Są pewne znaki świadczące o tworzeniu się bańki spekulacyjnej związanej ze sztuczną inteligencją (AI), jednak według Jarosława Niedzielewskiego, dyrektora departamentu inwestycji Investors TFI, zainteresowanie sztuczną inteligencją jako tematem dekady nie jest przesadne.
- Coś takiego zaczyna być widoczne w Stanach Zjednoczonych, ale nie na całym świecie. Zacznę się niepokoić dopiero kiedy w Europie zacznie się mówić o sztucznej inteligencji, a w Polsce zaczną pojawiać się spółki twierdzące, że podbiją świat dzięki AI – mówi Jarosław Niedzielewski.
Ekspert wierzy w kontynuację globalnej hossy, choć przy większej zmienności niż dotychczas.
- Przyczyną większej zmienności może być prezydentura Donalda Trumpa i jego sposób komunikacji z rynkami finansowymi, jak również innymi rządami. Duża zmienność może wziąć się też z tego, co zrobią Chiny - czy zapowiedziana stymulacja tamtejszej gospodarki będzie duża, mała czy nijaka – zaznacza Jarosław Niedzielewski.
Jego zdaniem przedsmak podwyższonej zmienności dało się zauważyć pod koniec 2024 r., gdy zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa pchnęło Wall Street w górę. W grudniu 2024 r. trend się jednak odwrócił.
Jako pomniejsze czynniki zmienności na rynkach finansowych w 2025 r. wylicza polityczne i budżetowe rozgrywki w Niemczech i Francji, kłopoty z opanowaniem deficytu budżetowego Brazylii, sytuację polityczną w Korei Południowej, a także politykę Banku Japonii.
- Z wielu stron można oczekiwać czynników podwyższających zmienność, ale nie wydaje mi się by którykolwiek z nich spowodował zmianę trendu na Wall Street, bo jest on wspierany przez rosnące nominalnie zyski spółek, brak zwolnień pracowników i ograniczeń inwestycji oraz temat sztucznej inteligencji – tłumaczy Jarosław Niedzielewski.
Obligacje śmieciowe trzymają się mocno
Główny strateg największego polskiego TFI niezależnego od banków i ubezpieczycieli przyznaje, że trudno już mówić o silnym rynku pracy w Stanach Zjednoczonych, Europie czy Polsce, ale nie można też mówić o jego zapaści. Jego zdaniem sygnał recesji dla Stanów Zjednoczonych, wynikający z reguły Claudii Sahm i wygenerowany w 2024 r., jest sygnałem fałszywym, m.in. dlatego, że w kolejnych miesiącach można się spodziewać wzrostu inwestycji przemysłowych w USA.
- Były one prowadzone w czasie prezydentury Joego Bidnea, ale zapoczątkował je Donald Trump podczas swojej pierwszej kadencji. W związku z tym, że za tydzień rozpoczyna się druga prezydentura Donalda Trumpa trudno zakładać, by trend ten miał się zmienić. Należy raczej przypuszczać, że zjawisko to przyspieszy – prognozuje Jarosław Niedzielewski.
Wskazuje też na analogię z zalążkami hossy internetowej sprzed 30 lat. Tak jak wtedy, tak również obecnie rynek obligacji o wysokim dochodzie (ang. high yield, kiedyś ten segment rynku określano jako śmieciowy) nie wycenia problemów spółek z wypłacalnością mimo podwyższonych stóp procentowych. Fed podwyższył stopy procentowe w 1994 r., ale obligacje śmieciowe nie reagowały do 1998 r. Choć wtedy sytuacja zaczęła się pogarszać, to krach na giełdach nastąpił dopiero w 2001 r, kiedy pękła bańka internetowa. Zarówno wtedy, jak również teraz firmy niefinansowe zdołały bowiem zadłużyć się na stałą stopę procentową przy niższych stopach procentowych, a gotówkę lokują po wyższych. W rezultacie koszty odsetkowe netto w przychodach amerykańskich spółek niefinansowych nie rosną i według Jarosława Niedzielewskiego nie będą jeszcze rosły w 2025 r.
- To o tyle istotne, że wpływa na decyzje o zwiększaniu lub zmniejszaniu zatrudnienia i inwestycji. Kiedy firmy zaczynają oszczędzać, to mamy recesję w gospodarce. Obecnie nie ma potrzeby oszczędzania. To samo działo się 30 lat temu. Dlatego te dwa okresy trzeba porównywać i wyciągać wnioski – twierdzi dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.
Jeszcze przed pandemią Jarosław Niedzielewski zaczął porównywać obecny trend wzrostowy na Wall Street do hossy internetowej. Zwraca jednak uwagę, że jest dość zasadnicza różnica między dawnymi nadziejami na zyski z internetu i obecnymi nadziejami na komercjalizację sztucznej inteligencji. Wskazuje też na różnice. Spółki zaangażowane w AI zarabiają realne pieniądze, podczas gdy hossa internetowa była zbudowana raczej na nadziejach na przyszłe zyski.
- Gdy mówimy o sztucznej inteligencji trudno odebrać palmę pierwszeństwa Stanom Zjednoczonym. Powstaje ona tam i tylko tam. Kiedyś Chiny miały być miejscem największego rozwoju AI. Być może przez jakiś czas tak było, ale dzisiaj nikt o tym specjalnie nie wspomina – zaznacza specjalista z Investors TFI.
Jego zdaniem w 2025 r. nie można przekreślać europejskich akcji, ale na razie przemawia za nimi głównie poziom wycen (niski) i dywidend (wysoki). Dopiero wzrost produkcji przemysłu i konsumpcji poprawiłby sytuację fundamentalną, bo choć wiele indeksów europejskich rosło w 2024 r. (np. DAX), to działo się to w dużej mierze za sprawą niewielkiej liczby spółek finansowych, korzystających na podwyższonych stopach procentowych.
Wyższe stopy na dłużej
Według Jarosława Niedzielewskiego nie należy spodziewać się istotnego spadku stóp procentowych, a raczej - podobnie jak w drugiej połowie lat 90. XX wieku - utrzymania ich na podwyższonym poziomie przez dłuższy czas. Fed nie ma ku temu mocnych powodów, skoro nie wystąpiła recesja, bezrobocie nie wzrosło, a inwestycje nie spadły. Investors TFI zakłada, że na koniec 2025 r. główna stopa procentowa amerykańskiego banku centralnego będzie wynosić 3,75-4 proc., co oznaczałoby, że rentowność 10-letnich amerykańskich obligacji będzie na mniej więcej obecnym poziomie, czyli 4,7-4,8 proc.
- Przeświadczenie inwestorów, że rentowność amerykańskich obligacji długoterminowych niebawem istotnie przekroczy 5 proc. i utrzyma się na tym poziomie nie ma żadnych podstaw – uważa Jarosław Niedzielewski.
Jego zdaniem błędne są oczekiwania na kolejny wystrzał inflacji, dlatego obecne ceny papierów dlużnych - także w Polsce - uważa za okazyjne.
- Sugerowałbym inwestorom żeby wykorzystywali te wyższe rentowności jako pewne zabezpieczenie przed scenariuszem recesji. Nie było jej w drugiej połowie lat 90. XX wieku, ale mimo wszystko nie da się scenariusza recesyjnego całkowicie wykluczyć – zastrzega Jarosław Niedzielewski.
Przeświadczenie inwestorów, że rentowności amerykańskich obligacji długoterminowych niebawem istotnie przekroczą 5 proc. i będą się utrzymywać na tym poziomie nie ma żadnych podstaw.
Specjalista zakłada, że WIG pobije historyczny rekord ustanowiony w pierwszej połowie 2024 r. Za wzrostem na GPW ma przemawiać wzrost gospodarczy jaki wygenerują już zakontraktowane inwestycje. Przebudzi się też sprzedaż detaliczna, ponadto polskie spółki są relatywnie nisko wyceniane względem reszty Europy i rynków wschodzących.
Jarosław Niedzielewski nie jest jednak przekonany, że na koniec 2025 r. WIG utrzyma rekordowe notowania. Zaznacza jednak, że dodatkowym wsparciem dla GPW byłoby zakończenie walk za wschodnią granicą i nadzieje na odbudowę Ukrainy.
- Polskie firmy i polska gospodarka pewnie na tej odbudowie nie skorzystają. Zyskają Niemcy i w mniejszym stopniu Francja, ale mimo wszystko koniec wojny ująłby trochę dyskonta, które zagraniczni inwestorzy biorą pod uwagę inwestując na naszym rynku – mówi dyrektor departamentu inwestycji Investors TFI.