Na giełdzie w Tokio panują euforyczne nastroje. Pod każdym względem I półrocze 2024 było dla japońskich akcji rekordowe. Pomijając niespotykane dotychczas skoki wolumenu, najbardziej imponujące było zachowanie głównych indeksów. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy Topix podniósł się ponad 22 proc., wspiął się na szczyt wszech czasów i nic nie wskazuje na to, aby miał na tym poprzestać. Poziom 3000 pkt jest coraz bliżej.
W odróżnieniu do tego, co dzieje się z indeksem S&P 500, Topix nie jest napędzany przez kilka gorących spółek. W 2024 r. podniósł się niemal każdy z jego 33 indeksów sektorowych. Świetnie radzili sobie producenci samochodów, a niewiele gorsi byli ubezpieczyciele i banki. Równie zróżnicowany był wpływ spółek na zachowanie indeksu Nikkei 225 uznawanego za najważniejszy w Japonii. W lutym w końcu udało mu się pobić rekord ustanowiony w czasie bańki spekulacyjnej w 1989 r., głównie dzięki spółkom technologicznym, które pozwoliły mu w 2024 r. zyskać 23 proc. i kierują go ku sczytom.
Oprócz atrakcyjnych fundamentów i wycen najważniejszym powodem zainteresowania dużych inwestorów japońskimi spółkami była (w ubiegłym roku oba indeksy urosły 25 proc.) i jest gołębia polityka pieniężna banku centralnego. Ta jednak wkrótce może się zmienić, bo rośnie prawdopodobieństwo podwyżek stóp z powodu wzrostu inflacji (2,1 proc. CPI w czerwcu), przez co wielu strategów zaczęło wątpić w dalszy potencjał spółek z Kraju Kwitnącej Wiśni. Pesymiści wskazują, że rynek jest bliski przegrzania, a zyski, które wystrzeliły w ostatnich kwartałach, zaczną się kurczyć w większości sektorów z wyjątkiem finansowego. Optymiści zauważają natomiast, że w cenach akcji jest uwzględniane stosunkowo delikatne zacieśnianie polityki monetarnej, którego negatywny efekt przykryje napędzająca wydatki konsumpcyjne inflacja i reformy ładu korporacyjnego wyróżniające japońskie spółki na tle azjatyckich.
Równowartość tej kwoty w japońskich akcjach kupili zagraniczni inwestorzy w 2023 r., najwięcej w historii.
Na dwoje babka wróżyła
Konsens prognoz analityków zakłada, że w drugim półroczu indeks Topix wzrośnie o skromne 2,9 proc., a Nikkei 225 o 4,8 proc. Biorąc pod uwagę dotychczasowe zachowanie obu wskaźników, oczekiwania są dość zachowawcze. Taki obraz maluje się tylko na podstawie średnich danych, bo po zagłębieniu się w konkretne prognozy oraz retorykę widać coś zupełnie innego. Jedni stratedzy są skrajnie pozytywnie nastawieni do japońskich akcji i spodziewają się dalszej hossy, a inni radzą się ich pozbywać, dopóki jeszcze jest na to szansa.
Najwięcej po japońskich akcjach obiecuje sobie BlackRock, największa na świecie firma inwestycyjna zarządzająca kapitałem o wartości 9,01 bln USD. Jej stratedzy uważają, że akcje z tokijskiej giełdy są dobrym wyborem zarówno na krótki, jak też długi termin, dlatego w jednym i drugim ujęciu radzą doważać Japonię w portfelach. W najbliższych miesiącach oczekują, że kursy zyskają dzięki pozytywnym danym makro i dalszej poprawie wyników, którym nie zaszkodzi nawet bank centralny z powodu jego bardzo łagodnego podejścia do polityki pieniężnej. W kolejnych latach motorem napędowym będzie delikatnie podwyższona inflacja podbijająca płace i zdolność firm do podnoszenia cen.
Skrajnymi optymistami radzącymi doważać w portfelu japońskie akcje są też Morgan Stanley i Franklin Templeton. Stratedzy pierwszej firmy wskazują na stosunkowo niskie wyceny niektórych spółek i ich potencjał do podnoszenia prognoz zysków, szczególnie w indeksie Topix. Specjaliści z Franklina podkreślają stopniowo wprowadzane reformy ładu korporacyjnego i podnoszone z każdym kwartałem wydatki inwestycyjne. Przekonują, że japońskie akcje nadal notowane są z dyskontem do indeksu MSCI World i wielu inwestorów jeszcze ich nie odkryło, co wkrótce ma się zmienić, bo zainteresowanie rośnie, na co wskazuje liczba zagranicznych gości na konferencjach inwestorskich w Tokio.
Takiej stopy zwrotu z japońskich akcji oczekuje Morgan Stanley w drugim półroczu.
Pośrodku spektrum jest Goldman Sachs AM, który ma neutralne podejście do japońskich akcji. Przewiduje, że inflacja w Kraju Kwitnącej Wiśni będzie rosnąć, skłaniając bank centralny do działań mogących mieć delikatnie negatywny wpływ na nastroje i kursy akcji. Podobnie jak Franklin Templeton zauważa jednak, że sentyment prawdopodobnie będzie pozytywnie stymulowany przez zmiany w corporate governance, czyli przede wszystkim większą transparentność działań spółek, którą cenią sobie zagraniczni inwestorzy. Wbrew pozorom po latach środowiska deflacyjnego inflacja też może mieć pozytywne skutki.
Zupełnie nie zgadzają się z tym stratedzy JP Morgan AM, najwięksi niedźwiedzie, jeśli chodzi o giełdę w Tokio. Japońskie akcje są ich najmniej preferowanym aktywem globalnie głównie z powodu oczekiwanej podwyżki stóp procentowych. Specjaliści oczekują trzech ruchów w górę o 25 pkt baz. przed końcem 2024 r. (konsens to dwa), które zdławią napędzającą dotychczas indeksy rewizję zysków. Ma to skłonić inwestorów do realizacji zysków i poszukiwania okazji gdzie indziej, prawdopodobnie w strefie euro, która przez fundusze jest uważana za bezpośredni substytut Japonii z powodu cyklicznego charakteru. Z tą retoryką zgadza się m.in. Deutsche Bank, który radzi niedoważać japońskie akcje.
Jak inwestować w japońskie akcje
Polscy inwestorzy indywidualni, którzy nie podzielają opinii strategów JP Morgan AM i wierzą w dalsze powodzenie japońskich akcji, mogą w nie zainwestować na wiele sposobów. Najprostszy to zakup jednostek jednego z dwóch funduszy stworzonych przez lokalne towarzystwa. Pozwoli to uniknąć ryzyka walutowego i konieczności samodzielnej budowy portfela.
Goldman Sachs Japonia, dostępny w ramach TFI amerykańskiej instytucji, około 70 proc. aktywów o wartości 337 mln zł ma ulokowane w tytułach uczestnictwa funduszu Goldman Sachs Japan Equity, który inwestuje w akcje notowane w Tokio. W tym roku jego wartość podskoczyła o 25,66 proc., a w perspektywie trzech lat jest już ponad 81,05 proc. na plusie. Profil ryzyka wynosi 4/7, minimalna pierwsza wpłata to 200 zł, a każda kolejna 50 zł.
PKO Akcji Rynku Japońskiego, stworzony przez PKO TFI, lokuje 156 mln zł kapitału w akcjach, funduszach inwestycyjnych i instrumentach pochodnych powiązanych z akcjami spółek mających siedzibę w Japonii lub prowadzących działalność operacyjną i uzyskujących tam większość przychodów. W tym roku jest 25,75 proc. nad kreską, a w perspektywie trzech lat zyskał 59,93 proc. Profil ryzyka to 4/7, a minimalna wpłata to 100 zł.
Alternatywą dla lokalnych funduszy mogą być ETF-y stworzone przez międzynarodowe firmy inwestycyjne, takie jak BlackRock (iShares), Xtrackers, Vanguard czy Amundi. Można je kupić w wybranych domach maklerskich. Największy wybór mają klienci DM BOŚ, który w ofercie ma 14 powiązanych z japońskim rynkiem akcji notowanych funduszy. Dziewięć podobnych instrumentów proponuje BM mBanku. Osoby korzystające z platform XTB i eToro mogą zainteresować się kontraktami CFD na fundusze ETF inwestujące w akcje z Tokio.
Kto woli sam stworzyć sobie portfel akcji japońskich, będzie musiał założyć konto na zagranicznej platformie handlu akcjami, np. takiej jak Interactive Investors. Lokalne biura maklerskie niestety nie oferują dostępu bezpośrednio do walorów japońskich spółek. Platformy tradingowe takie jak eToro umożliwiają zakup kontraktów CFD na zakup akcji japońskich spółek notowanych w USA.

Historyczne szczyty japońskich indeksów to ukoronowanie wieloletniej hossy, w wyniku której historyczne stopy zwrotu wyglądają obecnie spektakularnie. W tym roku Nikkei wzrósł już o 24 proc., natomiast trzeba pamiętać, że ten wynik wyglądałby znacznie słabiej, gdyby nie został zabezpieczony kurs walutowy, bo jen wyraźnie tracił do złotego i dolara.
Główne ryzyko inwestycyjne polega więc obecnie na tym, że dalsza słabość jena skłoni Bank Japonii do podwyżek stóp, a wtedy inwestycje zabezpieczone walutowo, czyli fundusze i pozycje na kontraktach CFD, mogą w krótkim czasie przynieść poważne straty.
Spodziewam się podwyżki stóp w Japonii najpóźniej w październiku, a ponadto mogą się zdarzyć interwencje, więc kupowanie akcji w Tokio wydaje się spóźnione. Wyceny są stosunkowo wysokie i tylko świetnie spisujący się dotychczas sektor bankowy może kontynuować zwyżkę.