Grozi nam wybuch drugiej wojny stalowej

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-08-07 00:00

Amerykańskie huty chcą ochrony przed europejską stalą. Polska dużo nie eksportuje, ale może oberwać rykoszetem.

Producenci wyrobów stalowych ze Stanów Zjednoczonych poprosili amerykański rząd o interwencję i ochronę przed stalą z Europy.

FOT. TP
FOT. TP
None
None

— Opracowali listę, na której umieszczono kilka europejskich krajów, które w ostatnich miesiącach zwiększyły eksport do Stanów Zjednoczonych. Są na niej m.in. Włochy, Francja, Niemcy i Polska. Rzeczywiście zagrażamy amerykańskiemu hutnictwu. W ostatnim roku zwiększyliśmy eksport o 120 proc. — z 5 do 11 tys. ton — mówi z sarkazmem Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH). 11 tys. ton stali potrzeba do budowy mostów, wiaduktów itp. na odcinku 10 km autostrady. Trudno uznać, że ta wielkość może zagrozić funkcjonowaniu amerykańskiego hutnictwa.

Amerykańska konkurencja

— Całkowity wzrost eksportu z Europy do USA w ostatnim roku nie przekroczył 100 tys. ton. Prędzej europejskiehuty powinny zacząć bać się amerykańskiej stali — uważa Stefan Dzienniak. Jego zdaniem, do tej pory producenci ze Stanów Zjednoczonych przegrywali jakością w konkurencji z europejskimi graczami.

— Dostęp do tanich nośników energii w USA skłonił jednak tamtejszych producentów do inwestycji. Powstaje tam kilka nowoczesnych minihut, które będą mogły oferować wysokiej jakości wyroby po atrakcyjnych cenach — uważa szef HIPH. Groźby zamknięcia amerykańskiego rynku nie bagatelizuje Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu.

— W USA regulacje chroniące rynek wprowadza się błyskawicznie. Bywa, że kiedy z Europy wypływa statek z towarem, ceł nie ma, a kiedy dopływa na miejsce, okazuje się, że właśnie zostały wprowadzone. Nasza wymiana handlowa z USA jest niewielka. Jeśli jednak Amerykanie zamkną rynek, w Europie znów wróci problem ograniczania mocy produkcyjnych, wygaszania pieców i redukcji zatrudnienia — twierdzi Jerzy Bernhard.

W trudnej sytuacji znajdzie się największy na świecie koncern ArcelorMittal, który ma silną pozycję zarówno w Europie (w Polsce kontrolujeponad 70 proc. rynku), jak i w USA. Niedawno ogłosił program zamknięcia kilku linii na Starym Kontynencie, ale po ogłoszeniu przez Brukselę strategii wsparcia sektora stalowego złagodził stanowisko. Co zrobi, jeśli Amerykanie zaczną chronić jego huty przed europejskimi? Przedstawiciele koncernu wolą się na razie nie wypowiadać.

Koło historii

Amerykańskie huty drugi raz próbują rozpętać stalową wojnę. Pierwszy raz udało im się to zrobić jedenaście lat temu. Wówczas George W. Bush nałożył cła na stal z Europy, Japonii i Chin. Komisja Europejska poskarżyła się Światowej Organizacji Handlu, która uznała amerykańskie restrykcje za nielegalne. W odwecie Europa wprowadziła blokadę na przywóz dla niemal wszystkich produktów z USA. Mimo że na początku ubiegłej dekady polski eksport do Stanów Zjednoczonych także był niewielki, dostaliśmy rykoszetem. Nie byliśmy wówczas członkiem Unii Europejskiej, a spora część wyrobów z tego rynku, nie mogąc wjechać do USA, trafiła do Polski, utrudniając życie rodzimym firmom.