Od piątku w polskich kinach wyświetlany jest nowy film braci Dardenne pt. „Dwa dni, jedna noc”. To poważny i do bólu współczesny obraz z rewelacyjną Marion Cotillard w roli głównej.

Jean-Pierre i Luc Dardenne’owie kilkanaście lat temu przeczytali historię pracowników pewnego koncernu, którzy zostali postawieni przed wyborem jednej z dwóch możliwości. Pierwsza zakładała otrzymanie rocznej premii, ale jednocześnie zwolnienie kolegi. Druga oferowała utrzymanie zagrożonej posady w zamian za rezygnację całego zespołu z premii. Belgowie przenieśli historię do filmu.
- Kapitalizm ciągle wystawia naszą empatię na próbę. Pracujemy ciężko, zarabiamy ciągle za mało. Koledzy Sandry z filmu nie chcą przeznaczyć dodatkowych pieniędzy na luksusy: oni tych pieniędzy naprawdę potrzebują. Wszyscy żyją pod ogromną presją - muszą zapłacić rachunki, boją się sprzeciwić szefowi, stracić pracę. To wywołuje rywalizację. Konkurencja jest ogromna: jak nie dajesz rady, jak masz inne zdanie, ktoś cię zastąpi - mówi Jean Pierre Dardenne w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej”.
Problem nie jest nowy, sam temat filmu także nie jest szczególnie oryginalny, a jednak niezmiennie aktualny i w zasadzie dość powszechny. Dwa dni i jedna noc głównej bohaterki o imieniu Sandra mogą się powtórzyć w wielu firmach i na różnych stopniach zawodowej drabiny.
Trudno w to uwierzyć? Chwila refleksji. Idziesz w poniedziałek do pracy, siadasz przy biurku, włączasz komputer i pijesz ulubioną kawę. Nagle szef wzywa zespół i ogłasza: albo tniemy roczne premie, albo kolega X traci pracę. Kolega X postanawia walczyć. Decyduje się na ratunkową wędrówkę od biurka do biurka, przeprowadza zakulisowe rozmowy i pertraktacje. Przedstawia rzeczowe argumenty, prosi o pomoc.
Przeliczasz pieniądze, przez głowę przepuszczasz raz jeszcze zakupowe plany związane z obiecanym bonusem. Co robisz? Jaką decyzję podejmujesz?
Bracia Dardenne zapraszają do kin. Życie zaprasza na swoje przedstawienie.