Ignitis inwestuje w polski wiatr

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2024-09-05 20:00

Litewski Ignitis celuje w 1 GW zielonych mocy w Polsce w 2030 r. Nowy prezes firmy stawia na wiatraki, wierzy w biometan i liczy na koniec mrożenia cen energii.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie cele stawia sobie nowy prezes spółek grupy Ignitis w Polsce
  • w które technologie wierzy, a które budzą jego wątpliwości
  • dlaczego inwestorów z państw bałtyckich jest w Polsce tak wielu
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Firmy z państw bałtyckich są na polskim rynku energetycznym dobrze widoczne. Opisywaliśmy już w PB m.in. plany estońskiej spółki Sunly, która pozyskała od inwestorów ponad 1,2 mld zł i szykuje u nas zielone inwestycje. Pisaliśmy też o litewskich Sun Investment Group i Modus Group z zależną spółką Green Genius celujących w projekty fotowoltaiczne. To firmy prywatne, ale szczęścia na naszym rynku szukają też firmy kontrolowane przez rządy państw bałtyckich.

Aktywna w Polsce jest Eesti Energia, estoński odpowiednik PGE, działająca u nas pod szyldem Enefit. Od kilku lat zielone inwestycje rozwija też litewski Ignitis (dawniej Lietuvos energija) kontrolowany przez państwo. Brakuje natomiast inwestorów z Łotwy — nie widać ani podmiotów prywatnych, ani państwowego Latvenergo. Rozleniwia ich prawdopodobnie, jak słyszymy w branży, ich rodzima energetyka — szczęśliwie dla tego kraju zdominowana przez zielony prąd z elektrowni wodnej Pļaviņas, jednej z największych w Unii Europejskiej.

Dekada ułatwia komunikację

Dobrze w bałtyckim środowisku czuje się Maciej Kowalski. Od kwietnia jest prezesem dwóch spółek: Ignitis Polska i Ignitis Renewables Polska, a wcześniej przez blisko osiem lat zarządzał biznesem Eesti Energia w Polsce. Znawca bałtyckiej kultury korporacyjnej?

— Nie sądzę, by był to najważniejszy element stojący za moją zmianą pracy — mówi Maciej Kowalski, choć przyznaje, że dekada związku z tym regionem ułatwia komunikację i zrozumienie procesów kluczowych dla inwestorów z krajów bałtyckich.

Mrożenie jest irracjonalne

W Eneficie Maciej Kowalski pracował w pełnym wyzwań czasie mrożenia cen energii, pandemii, a potem eskalacji wojny w Ukrainie.

— Zajmowałem się głównie sprzedażą energii i gazu. Kiedy odchodziłem, firma sprzedawała w sektorze biznesowym w Polsce więcej niż w Estonii w sektorze biznesowym i gospodarstw domowych łącznie, czyli ponad 4,5 TWh wobec około 4 TWh — twierdzi Maciej Kowalski.

Teraz zajmuje się prawie tym samym. Ignitis Polska prowadzi trading i sprzedaż energii i gazu do odbiorców biznesowych oraz dużego przemysłu.

— Wolumen naszych dostaw to ponad 1 TWh rocznie, a plan zakłada ich kilkakrotne zwiększenie — informuje Maciej Kowalski.

Za swoje kluczowe zadanie uważa rozwój zakupów energii od wytwórców OZE i dostarczanie jej firmom w różnych formatach. Liczy też na rozwój rynku finansowego opartego na rynku energii.

— Jestem przekonany, że to jeden z brakujących elementów, który ułatwi popularyzację kontraktów PPA i pozwoli obniżyć ceny energii w dłuższej perspektywie — mówi Maciej Kowalski.

Poza tym postuluje odejście od mrożenia cen energii (uważa je za irracjonalne i zaburzające rynek), a także przywrócenie obligo giełdowego. Wierzy też w przyszłość biometanu.

Wiatraki są najważniejsze

Ignitis planuje w strategii, że do 2030 r. jako grupa będzie mieć 4-5 GW funkcjonujących zielonych mocy.

— Z tego 1 GW przypadnie prawdopodobnie na Polskę — zapowiada Maciej Kowalski.

Ignitis Renewables Polska ma farmę wiatrową Pomerania o mocy 88 MW, wkrótce uruchomi Silesię I (50 MW), a w przyszłym roku także Silesię II (137 MW). Dwie pierwsze uzyskały wsparcie aukcyjne, a Silesia II będzie sprzedawać energię w modelu mieszanym: w ramach PPA oraz aukcji.

— Właśnie w PPA widzimy ogromny potencjał. Powinien to być niemal masowy format transakcji, szeroko dostępny — uważa Maciej Kowalski.

W najbliższych latach uwaga firmy skoncentruje się na farmach wiatrowych.

— Przyglądamy się projektom do kupienia, choć wyceny są zbyt wysokie. Ponadto samodzielnie rozwijamy projekty od wczesnej fazy. Prowadzimy też rozmowy z partnerami w kwestii wspólnego rozwoju farm — mówi Maciej Kowalski.

W fotowoltaice Ignitis buduje portfel małych projektów oraz pracuje nad łączeniem wiatru z fotowoltaiką i magazynami energii.

— Inwestycje w same baterie są wciąż obarczone niepewnością finansową, ponieważ trudno prognozować ich przychody — uważa menedżer. Maciej Kowalski.

Synchronizacja ma znaczenie

Zainteresowanie państw bałtyckich naszym rynkiem wynika z wielkości Polski i wyższych cen energii.

— Opłaca się tu inwestować zarówno w obrót, jak też wytwarzanie energii — uważa Maciej Kowalski.

Podkreśla, że dla krajów bałtyckich bardzo ważny jest trwający proces odłączania się od rosyjskiego systemu elektroenergetycznego i synchronizacja z europejskim ENTSO-E.

— Ma to znaczenie również dla Polski. Liczymy na rozwój handlu transgranicznego oraz transgraniczne świadczenie usług systemowych — mówi Maciej Kowalski.

Bałtowie mieli dobry timing
Sebastian Jasinowski
lider zespołu M&A Energy w EY Polska
Bałtowie mieli dobry timing

Inwestorzy z państw bałtyckich rzeczywiście są na polskim rynku dość dobrze widoczni. Aktywne są m.in. Ignitis, Sun Investment Group, Sunly, Modus, Green Genius, Lords LB Asset Management czy Enefit.

Może to wynikać m.in. z przedsiębiorczego charakteru Bałtów, niewielkiego rozmiaru ich rodzimych rynków, a także ze specyfiki rynku OZE. Zielona zmiana w energetyce oznacza przecież, że udziały rynkowe określane są na nowo, a wytwarzanie energii się demokratyzuje. To szansa dla nowych graczy i Bałtowie to dostrzegli.

Inwestorzy z państw bałtyckich widzą też, że ekspansja na Wschód jest niemożliwa, a Skandynawia jest nasycona kapitałem. Tymczasem Polska to rynek bliski, duży i wciąż uzależniony od paliw kopalnych, co oznacza potrzebę transformacji. Znaczenie ma też to, że państwa bałtyckie są w strefie euro, w której koszt zaciągania długu jest niższy niż w Polsce.

Warto zauważyć, że inwestorzy z państw bałtyckich wcale nie byli zagranicznymi pionierami na naszym rynku. Kiedy na początku lat dwutysięcznych pierwsi inwestorzy już czuli, że w Polsce jest potencjał do rozwoju OZE, pierwsze skrzypce grali u nas duzi inwestorzy z Zachodu. W drugiej dekadzie sparzyli się jednak na zmianach ograniczających rozwój OZE w Polsce, czyli m.in. na destabilizacji rynku zielonych certyfikatów czy ustawie 10h, która zablokowała rozwój wiatraków. W efekcie część z zachodnich inwestorów wyszła lub wstrzymała inwestycje w Polsce.

Wtedy właśnie zawitały do Polski podmioty z krajów bałtyckich, inwestując na relatywnie dobrych warunkach i przy dobrych cenach. W kolejnych latach wdrożono w Polsce dość dobry i konkurencyjny mechanizm aukcji OZE, a koszt kapitału był dość niski. Można zatem powiedzieć, że podmioty z krajów bałtyckich miały dobry timing.