Jak Wanda Chotomska nie została milionerką

Anna DruśAnna Druś
opublikowano: 2016-09-15 22:00

Ikona polskiej literatury dla dzieci, która na prawach do kilku wymyślonych przez siebie postaci mogłaby zarobić miliony, wiedzie dziś skromne życie starszej pani. Właśnie ukazała się pierwsza poświęcona jej książka

Kilka pokoleń Polaków, słysząc imię „Wanda”, odruchowo uzupełnia je o nazwisko „Chotomska”. To świadczy nie tylko o sile jej twórczości, ale też osobowości — mówi Grzegorz Kasdepke, pisarz dziecięcy. Michał Rusinek, poeta i były sekretarz Wisławy Szymborskiej, żartuje, że „wcale by się nie zdziwił, gdyby badania DNA wykazały, że Wanda Chotomska jest córką Brzechwy i Tuwima”.

Mimo legendy, jaką stała się już za życia, długiej listy książek, także szkolnych lektur oraz szkół nazwanych jej imieniem, przez tyle lat Wanda Chotomska nie doczekała się w Polsce porządnej biografii.

Zapytany o nią Google wyświetla jedynie hasło w Wikipedii oraz sporo wpisów na portalach ze ściągawkami dla uczniów. Autorka ponad 200 książek dla dzieci i młodzieży, audycji radiowych i telewizyjnych, scenariuszy do filmów krótkometrażowych i sztuk teatralnych doczekała się jej dopiero teraz. Do księgarni trafiła właśnie książka — wywiad rzeka — Barbary Gawryluk, dziennikarki Radia Kraków, zatytułowana „Wanda Chotomska. Nie mam nic do ukrycia”.

— Wszystko zaczęło się od wywiadu radiowego, który miałam zrobić kilkanaście lat temu — wspomina Barbara Gawryluk. Nagranie realizowała podczas targów książki, w czasie których pisarka miała spotkanie z czytelnikami. Najbardziej zaskoczył ją wówczas fakt, że mimo długiej kolejki fanów ustawionych po wpis do książki lub autograf pisarka miała cierpliwość do krótkiej rozmowy z każdym. Jednym z wielu pytań, jakie można zadać przy okazji opowiadania o takiej postaci jak Wanda Chotomska, są kwestie finansowe.

Barbara Gawryluk nie spytała jej wprost o wysokość emerytury czy materialny poziom życia, ale przyznaje, że te kwestie wypłynęły przy okazji wielu wspomnień z życia pisarki.

— Gdy myślę „Chotomska i finanse”, od razu przychodzi mi do głowy przykład „Jacka i Agatki”, czyli nadawanej przez 10 lat popularnej dobranocki telewizyjnej lat 60., do której pisała scenariusze — mówi Barbara Gawryluk.

Serial cieszył się taką popularnością, że natychmiast pojawiły się gadżety z postaciami bohaterów oraz to, co dziś nazwalibyśmy rynkiem artykułów na licencji. Były szampony z Jackiem i Agatką, oliwki, mydła, zabawki, a do dziś to imię nosi wiele przedszkoli. Jednak ani Wanda Chotomska, autorka scenariusza, ani Adam Kilian — ilustrator odpowiedzialny za stronę graficzną, nie mieli z tego tytułu żadnych przychodów.

— W tamtych czasach nie było mowy o prawach autorskich. Gdyby ten program powstał po ’89 roku, byłaby milionerką — mówi Barbara Gawryluk. Wanda Chotomska mówi w książce: „(…) to były inne czasy. Nie było jak zadbać o swoje prawa. Dzisiaj zresztą też nie jest lepiej. Na dobre honoraria mogą liczyć tzw. celebryci, i to tylko dlatego, że gdzieś się pokazali. Na pewno nie są doceniani bajkopisarze czy poeci. To bardzo smutne, bo przecież nasza literatura wychowuje dzieci, jest bardzo potrzebna i ważna nawet z punktu widzenia interesu państwa.

Prawda jest taka, że ci, którzy piszą dla dzieci, są nawet gorzej opłacani niż ci, co piszą dla dorosłych”. W życiorysie Wandy Chotomskiej jak w soczewce skupiają się najważniejsze problemy większości polskich twórców dla dzieci. Przede wszystkim w oczy rzuca się fakt, że nawet jeśli jest się legendą, nie da się wyżyć z samego pisania.

— Przez całe lata Wanda Chotomska utrzymywała się nie z pisania książek, lecz raczej z towarzyszących im spotkań autorskich, do których podchodziła bardzo kreatywnie — mówi autorka biografii. Czytelnicy jej książki dowiedzą się np. o „Kabarecie na kółkach Chotomska i spółka” czy „Podróżach po literaturze”, czyli całym programie artystycznym dla dzieci, który towarzyszył jej spotkaniom z czytelnikami.

— Mimo porównań Wandy Chotomskiej do takich postaci literatury dziecięcej jak np. Szwedka Astrid Lindgren czy Finka Tove Jansson różnice w traktowaniu ich we własnych krajach są kolosalne. W Skandynawii autorzy literatury dla dzieci cieszą się takim samym szacunkiem, jak autorzy literatury dla dorosłych. W Polsce się ich nie docenia, również finansowo — mówi Barbara Gawryluk. Widać to choćby na przykładzie nagród dla twórców „dorosłych” i „dziecięcych”. Wyróżnienie typu „Nike” czy „Angelus” to kwoty dla autorów rzędu 50-100 tys. zł, wyróżnienia dla twórców dziecięcych zamykają się w kilku tysiącach.

— Najwyższą nagrodę, jaką zaczęto w Polsce przyznawać autorom dziecięcym, ufundowała dopiero Biedronka. Jest to kwota 100 tys. zł, ale „Piórko” — tak nazywa się nagroda — mogą dostać jedynie debiutanci. Starsi i zasłużeni nie dostali takiej szansy — zauważa autorka biografii Wandy Chotomskiej. © Ⓟ