateli, którzy przesądzą o wyniku wyborów" - powiedział Samaras. Dodał, że jest optymistą, bo wie, że nikt nie zaryzykuje zejścia Grecji z europejskiego kursu.
Swój głos oddał już także faworyt niedzielnych wyborów Aleksis Cipras. Lider SYRIZY powiedział dziennikarzom w Atenach, że Grecja powraca do swych demokratycznych korzeni, odzyskując społeczną jedność i godność.
"Chcę przekazać moim rodakom silne przesłanie. Grecja powróci do demokracji, odzyskamy społeczną jedność i godność. Naszą wspólną przyszłością nie są kolejne cięcia, wyrzeczenia. Przyszłością jest demomokracja, solidarność i współpraca" - powiedział Cipras.
Zagłosował także lider umiarkowanej partii To Potami, Stawros Teodorakis, który powiedział, że wybory na pewno zmienią Grecję. Byle tylko nie spowodowały jej zapaści - dodał. Wielu komentatorów politycznych uważa, że wśród licznych partii startujących w niedzielnych wyborach w Grecji To Potami jest jedyną, która byłaby w stanie współpracować zarówno z populistyczną SYRIZĄ, jak i z drugą w sondażach Nową Demokracją.
Z kolei wicepremier i lider socjalistycznej partii PASOK Ewangelos Wenizelos oddając głos wyraził nadzieję, że Grecy dokonają wyboru, który doprowadzi do zmiany na lepsze, a nie na gorsze.
W kawiarniach, na placach i na rogach ulic w stolicy Grecji wybory są głównym tematem rozmów. Wielu Greków niezależnie od poglądów politycznych przyznaje w rozmowie z PAP, że obecne wybory muszą zmienić kraj.
„Grecja potrzebuje nowego otwarcia, zmiany rządów i całej polityki. Tego chcą wszyscy Grecy, bo jesteśmy już bardzo zmęczeni ciągłym dokładaniem podatków, obcinaniem pensji i emerytur. Grecy to naród radosnych ludzi, jednak ostatnie lata mocno nas doświadczyły i spowodowały, że wielu z nas każdego miesiąca walczy o przetrwanie. Chcemy to zmienić” – powiedział PAP Stawros.
„Przed chwilą oddałem głos, bo wierzę, że to coś zmieni. Jestem przedsiębiorcą, zatrudniam ludzi, płacę podatki, ale moje obroty w ciągu roku zmalały dziesięciokrotnie. Obecnie stoję przed decyzją, czy łamać prawo, czy płacić wynagrodzenie ludziom. Tak dalej być nie może” – powiedział z kolei Dionisios.
Jak dodał, „Grecy nie są naiwni i wiedzą, że SYRIZA z dnia na dzień niczego nie zmieni, a o wyjściu z eurolandu lub umorzeniu długów możemy sobie tylko pomarzyć i pogadać w czasie kampanii”. „Ktokolwiek jutro zostanie premierem, stanie przed ogromnym wyzwaniem i oczekiwaniami. Szczerze mówiąc, nie zazdroszczę” – zaznaczył rozmówca PAP.
W greckich wyborach uczestniczą także Polacy, których w Grecji mieszka obecnie, jak się szacuje, ok. 12 tys. Nie wszyscy jednak mogą głosować, gdyż nie posiadają obywatelstwa greckiego.
"Mamy to szczęście, że mamy obywatelstwo, legalną pracę w Grecji i stać nas na płacenie bardzo wysokich podatków i ubezpieczeń. Głosujemy za SYRIZĄ, gdyż jedynie ta partia chce jakiś zmian dla zwykłych ludzi. Wielu Polaków z każdym rokiem żyje coraz gorzej, wielu już jest poza greckim systemem. Dzieje się tak, gdyż obecna polityka jest przeciw zwykłym ludziom" - mówiła PAP Maria, od kilkunastu lat mieszkająca w Atenach.
Część greckiej Polonii zamierza głosować na jedynego Polaka na listach wyborczych, byłego piłkarza Krzysztofa Warzychę, który kandyduje do parlamentu z ramienia prawicowej partii Niezależni Grecy. Ugrupowanie to w poprzednich wyborach uzyskało 10-procentowe poparcie, a według obecnych sondaży znajduje się na granicy 3-procentowego progu wyborczego.
Choć Warzycha cieszy się dużą popularnością wśród Greków, wśród greckiej Polonii jego obietnice wyborcze odebrane zostały z lekkim oburzeniem.
"Pan Warzycha obiecywał, że chce troszczyć się o sport w szkołach, walkę z dopingiem i że chce budować boiska piłkarskie. No z całym szacunkiem, ale i Grecy i my, mieszkający tu Polacy mamy większe problemy i chcielibyśmy, żeby polski poseł je rozwiązywał" - powiedział PAP Krzysztof.
Były reprezentant Polski w piłce nożnej, który mieszka w Grecji od 25 lat i był piłkarzem greckiego klubu Panathinaikos Ateny, przekonywał podczas kampanii, że w nowym parlamencie jako poseł chce zająć się kwestią sportu. W programie deklaruje, że kluczowymi sprawami są dla niego: rozwój sportu w szkołach, walka z chuligaństwem na stadionach i niedozwolonym dopingiem sportowców oraz budowa boiska dla dwóch stołecznych klubów piłkarskich.
W niedzielnych wyborach startują 22 ugrupowania. Głosownie w blisko 20 tys. lokali wyborczych rozpoczęło się o godzinie 7 (godz. 6 czasu polskiego), a zakończy o godz. 19 (godz. 18 czasu polskiego). Uprawnionych do głosowania jest łącznie 9,8 mln obywateli Grecji.
Stacje telewizyjne i ośrodki badania opinii publicznej zapowiedziały, że tuż po zamknięciu lokali wyborczych będą publikowały sondaże exit poll. Pierwsze dokładniejsze wyniki na podstawie oddanych głosów mają zostać podane w niedzielę przed północą.
Grecja wybiera nowy parlament; wyborcy chcą zmian
Grecy głosują w niedzielę w najważniejszych od dekady wyborach parlamentarnych, w których zdecydują, czy chcą kontynuowania trudnych reform i pomocy UE. Ludzie na ulicy mówią, że ich kraj potrzebuje "nowego otwarcia".