Gwarancje na drogi są bezwartościowe

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2015-10-29 22:00

10-letnie poręczenia na budowę szybkich tras to fikcja — ostrzegają przedstawiciele wykonawców. Spory o nie będą słono kosztować

„Dbamy o jakość, dotychczas na oddawane do użytku drogi obowiązywały 2-3-letnie gwarancje. To zbyt krótko. Wydłużyliśmy je do 10 lat” — jak mantrę od miesięcy powtarzają przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Jej śladem idą inne firmy oraz rządowe i samorządowe instytucje, także wydłużające okres gwarancji na realizowane inwestycje. Wykonawcy dostosowali się do nowych reguł gry i bez mrugnięcia okiem kładą na stół długoletnie poręczenia. Problem w tym, że mogą one okazać się niewiele warte. Drogowi eksperci alarmują, że zobowiązania gwarancyjne wykonawcówto zwykła fikcja, nietrudno będzie uchylić się od ich wypełnienia.

ŚLADEM GDDKIA:
ŚLADEM GDDKIA:
Prawnicy i menedżerowie firm budowlanych podkreślą, że samorządy, wzorem autostradowej dyrekcji, coraz bardziej wydłużają terminy gwarancji. Ich zdaniem, to droga donikąd, bo wykonawcy nie będą na własny koszt naprawiać dróg rozjeżdżonych przez przeciążone auta.
Bloomberg

Gwarancja i użytkowanie

— Jeśli na przykład zamawiający planuje zrealizować inwestycje dotyczącą budowy drogi i akceptuje długi termin gwarancji od wykonawcy, powinien mieć dowód na to, że konstrukcja nawierzchni, warunki techniczno-budowlane oraz użyte materiały zapewniają równie długą trwałość. Jednocześnie musi zapewnić warunki eksploatacji drogi odpowiednie do jej paramentów technicznych. W przeciwnym razie inwestor sam kreuje fikcyjne zobowiązania gwarancyjne wykonawcy, który łatwo może uchylić się do ich wykonania — uważa Dariusz Ziembiński z KZP — spółki doradczej, współpracującej z Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Drogownictwa.

Chciałby poznać dane GDDKiA dotyczące m.in. tego, ile i dlaczego na poszczególnych odcinkach jeździ aut przeciążonych. Może to bowiem mieć duże znaczenie w egzekwowaniu gwarancji.

— Ogólnodostępne statystyki wskazują, że wskaźnik aut przeciążonych, jeżdżących po polskich drogach przekracza 20 proc., a tego typu pojazdy niszczą drogę pięciokrotnie szybciej. Jak więc egzekwowane jest przestrzeganie zasad użytkowania drogi zgodnych z jej parametrami technicznymi — retorycznie pyta Rafał Bałdys, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, który także brał udział w spotkaniu z przedstawicielami dyrekcji. Wraz z Dariuszem Ziembińskim przekonują, że jeśli inwestor nie udowodni właściwej eksploatacji drogi albo też wykonawca udowodni jej niewłaściwą eksploatację, możliwe jest unieważnienie tej części umowy, która dotyczy gwarancji.

Prawnik z KZP uważa, że pozwalają na to zarówno przepisy Prawa zamówień publicznych, jak i Kodeksu cywilnego. Podkreśla, że jeśli GDDKiA chce faktycznie mieć zagwarantowaną jakość realizowanych inwestycji, musi nie tylko kontrolować warunki użytkowania drogi zgodnie z przeznaczeniem, ale jeszcze przed jej zbudowaniem odebrać projekt, tylko pod warunkiem jego prawidłowego wykonania (co często kwestionują budowlańcy), wybrać rzetelnego wykonawcę i sumiennie kontrolować realizowane przez niego zadanie.

Gwarancja za poprzednika

Brak kontroli i kiepska współpraca z wykonawcami może bowiem inwestorów słono kosztować. Wkrótce może się o tym przekonać GDDKiA, która przed EURO 2012 obiecała budowę wielu odcinków autostrad i dróg ekspresowych, dopuszczając do realizacji kontraktów firmy z całego świata, które toczyły w przetargach zaciętą wojnę cenową. W trakcie realizacji znacznie wzrosły ceny materiałów, więc kontrakty stały się nierentowne. — Wielu wykonawców, nie mogąc zrealizować kontraktu, zaczęło ścigać się z GDDKiA, kto pierwszy zerwie kontrakt. Kilku zeszło z placu budowy, a na ich miejsce pojawiły się firmy utrzymujące go do czasu wyłonienia nowego wykonawcy, który musiał zaakceptować poręczenie na 10 lat, nie mając dowodu, że nadzór nad pierwszym wykonawcą czy nad firmą utrzymaniową był wystarczający i nie mając pewności, że narzucona technologia pozwoli utrzymać drogę w wymaganym standardzie — opowiada Dariusz Ziembiński.

Rafał Bałdys zapewnia, że w efekcie wkrótce możemy obserwować wiele sądowych sporów dotyczących egzekwowania gwarancji za usterki na drogach, za które nie wiadomo, czy powinien odpowiadać pierwszy czy drugi wykonawca.

Kontrakt na utrzymanie

Nieco inaczej na sprawę patrzy Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, ale on także nie wierzy w realność gwarancji wykonawców, jeśli nie mają wpływu na eksploatację. Budimex kończył wiele kontraktów po poprzednikach.

— Zapisy umowy były rygorystyczne. Po wejściu na plac budowy musieliśmy dokładnie sprawdzić realizowane prace i zgłaszać roszczenia, jeśli mieliśmy jakieś zastrzeżenia, ale po zbudowaniu zobowiązaliśmy się do pełnych gwarancji — mówi Dariusz Blocher.

Jego zdaniem jednak, sporów pod koniec ich wygasania nie da się uniknąć. Czeka jednak na nowe zasady, wytyczne dotyczące zużywania się materiałów i elementów drogi, nad którymi pracuje GDDKiA, mogące w przyszłości zapobiec części konfliktów albo je złagodzić. Dariusz Blocher jako pierwszy wskazał na problem realności gwarancji. Niedawno w „PB” mówił, że sięgają one 3 proc. wartości kontraktu. To zbyt mało, by w przyszłości na wielu kontraktach pokryć usterki. Przekonał się o tym na własnej skórze, musząc na podwarszawskim odcinku A2 wymieniać wadliwe ekrany akustyczne za 11 mln zł, podczas gdy ich dostawca udzielił 0,8 mln zł gwarancji. W efekcie dopłacić musi Budimex, zabiegający jednocześnie o wyegzekwowanie pieniędzy od kłopotliwego kontrahenta. W przyszłości na niektórych odcinkach dróg w podobnej sytuacji może znaleźć się GDDKiA. Zdaniem Dariusza Blochera, problemu można uniknąć, udzielając kontraktów jednocześnie na projektowanie, budowę i utrzymanie odcinka trasy, bo tylko mając wpływ na eksploatację, wykonawca faktycznie może wywiązać się ze zobowiązań gwarancyjnych.

  BEZ POKRYCIA: Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, przestrzega, że gwarancje na usterki powstałe podczas eksploatacji dróg nie pokryją w przyszłości faktycznych kosztów ich naprawy. [FOT. GK]

(Nie)trwałe drogi

Wykonawcy przekonują, że dobrze zbudowane drogi powinny przetrwać kilkadziesiąt lat eksploatacji, ale nie oznacza to, że równie długa musi być udzielona na nie gwarancja. — Nie znam kraju, w którym obowiązywałyby tak długie okresy gwarancji jak w Polsce. Nie należy mylić ich oczywiście z okresem żywotności drogi, który powinien być znacznie dłuższy niż 10-letni okres gwarancji — mówi Dariusz Blocher. Przedstawiciele międzynarodowych firm wskazują, że w Europie przeciętnie gwarancje sięgają 3-5 lat (nieco inaczej jest w Czechach, gdzie dopuszczalne jest 7 lat). W USA normą jest okres 5-letni. — Konstrukcja drogi powinna wytrzymać nawet 50 lat, ale co kilka, kilkanaście należy odnowić, wymienić wierzchnią warstwę ścieralną. Wymagając 10-letnich gwarancji, GDDKiA może po prostu próbować pokryć z niej koszt tej wymiany, który faktyczne powinien zostać pokryty z jej funduszy na utrzymanie drogi — uważa Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego.

(Nie)trwałe drogi

Wykonawcy przekonują, że dobrze zbudowane drogi powinny przetrwać kilkadziesiąt lat eksploatacji, ale nie oznacza to, że równie długa musi być udzielona na nie gwarancja. — Nie znam kraju, w którym obowiązywałyby tak długie okresy gwarancji jak w Polsce. Nie należy mylić ich oczywiście z okresem żywotności drogi, który powinien być znacznie dłuższy niż 10-letni okres gwarancji — mówi Dariusz Blocher. Przedstawiciele międzynarodowych firm wskazują, że w Europie przeciętnie gwarancje sięgają 3-5 lat (nieco inaczej jest w Czechach, gdzie dopuszczalne jest 7 lat). W USA normą jest okres 5-letni. — Konstrukcja drogi powinna wytrzymać nawet 50 lat, ale co kilka, kilkanaście należy odnowić, wymienić wierzchnią warstwę ścieralną. Wymagając 10-letnich gwarancji, GDDKiA może po prostu próbować pokryć z niej koszt tej wymiany, który faktyczne powinien zostać pokryty z jej funduszy na utrzymanie drogi — uważa Zbigniew Kotlarek, prezes Polskiego Kongresu Drogowego.