Grecy zaczynają walkę o przetrwanie

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2010-05-04 00:00

Pomoc dla Aten zaakceptowana. Ale dla rynków finansowych gra dopiero się zaczyna.

Pomoc dla Aten zaakceptowana. Ale dla rynków finansowych gra dopiero się zaczyna.

Majowy weekend przyniósł długo oczekiwane porozumienie w sprawie ratunku dla Grecji. Po trzech miesiącach sporów unijni przywódcy uzgodnili, że rząd w Atenach dostanie pożyczkę wysokości 110 mld EUR (o 10 mld EUR mniej, niż wcześniej zapowiadano). Zgodę wyraziła Komisja Europejska (KE), a następnie ministrowie finansów strefy euro.

Wszyscy za jednego

Wkład Unii Europejskiej do pakietu pomocowego wyniesie 80 mld EUR, a pozostałe 30 mld EUR wpłaci Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Pierwsza transza (na cały 2010 r. przeznaczono 45 mld EUR) zostanie przekazana Grecji do 19 maju, kiedy tamtejszy rząd będzie musiał zrealizować wykup obligacji.

— To jest jednoznaczny sygnał dla rynków finansowych, że UE jest w stanie poradzić sobie z kryzysem i minimalizować ryzyko — przekonywał tuż po obradach Josef Proell, austriacki minister finansów.

Czy to uspokoi rynki finansowe? Niewykluczone. Kiedy pod koniec ubiegłego tygodnia zaczęły spływać informacje, że porozumienie wewnątrz UE jest coraz bliżej, wycena ryzyka greckiego długu zaczęła wyraźnie spadać. Różnica między rentownościami greckich i niemieckich papierów spadła od środy do piątku z 826 pkt baz. do 594 pkt baz. W tym czasie euro odbiło się od najniższego od 12 miesięcy poziomu 1,311 za dolara i podskoczyło do 1,333 pod koniec piątkowej sesji. W poniedziałek unijna waluta znowu jednak spadła do 1,322.

— Ryzyko związane z zapadającym niedługo zadłużeniem zostało wyraźnie ograniczone. Jednak obawiam się, że napięcia mogą powrócić, jeśli Portugalia i Hiszpania niedługo nie wprowadzą dalszych oszczędności — twierdzi Marco Annunziata, główny ekonomista UniCredit Group.

Dlatego mało kto spodziewa się powrotu kursu euro do dolara do poziomu sprzed wybuchu greckich problemów.

— Euro pozostanie słabe, bo potrzebne będą dalsze programy ratunkowe — mówił w wywiadzie dla Bloomberga Marc Faber, guru inwestorów.

Grecy na barykady

Jednak uruchomienie pożyczki nie oznacza, że problemy Grecji się skończyły. Wręcz przeciwnie — dopiero teraz zacznie się prawdziwa walka Greków o przetrwanie. Rząd w Atenach zgodził się na program oszczędnościowy wart 13 proc. PKB (co daje dziś 30,9 mld EUR). Deficyt finansów publicznych ma spaść poniżej 3 proc. PKB najpóźniej w 2014 r. (z 13,6 proc. w 2009 r.). Tamtejszy VAT ma wzrosnąć z 21 proc. do 23 proc., natomiast pensje w sektorze publicznym zostaną ścięte, a emerytury zamrożone na trzy lata. ADEDY, największa centrala związkowa w Grecji, uznała ten program za "bestialski".

— To nie będzie łatwy proces dla Grecji i naszych obywateli. Ale rząd jest gotowy, żeby zrobić to, co trzeba zrobić — zapewnia George Papaconstantinou, grecki minister finansów.

— Trzy miesiące temu nie do pomyślenia byłoby, że Grecy przyjmą tak twarde warunki — przyznała w niedzielę kanclerz Niemiec Angela Merkel, najbardziej wymagający uczestnik negocjacji.

Sukces nie jest jednak przesądzony. Biorąc pod uwagę umiłowanie Greków do protestów, będą to bardzo niespokojne społecznie i politycznie lata Hellady. Chociaż bez zewnętrznej pomocy Grecja nie uniknęłaby bankructwa, według sondażu dla dziennika "To Vima", tylko 15 proc. Greków czuje ulgę z powodu planu ratunkowego. Tymczasem 31 proc. deklaruje złość, 31 proc. — zawód, a 23 proc. — wstyd. Przedsmak zawirowań społecznych widać było już 1 maja, kiedy 15 tys. demonstrantów wszczęło zamieszki na ulicach Aten.

— Dla Grecji oznacza to przerażające oszczędności i przerażającą recesję — kwituje Marc Faber.