O ile wybór akcji do portfela to niewątpliwie pewne wyzwanie, to nie sądziłem, że może nim być samo złożenie zlecenia kupna i sprzedaży akcji w systemie biura maklerskiego. Ostatnio przekonałem się jednak, że tak i musiałem objaśnić komuś dostępne opcje.
Podstawowymi parametrami każdego zlecenia są oczywiście liczba walorów i cena, po jakiej ktoś chce je kupić lub sprzedać. Nad liczbą instrumentów rozwodzić się specjalnie nie trzeba, ale kwestia ceny w zleceniu nie jest już taka oczywista – w przypadku handlu na GPW można ją ustalić w czterech wariantach.
Podstawowy typ zlecenia to zlecenie z limitem ceny. Wpisuje się liczbę akcji, które chce się kupić lub sprzedać, i cenę. Do transakcji dojdzie wtedy, gdy inny inwestor tę cenę zaakceptuje, chcąc być drugą stroną transakcji. W praktyce przy większych zleceniach ich realizacja może zostać rozbita na kilka transakcji, a mimo to może zajść sytuacja, że przez całą sesję nie uda się kupić lub sprzedać zamierzonej liczby akcji. Pojęcie „większego” zlecenia jest przy tym względne. Inna jest płynność spółek z indeksu WIG20, a inna z ogona sWIG80.
Cena nieokreślona lub zmienna
Ryzyko niezrealizowania zlecenia w ciągu całej sesji minimalizują zlecenia po każdej cenie (PKC). Sprowadzają się do tego, że inwestor deklaruje gotowość zawarcia transakcji po dowolnej cenie, jaką zaakceptują składający zlecenia przeciwne. W tym wypadku pojawia się inny problem związany z płynnością poszczególnych spółek. O ile na tych największych zlecenie PKC składane przez inwestora indywidualnego zostanie zrealizowane po cenie rynkowej z momentu złożenia zlecenia lub jej bardzo bliskiej, to w przypadku spółek mniej płynnych cena realizacji transakcji może być dość loteryjna. Składając zlecenie PKC, ryzykujemy, że znaczna jego część zrealizuje się po cenie mocno odbiegającej od oczekiwanej.
By tego uniknąć, warto mieć podgląd więcej niż jednej linii arkusza zleceń. Tyle że widok choćby pięciu linii kosztuje zazwyczaj ponad 100 zł miesięcznie, więc inwestorzy indywidualni pozostają przy jednej, za którą nic nie płacą.
Innym sposobem uniknięcia pułapki, w jaką można wpaść przy zleceniu PKC, jest złożenie zlecenia po cenie rynkowej (PCR). Zasadnicza różnica między nimi polega na tym, że jeśli w jednej transakcji nie uda się zrealizować całego zlecenia, to niezrealizowana część automatycznie przekształca się w zlecenie z limitem ceny, przy czym ten limit to cena, po jakiej zrealizowana została pierwsza wynikająca ze zlecenia transakcja.
Ostatnim sposobem ustalenia ceny w zleceniu jest metoda PEG, czyli zlecenie ze zmiennym limitem realizacji. Sprowadza się ono do tego, że cena automatycznie dostosowuje się do ceny najkorzystniejszej dla drugiej strony transakcji. Jeżeli więc ktoś złoży zlecenie kupna w momencie, gdy jest już w arkuszu oferta kupna tego samego waloru po np. 15,40 zł, to taką też wartość przyjmie cena w zleceniu PEG. Jeśli przed jego realizacją ktoś dorzuci ofertę kupna po np. 16,20 zł, to do tej wartości wzrośnie cena w zleceniu PEG.
Odwrotny jest mechanizm w zleceniach PEG dotyczących sprzedaży. W zleceniach PEG można przy tym definiować dodatkowy parametr, jakim jest maksymalny (kupno) i minimalny (sprzedaż) limit ceny. Po przekroczeniu tego limitu przez inne zlecenia cena w zleceniu PEG przestaje być automatycznie aktualizowana – nie kupi się więc albo nie sprzeda akcji po cenie zdecydowanie nieakceptowalnej.
Zlecenia, których inni nie widzą
Z mojego rozeznania wynika, że spore zdziwienie budzi to, że poza czterema sposobami ustalenia ceny w zleceniu wynikającymi z samego jego typu (z limitem, PKC, PCR i PEG) wpływ na rentowność transakcji przeprowadzanych na GPW mogą mieć jeszcze dodatkowe parametry, które w zleceniu można ustalić. Chodzi mi głównie o limit aktywacji (Stop), wartość ujawnioną (WUJ) i poniekąd minimalną wielkość wykonania (MWW).
Zlecenia z limitem aktywacji pozwalają konstruować operacje typu stop loss, a więc ograniczać straty. Limit aktywacji można ustawić w zleceniach z limitem ceny lub PKC. Do czasu, gdy cena rynkowa wynikająca z innych transakcji nie zejdzie do poziomu limitu aktywacji, zlecenie z takim limitem nie jest widoczne w arkuszu zleceń. Uaktywnia się dopiero w tym momencie i może oznaczać chęć sprzedaży po określonej cenie (z limitem ceny) lub dowolnej (PKC).
Podobną transakcję można zastosować również w drugą stronę. Mowa wtedy o operacji take profit, sprowadzającej się do okiełznania własnej chciwości – może za kilka dni, tygodni czy miesięcy uda się sprzedać posiadane akcje drożej, ale na razie sytuacja zaczyna rozwijać się niekorzystnie, a ponieważ jestem na plusie, to zamykam pozycję i biorę to, co już zarobiłem.
Parametr wartości ujawnionej (WUJ) powoduje, że inni nie widzą w arkuszu zleceń całości zlecenia, a tylko jego określoną część. Nie może to być mniej niż 10 akcji, chyba że nie da się zlecenia podzielić na równe dziesiątki. W tym drugim wypadku ostatnia część zlecenia będzie po prostu miała inną wielkość. System giełdowy obliczy ją automatycznie po wyczerpaniu pełnych dziesiątek. Podobnie będzie zresztą wtedy, gdy wartość ujawnioną ustali się na dowolną liczbę przekraczająca 10 walorów, ale całe zlecenie nie da się na podstawie tej wartości ujawnionej podzielić na równe części. Resztówka będzie ostatnią częścią zlecenia, a z perspektywy innych inwestorów odrębnym zleceniem. Określenie parametru WUJ sprawia bowiem, że poszczególne części zlecenia wpadają do arkusza dopiero po całkowitej realizacji transakcji wynikających z poprzedniej transzy. Pozwala to nieco zamaskować zainteresowanie kupnem lub sprzedażą większej liczby jakichś walorów, a więc pośrednio wpłynąć na cenę, po jakiej zawiera się transakcje. Jest to szczególnie przydatne w przypadku mniej płynnych spółek. By w ogóle móc określić parametr WUJ, całe zlecenie musi mieć wartość nie niższą niż 50 tys. zł.
Jest jeszcze kilka niuansów w zleceniach składanych na GPW, m.in. to, w trakcie jakich części sesji można je składać. Wydaje mi się jednak, że kwestie, które wymieniłem, są najbardziej newralgiczne dla każdego inwestora indywidualnego.
Cześć, jestem Inwestor Wojtek, postać, za którą stoją doświadczeni dziennikarze giełdowi i analitycy PB. Chcę za 25 lat mieć w portfelu 1 mln zł. Inwestuję prawdziwe pieniądze (zacząłem od 50 tys. zł) w akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe. Chcę edukować i promować inwestowanie na rynku kapitałowym. Jestem transparentny: z odpowiednim wyprzedzeniem napiszę, że zamierzam kupić lub sprzedać dane walory.
Skład mojego portfela i stopę zwrotu można obserwować na notowania.pb.pl/inwestor-wojtek.
Zachęcam też do zapisania się na mój newsletter>> oraz wysłuchanie podcastów>>