Kilka pokoleń Polaków, słysząc imię „Wanda”, odruchowo uzupełnia je o nazwisko „Chotomska”. To świadczy nie tylko o sile jej twórczości, ale też osobowości — mówi Grzegorz Kasdepke, pisarz dziecięcy. Michał Rusinek, poeta i były sekretarz Wisławy Szymborskiej, żartuje, że „wcale by się nie zdziwił, gdyby badania DNA wykazały, że Wanda Chotomska jest córką Brzechwy i Tuwima”.



Mimo legendy, jaką stała się już za życia, długiej listy książek, także szkolnych lektur oraz szkół nazwanych jej imieniem, przez tyle lat Wanda Chotomska nie doczekała się w Polsce porządnej biografii.
Zapytany o nią Google wyświetla jedynie hasło w Wikipedii oraz sporo wpisów na portalach ze ściągawkami dla uczniów. Autorka ponad 200 książek dla dzieci i młodzieży, audycji radiowych i telewizyjnych, scenariuszy do filmów krótkometrażowych i sztuk teatralnych doczekała się jej dopiero teraz. Do księgarni trafiła właśnie książka — wywiad rzeka — Barbary Gawryluk, dziennikarki Radia Kraków, zatytułowana „Wanda Chotomska. Nie mam nic do ukrycia”.
— Wszystko zaczęło się od wywiadu radiowego, który miałam zrobić kilkanaście lat temu — wspomina Barbara Gawryluk. Nagranie realizowała podczas targów książki, w czasie których pisarka miała spotkanie z czytelnikami. Najbardziej zaskoczył ją wówczas fakt, że mimo długiej kolejki fanów ustawionych po wpis do książki lub autograf pisarka miała cierpliwość do krótkiej rozmowy z każdym. Jednym z wielu pytań, jakie można zadać przy okazji opowiadania o takiej postaci jak Wanda Chotomska, są kwestie finansowe.
Barbara Gawryluk nie spytała jej wprost o wysokość emerytury czy materialny poziom życia, ale przyznaje, że te kwestie wypłynęły przy okazji wielu wspomnień z życia pisarki.
— Gdy myślę „Chotomska i finanse”, od razu przychodzi mi do głowy przykład „Jacka i Agatki”, czyli nadawanej przez 10 lat popularnej dobranocki telewizyjnej lat 60., do której pisała scenariusze — mówi Barbara Gawryluk.
Serial cieszył się taką popularnością, że natychmiast pojawiły się gadżety z postaciami bohaterów oraz to, co dziś nazwalibyśmy rynkiem artykułów na licencji. Były szampony z Jackiem i Agatką, oliwki, mydła, zabawki, a do dziś to imię nosi wiele przedszkoli. Jednak ani Wanda Chotomska, autorka scenariusza, ani Adam Kilian — ilustrator odpowiedzialny za stronę graficzną, nie mieli z tego tytułu żadnych przychodów.
— W tamtych czasach nie było mowy o prawach autorskich. Gdyby ten program powstał po ’89 roku, byłaby milionerką — mówi Barbara Gawryluk. Wanda Chotomska mówi w książce: „(…) to były inne czasy. Nie było jak zadbać o swoje prawa. Dzisiaj zresztą też nie jest lepiej. Na dobre honoraria mogą liczyć tzw. celebryci, i to tylko dlatego, że gdzieś się pokazali. Na pewno nie są doceniani bajkopisarze czy poeci. To bardzo smutne, bo przecież nasza literatura wychowuje dzieci, jest bardzo potrzebna i ważna nawet z punktu widzenia interesu państwa.
Prawda jest taka, że ci, którzy piszą dla dzieci, są nawet gorzej opłacani niż ci, co piszą dla dorosłych”. W życiorysie Wandy Chotomskiej jak w soczewce skupiają się najważniejsze problemy większości polskich twórców dla dzieci. Przede wszystkim w oczy rzuca się fakt, że nawet jeśli jest się legendą, nie da się wyżyć z samego pisania.
— Przez całe lata Wanda Chotomska utrzymywała się nie z pisania książek, lecz raczej z towarzyszących im spotkań autorskich, do których podchodziła bardzo kreatywnie — mówi autorka biografii. Czytelnicy jej książki dowiedzą się np. o „Kabarecie na kółkach Chotomska i spółka” czy „Podróżach po literaturze”, czyli całym programie artystycznym dla dzieci, który towarzyszył jej spotkaniom z czytelnikami.
— Mimo porównań Wandy Chotomskiej do takich postaci literatury dziecięcej jak np. Szwedka Astrid Lindgren czy Finka Tove Jansson różnice w traktowaniu ich we własnych krajach są kolosalne. W Skandynawii autorzy literatury dla dzieci cieszą się takim samym szacunkiem, jak autorzy literatury dla dorosłych. W Polsce się ich nie docenia, również finansowo — mówi Barbara Gawryluk. Widać to choćby na przykładzie nagród dla twórców „dorosłych” i „dziecięcych”. Wyróżnienie typu „Nike” czy „Angelus” to kwoty dla autorów rzędu 50-100 tys. zł, wyróżnienia dla twórców dziecięcych zamykają się w kilku tysiącach.
— Najwyższą nagrodę, jaką zaczęto w Polsce przyznawać autorom dziecięcym, ufundowała dopiero Biedronka. Jest to kwota 100 tys. zł, ale „Piórko” — tak nazywa się nagroda — mogą dostać jedynie debiutanci. Starsi i zasłużeni nie dostali takiej szansy — zauważa autorka biografii Wandy Chotomskiej. © Ⓟ
