Ponad 5 tys. polis grupowych trzeba przekształcić w pracownicze programy emerytalne. O ile starczy czasu.
Dziś Sejm ponownie zajmie się projektem ustawy o pracowniczych programach emerytalnych (PPE). A jest nad czym dyskutować. Projekt przewiduje, że wszystkie dotychczasowe grupowe ubezpieczenia na życie muszą do końca roku zostać zgłoszone do nadzoru jako PPE. Pracodawcy, którzy nie zdążą w ciągu sześciu miesięcy, stracą ZUS-owskie ulgi, jakie im przysługują za wpłaty na dodatkową emeryturę. Wniosek nie będzie tylko formalnością.
„Utworzenie PPE wymagać będzie renegocjacji zawartych już umów między pracodawcą a instytucją finansową oraz podpisania zupełnie nowych umów zakładowych między pracodawcą a pracownikami” — pisze Jan Monkiewicz, szef Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych (KNUiFE), w liście do Krzysztofa Patera, ministra gospodarki odpowiedzialnego za ustawę.
Same tylko negocjacje z firmami prowadzącymi takie programy trwają zwykle dwa miesiące.
— Potem następuje złożenie wniosku do KNUiFE i do przekazania składek na konto zarejestrowanego programu dochodzi po kolejnych trzech miesiącach — mówi Sebastian Buczek, wiceprezes ING TFI
W Commercial Union TUnŻ negocjacje z pracodawcą trwają od miesiąca do trzech. 90 dni potrzebuje Amplico Life TUnŻ. I o ile w przypadku kilkunastu umów problem nie jest wielki, o tyle przy 5 tys. ubezpieczeń grupowych może to się okazać kłopotliwe. PZU Życie ma ponad 2 tys. umów grupowego ubezpieczenia.
Obawy związane z natłokiem obowiązków ma także KNUiFE.
„Dokonanie sprawnej, uwzględniającej interesy uczestników PPE analizy treści kilku tysięcy umów wymagać będzie nadzwyczajnych środków podjętych przez KNUiFE” — czytamy w liście Jana Monkiewicza do Igora Chalupca, wiceministra finansów.